Rozdział 17

1K 66 50
                                    

*Perspektywa Rose*

Siedzieliśmy przytuleni, czekający na jakieś wieści.
Ojciec chłopaka już wrócił,
ale nie miał żadnych wiadomości.
Po dwóch godzinach z sali wyszedł lekarz z niezbyt fajną miną i podszedł do pana Blacka.

Podeszliśmy szybko do niego, lekarz spojrzał na nas pytającym wzrokiem i zapytał.

- Panie Black, mam przy nich mówić? Są z rodziny?

- To jego przyjaciele, niech pan mówi i to szybko.

- Dobrze, jak pan uważa. Stan pana syna był poważny, ale udało nam się opanować sytuację. Musieliśmy operować, ponieważ miał on pękniętą śledzionę, zatamowaliśmy krwotok i ją usunęliśmy. Spokojnie bez niej można żyć w miarę normalnie. Oprócz tego syn ma jeszcze wstrząs mózgu i złamane trzy żebra oraz wiele stłuczeń i siniaków. Jak na razie musi leżeć. Za chwilę przewiozą go do sali pooperacyjnej.

- Możemy go zobaczyć? - pytam - proszę.

- Jak na razie tylko przez szybę. Za kilka godzin powinien się wybudzić. Wtedy przewieziony zostanie na inną salę i będzie można do niego wejść. Oczywiście pojedynczo.

Odetchnęłam z ulgą. Może chłopak jest poobijany, ale na szczęście tragicznie nie jest. Mogło być o wiele gorzej. Stoimy przytuleni do siebie, gdy wywożą Crisa z sali. Biedak tak blado wygląda. To moja wina, nie wiem, jak mu odpłacę za to. Patrzymy przez szybę na niego. Wyjmuje telefon i piszę do Louisa, wcześniej wzięłam jego numer z komórki chłopaka.

Ja: Już jest po operacji. Stan stabilny. Musieli mu usunąć śledzionę. Ma wstrząs mózgu i złamane trzy żebra, ale wyjdzie z tego.

Lou: Dzięki Bogu. No to naprawdę porządnie oberwał. Ten koleś musiał być olbrzymem. Crisa łatwo nie idzie pokonać.

Ja: Wiem, widziałam mały pokaz. Podobno dostał silny cios w tył głowy. Zapewne dlatego udało mu się go załatwić.

Lou: Czyli tchórz, prawdopodobnie musiał wiedzieć, na co go stać. Uważaj, tacy są najgorsi.

Ja: Dzięki, będę.

Czekaliśmy cztery godziny na wybudzenie Crisa. Pierwszy wszedł do niego lekarz. Porobił jakieś badania i wyszedł do nas.

- Pacjent czuje się dobrze, dostał leki przeciwbólowe, niedługo zostanie przewieziony na salę. Będziecie mogli wtedy do niego wejść, dwójkami. I krótko, jest jeszcze słaby. Możecie wrócić jutro. Znacie godziny odwiedzin?

- Tak znamy - mówi Alice.

- No to dobrze, muszę już iść na oddział, w razie potrzeby pytajcie pielęgniarek. Do widzenia.

- Do widzenia doktorze - Odpowiadamy.

Po chwili przewieziono Christiana na normalną salę. Pierwszy wszedł do niego ojciec. Po minucie wrócił i powiedział, że chłopak chce mnie widzieć. Weszłam do sali razem z nim.

*Perspektywa Crisa*

Obudziłem się, sam nie wiem gdzie. Wszystko mnie boli. Cholera, co ja znowu robiłem? A tak już pamiętam. Wracałem od Rose, miałem właśnie otwierać samochód, gdy ktoś walnął mnie czymś twardym w głowę. Potem doszła reszta ciosów i chyba straciłem przytomność. Otwieram powoli oczy i widzę białe ściany. W ręce mam kroplówkę, więc chyba jestem w szpitalu. Po chwili zauważam, że ktoś się do mnie zbliża.

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz