Rozdział 4

1.4K 95 116
                                    

*Miesiąc później, perspektywa Rose*

Dzisiaj wychodzę ze szpitala. W końcu można było się za nudzić. Alex i Alice bardzo często mnie odwiedzali, ale wysłałam ich na krótki wyjazd. Przecież nie mogą przeze mnie marnować wakacji, nie chcieli jechać, ale nie mieli wyjścia, wykopałam ich ze szpitala. Reszta mojej paczki nie przyszła w ogóle. Sprawdza się tu powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Z opowieści Alice, Samanta i Aron stali się główną parą i przewodzą reszcie. To oni zabronili mnie odwiedzać, dlatego razem z Alexem, odeszli z grupy, nie zależało im na byciu w elicie, tylko na mnie. Bardzo się cieszę, że ich mam. Chociaż patrząc z perspektywy czasu, to przed tym zakazem reszcie i tak nie spieszyło się z odwiedzinami.
Rodzice bardzo rzadko przychodzili, rozumiem, że są w żałobie po stracie Jessi, ale ja też ich potrzebuję, też cierpię. Przecież to ja jechałam z nią samochodem, ja widziałam ją ostatnia. Ciągle śni mi się to po nocach. Mam wrażenie, że to moja wina. Gdybym nie chciała tak wcześnie jechać do domu, może nie byłoby tego wypadku.
Mój psycholog twierdzi inaczej, ale ja wiem swoje.

Rozmawiałam z policją, ale nie mogłam im pomóc. Pamiętam jedynie ostre światła, które nas oślepiły i huk. Jak się okazało, drugi samochód spłonął, a kierowcy nie odnaleziono. To on w nas uderzył, Jess w niczym nie zawiniła. Moje przemyślenia przerywa lekarz, który przekazuje mi wypis i resztę dokumentów.

Za dwa tygodnie zaczyna się szkoła, ale ja nie mogę jeszcze tam chodzić. Z ręki i lewej nogi gips miałam zdjęty już jakiś czas temu, do tej pory są w pełni sprawne. Gorzej z prawą nogą, była ona bardzo połamana, lekarze ledwo ją uratowali. Na razie muszę jeździć na wózku. Czasami boli mnie głowa, ale przy takim urazie, to podobno normalne.

Czekam już prawie godzinę na rodziców. Chyba zapomnieli, że dzisiaj wychodzę. W końcu papiery już dawno podpisali. Nagle widzę ich samochód, może były korki, że tak długo im to zajęło. Ta okłamuj się dalej... Gdy podjeżdża bliżej, zauważam, że jest sam kierowca, super po prostu. Sam wysiada z samochodu, podchodzi do mnie i pomaga mi przejść do auta. Następnie chowa mój wózek i torbę do bagażnika, wsiada za kierownicą i jedziemy. Ze smutkiem patrzę w okno i obserwuje mijane budynki.

- Proszę się nie smucić panienko - mówi Sam - panienki rodzicom, w ostatniej chwili wypadł pilny wyjazd, dlatego wysłali mnie.

- Nie musisz mnie pocieszać Sam, wiem, że znaleźli pierwszą lepszą wymówkę, żeby nie przyjechać - powiedziałam ze smutkiem - to nie moja wina, że jestem tak do niej podobna, przynajmniej z wyglądu.

Zobaczyłam współczujące spojrzenie Sama w lusterku, widać, iż chciał coś jeszcze powiedzieć, ale pokiwałam przecząco głową i wróciłam do patrzenia przez okno. Po pół godzinie byliśmy już pod rezydencją. Na schodach czekała gosposia z pokojówką. Jakie miłe powitanie nie to, że ich nie lubię czy coś, ale jednak miałam maleńką nadzieję, że rodzice też będą. Sam wyjął mój wózek i torbę z bagażnika, Sara moja pokojówka wzięła torbę i poszła zamieść ją do mojego pokoju. Kierowca pomógł mi wyjść z samochodu, wejść po schodach i usiąść na wózku. Pożegnał się i odszedł parkować samochód do garażu. Marta, nasza gosposia, pomogła mi wjechać do domu.

Mój pokój był na piętrze, dobrze, że mieliśmy windę. Dawno nie była używana, ostatnio jak dziadkowie żyli. Babcia po wylewie nie mogła chodzić, więc dziadek kazał dorobić windę, żeby mogła poruszać się bez problemu po całej posiadłości. Chciałabym, żeby ktoś mnie tak kochał, kurde chyba naprawdę mam coś z głową. Nie chcę nikogo, przez miłość tylko się cierpi.

Gdy byłam już w pokoju, Sara pomogła mi przejść na łóżko.

- Obiad będzie o czternastej, ale jak panienka chce, to mogę już coś przynieść - powiedziała.

- Nie dziękuję - odpowiedziałam, chociaż nic dzisiaj jeszcze nie jadłam, jakoś nie czułam głodu. - Możesz podać mi laptopa? - Dziewczyna zrobiła, co prosiłam. - Dziękuję.

- Nie ma za co panienko, jak będzie panienka czegoś potrzebować, proszę dzwonić.

Po tych słowach wyszła z pokoju. Poczekałam jeszcze kilka minut i odpaliłam laptopa, chciałam znaleźć jakieś informacje o naszym wypadku. Policja do tej pory nie wykryła sprawcy. Znalazłam kilka artykułów, ale nic nowego się z nich nie dowiedziałam, postanowiłam przejrzeć jeszcze komentarze. Nie mogłam uwierzyć w to, co tam było napisane.

#Miki - Bardzo dobrze im tak, bogate panienki myślą, że mogą wszystko, tak się kończą wyścigi na drodze.

#Życzliwa - Na pewno były pijane, w końcu z imprezy wracały, dobrze, że zginęła w tym wypadku, przynajmniej innym razem kogoś niewinnego nie zabije.

#Przyjaciółka - Znałam je bardzo dobrze, zasłużyły na to sobie, umiały tylko pomiatać innymi, karma wraca.

#Sam - W końcu księżniczki spadły z tronu, egoistyczne idiotki, które w głowie miały tylko zakupy i imprezy.

#Aaaa - Szkoda, że obie nie zginęły, zasłużyły sobie na to.

#Xyz - Piszecie, że Jessica taka mądra i uzdolniona była, a przecież to starzy płacili grubą kasę za jej oceny. Dziedziczki były nietykalne w szkole, nawet nauczyciele nie mogli im nic zrobić.

#Smutna - Kiedyś jedna z nich odbiła mi chłopaka, tylko dlatego, że podobno krzywo na nią spojrzałam. On wcale się jej nie podobał, rzuciła go po trzech dniach.

#shbdyg - One umiały tylko pomiatać ludźmi, obgadywać ich na każdym kroku a same puszczały się na prawo i lewo. Potrafiły pieprzyć się z kilkoma facetami w trakcie jednej imprezy, nawet jednocześnie.

#Zołza - Myślały, że za pieniądze mogą mieć wszystko i wszystkich, a tu taka pomyłka.

#Anonim - Dobrze tak dziwką, mogły obie zginąć, świat byłby lepszy.

Łzy leciały mi strumieniami, czytając to. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby coś takiego pisać. To tylko niewielka ilość z tego, co tam jest. Obcy ludzie, wypowiadają się na nasz temat, jakby nas znali od dziecka. Same kłamstwa piszą, jestem dziewicą do cholery, a według nich, spałam z połową miasta. Wyłączyłam te strony i otworzyłam mój blog.

*Nagranie z bloga*

Witajcie, długo mnie nie było, ale miałam wypadek samochodowy. Moja siostra nie przeżyła go. Nie mogłam nawet być na pogrzebie i się z nią pożegnać, bo byłam w śpiączce. Bardzo mi jej brakuje, była bardzo miłą dziewczyną, ale gdy chodziło o obronę rodziny, czy przyjaciół, potrafiła pokazać pazurki. Zawsze pomagała innym, nawet obcym ludziom. Ten wypadek, nie był jej winą, była trzeźwa, jechała z przepisową prędkością. To jakiś idiota w nas wjechał i uciekł. A wiecie co najlepsze, w necie zrobili z niej pijaczkę, dziwkę i rozpieszczoną gówniarę, której rodzice kupili prawko.

Gdzie się podział szacunek dla zmarłych. Zrównali ją z ziemią, tylko dlatego, że była bogata. Nie rozumiem takich ludzi, którzy nic nie widzieli, nie znają faktów, a wypowiadają się, jakby byli ekspertami. Jak można cieszyć się z nieszczęścia innych. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób z tych, które to obejrzą, pomyślą trochę, zanim będą komentować coś w internecie. Bezmyślne pisanie potrafi ranić bardzo głęboko. Może jeszcze kiedyś tu wejdę, a na razie żegnajcie.

★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★

Gwiazdki i komentarze motywują... :)

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz