Rozdział 2

1.7K 107 203
                                    

Wchodzimy do rezydencji. Posiadłość rodziców Matthew jest bardzo duża, piwnica, parter i trzy piętra. Na szczęście dwie górne kondygnacje i piwnica, są niedostępne dla "gosci", inaczej byłby niezły bałagan jutro. Zresztą i tak sprzątaniem zajmuję się profesjonalna firma, ale ludzie mogliby za dużo zniszczyć.

W salonie rozdzielamy się z siostrą. Jess idzie szukać Matta, a ja rozglądam się za Aronem. Dom wygląda super, wnętrzem przypomina klub. Panuje półmrok, u góry wisi kolorowa lampa, od drzwi czuć już zapach alkoholu, papierosów i potu. DJ puszcza muzykę na konsoli, barman serwuje kolorowe drinki, oczywiście wysokoprocentowe. Biorę jednego i idę dalej.

W końcu zauważam mojego chłopaka. Widać, że za kołnierz nie wylewał. Jego oczy dziwnie błyszczą. Eh, znowu będą problemy. Podchodzę i siadam koło niego, czuję jak kładzie rękę na moje ramię i schyla się do pocałunku. Jednak ja odwracam głowę i jego usta lądują na moim policzku.

- Ej, co jest? - pyta ze złością w głosie - czemu nie chcesz mnie pocałować? Jesteś moją dziewczyną do cholery!!!

- To, że jestem twoją dziewczyną, nie znaczy, że jestem też twoją dziwką - odpowiadam - wybacz, ale twój oddech zabija. Nie trzeba było tyle pić. Impreza trwa godzinę, a ty już jesteś pijany. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo, nie będziesz w stanie wstać z kanapy.

- To mogła księżniczka wcześniej przyjść, to bym tyle nie pił. Zresztą widzę, że i tak nic nie będzie dzisiaj z dobrej zabawy, idę napić się z chłopakami, a ty rób, co chcesz - stwierdza, dopija swojego drinka i idzie w głąb domu.

Eh, znowu się zaczyna. Czasami nie wiem, co ja w nim widzę. Jak woli pić, niż spędzać czas ze mną, to niech spada. Wstaję z kanapy i idę szukać dziewczyn, razem będziemy się świetnie bawić. Aron będzie żałować, że poszedł do kolegów.

*Perspektywa Arona*

No w końcu się od niej uwolniłem. Siedziała koło mnie pięć minut, a ja już miałem dosyć. Pieprzona księżniczka spóźnia się, a potem się dziwi, że piję. Na trzeźwo trudno z nią wytrzymać. W szkole jakoś wychodzi mi udawanie, ale taka impreza to masakra. Muszę odreagować. Hmm, gdzieś tu była Samanta, szybki wypad do kibla i będzie dobrze. Nagle ktoś zasłania mi oczy.

- Cześć kochanie. - Słyszę mruczenie Samanty. - Widzę, że nasza niedotykalska znowu cię wkurwiła. Chodź do łazienki, pomogę ci się zrelaksować. - Uśmiecha się i ciągnie mnie w stronę toalety.

- Świetny pomysł skarbie - mówię, gdy rozpinała mi spodnie - tylko szybko, nikt nie może nas zobaczyć, bo jeszcze jej doniosą. Wiesz, że muszę jeszcze trochę się z nią męczyć.

Mmm, laska obciąga jak żadna inna. Te usta są wprost do tego stworzone. Raz dwa doprowadziła mnie do końca, połknęła wszystko i oblizała usta.

- Mmniam, wiesz, jak to lubię. Kiedy dokończymy? - pyta.

- Później, wiesz, że muszę być grzeczny. Nie martw się, księżniczka wyjeżdża do Londynu i będziemy mieć cały miesiąc na zabawę. - Z tobą i wieloma innymi, pomyślałem.

- Już nie mogę się doczekać - odparła.

Wyszliśmy pojedynczo z pomieszczenia i każde poszło w swoją stronę. Muszę szybko znaleźć tych debili, bo dziedziczka jeszcze zacznie mnie szukać. Biorę kolejnego drinka i ruszam do salonu.

*Perspektywa Rose*

Znalazłam naszą grupę, ale nigdzie nie widzę Jess, Matta czy Arona. Samanta, Lisa, Victoria i Nadia ciągle gadają o ciuchach, chłopakach, stanie ich kont i tym podobnych, no ile można. Trochę - rozumiem, ale non stop, to przesada. Słuchać tego nie idzie. Dobrze, że Alice jest normalna. Czuję, że jest ona moją prawdziwą przyjaciółką. Oprócz niej tylko z Alexem można porozmawiać na ciekawe tematy, ale może dlatego, że jest gejem.

Nagle zauważam, iż Aron do nas dołączył. Postanowiłam więc rozpocząć mój plan. Podchodzę do Erika - kuzyna Alice, który przyjechał do niej na wakacje - i zaciągam go na parkiet. Świetnie nam się tańczy, chłopak wie, że mam kogoś tylko chcę się odegrać. Nie przeszkadza mu to na szczęście. Z tego, co się dowiedziałam, bardziej jest on zainteresowany Alexem niż mną. Tańczyliśmy już prawie godzinę, najwyraźniej Aron ma to gdzieś.

- Chyba słabo nam to idzie - stwierdza chłopak - może spróbujemy czegoś więcej?

- Nie dzięki. Najwyraźniej Aron, w ogóle nie jest zazdrosny - odpowiadam i opieram głowę o jego ramię.

W tym momencie czuję, jak ktoś mocno łapię mnie za rękę i odciąga od Erika.

- Puść mnie Aron - mówię - to boli.

- Myślisz, że pozwolę ci bujać się z jakimś chujem i ośmieszać mnie przy wszystkich - odpiera.

- Chujem, to tu tylko ty jesteś - puszczaj. - Poczułam, jak zacisnął rękę jeszcze mocniej, w moich oczach pojawiły się łzy bólu. Po chwili nie czułam już nic.

- Nie słyszałeś, co Rose powiedziała - mówi Erik, odciągając chłopaka ode mnie - idź koleś lepiej się przewietrzyć.

- Nie będziesz mi mówić, co mam robić! Lepiej spływaj stąd, bo pożałujesz - krzyczy Aron.

Wiedziałam, że może się to źle skończyć, więc weszłam szybko pomiędzy nich.

- Dość tego - mówię - Aron dobrze zrobisz, jak wyjdziesz na dwór i się przewietrzysz. Porozmawiamy jutro, jak wytrzeźwiejesz. A ty Erik idź, poszukaj Alexa, w końcu z nim tu przyszedłeś.

Erik odszedł pierwszy. Potem Aron. Eh, zaczyna mnie to męczyć. Dobrze, że jedziemy na te wakacje, chwila rozłąki dobrze nam zrobi. Dochodzi północ, a mi nie chcę się już siedzieć na tej imprezie. To nie do końca mój klimat, ale muszę na nie chodzić. Idę poszukać Jess, może mnie odwiezie. Szukałam jej z Alice prawie godzinę. W końcu znalazłyśmy ją samą przy basenie.

- Hej Rose, słyszałam, co Aron wyprawia, przykro mi. Pewnie chcesz jechać do domu.

- Tak, jakbyś mogła mnie odwieźć, byłoby super. Potem możesz wrócić.

- No zobaczę jeszcze. - Uśmiecha się. - Na razie idę pożegnać się z Mattem, gdybym miała jednak nie wrócić. Alice jedziesz z nami?

- Chciałabym - stwierdza dziewczyna - ale muszę pilnować Erika i Sue. Pa pa laski.

- Dobra Rose, idź do samochodu. Zaraz przyjdę.

Skierowałam się na parking, a Jessi poszła do domu. Po dziesięciu minutach przyszła i mogłyśmy jechać. Całą drogę słuchałyśmy muzyki i śpiewałyśmy ulubione fragmenty. Nagle Jess przestała śpiewać.

- Powiedz szczerze, kochasz Arona? - pyta.

- Wydaje mi się, że tak. A czemu pytasz?

- No bo, kurde nie wiem jak ci to powiedzieć. Kocham cię i nie chcę, żebyś cierpiała.

- Spokojnie, też cię kocham. Mów śmiało - mówię z uśmiechem.

- Dobrze, a więc w szkole widziałam...

Nie zdążyła dokończyć, gdy nagle zostałyśmy oślepione przez światła samochodu jadącego z przeciwnej strony. Zdążyłam jedynie krzyknąć.
- Jess uważaj...
Potem usłyszałam głośny huk, poczułam wszędzie ogromny ból i zapanowała ciemność.

*Perspektywa 3osobowa*

Około godziny pierwszej w nocy, zderzyły się dwa samochody osobowe. Widać bardzo duże uszkodzenia. Jednym samochodem jechały dwie dziewczyny, drugim samotny mężczyzna. Po chwili wysiada on z pojazdu. Z głowy leciała mu krew, kulał. Nagle wyjął telefon i gdzieś zadzwonił.

- Tak szefie, zadanie wykonane. - Podchodzi bliżej drugiego samochodu. - Dziewczyna, która prowadziła - nie żyje, ta druga może jakieś szanse ma. Tak, tak zrozumiałem, pozacieram wszystkie ślady.

Mężczyzna wrócił do samochodu, którym jechał. Wyjął z bagażnika kanister z benzyną, polał "swój" samochód i podpalił. Następnie przeszedł pół kilometra, wsiadł do własnego samochodu. Odjeżdżając, słyszał w oddali dźwięk karetki i policji.


★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★

Witajcie :) mamy już drugi rozdział... :)

Powoli się rozkręcam. :)

Gwiazdki i komentarze motywują. :)

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz