Rozdział 56

768 43 258
                                    

*Perspektywa Rose*

Było późno, gdy dotarliśmy do hotelu, więc nigdzie nie wychodziliśmy. Każdy był zmęczony po locie. Zjedliśmy jedynie późną kolację, chwilę podziwialiśmy panoramę miasta i poszliśmy spać.

Noc minęła bez żadnych zakłóceń. O dziwo, nie miałam koszmarów. Po ostatnich wydarzeniach one niestety wróciły. Może zmiana otoczenie mi pomogła, a może poczułam się bezpieczniej w nowym mieście. Niby nic mi już nie zagraża, a przynajmniej o niczym nie wiem, ale jakiś niewyjaśniony strach pozostał.

Budząc się, spostrzegłam, iż koło mnie nie ma Crisa. Zanim zdążyłam wstać, czy nawet się zastanowić, chłopak wszedł do sypialni, niosąc na tacy śniadanie.

- Mmm, tak może być codziennie - mruczę i przyglądam się jedzeniu.

- Zastanowię się - mówi chłopak z uśmiechem - nie wiedziałem, na co będziesz miała ochotę, dlatego wziąłem kilka Twoich ulubionych potraw.

Christian dobrze wiedział, co robi. Rano nigdy nie mam pomysłu na śniadanie, przeszukuję lodówkę i wszystkie szafki, aż coś do mnie w końcu przemówi. Teraz mam przed sobą naleśniki z bitą śmietaną i owocami, jajecznicę na boczku, tosty z dżemem, jajka gotowane, pancakes, płatki zbożowe, a nawet pączki. Do tego kawa, herbata, sok pomarańczowy, kakao i gorąca czekolada.

Chłopak trochę przesadził, ale nie narzekam. Decyduję się na jednego naleśnika, pączka i gorąca czekoladę. Nie jest to zbyt zdrowe, szczególnie w mojej sytuacji, jednak raz na jakiś czas można poszaleć. Cris patrzy z dziwną miną na mój talerz jakby zawiedziony.

- Wiesz, że więcej nie dam rady. Tydzień temu, zjadłabym połowę - odzywam się ze spuszczoną głową.
Przykro mi, że tak słabo mnie rozumie, przecież nie robię tego specjalnie.

- Wiem kochanie i nie przejmuj się mną. Po prostu w takich chwilach przypominam sobie, iż potrafiłaś czasem zjeść więcej niż ja, a teraz to nawet nie jest połowa mojej porcji.

- Staram się, jak mogę, jednak musi minąć pewien czas, żeby mi się udało - mówię ze smutkiem.

- Przepraszam, nie chciałem Cię zasmucić. Razem damy radę skarbie. - Przytula mnie mocno do siebie. - Dobra, koniec tematu. Miał to być miły wypoczynek, a ja wszystko psuję. Zapomnij o tym wszystkim. Zaczynamy od nowa. Proszę śniadanie dla Ciebie kochanie i smacznego.

Chłopak ma trochę racji i rozumiem, że się martwi. Gdyby była odwrotna sytuacja, też bym się przejmowała. Jednak nie mogę się zmusić do jedzenia, bardzo się staram, ale nie zawsze mi to wychodzi. Uśmiecham się jednak do niego i odpowiadam.

- Smacznego skarbie. - Przesyłam mu buziaka i zaczynam jeść.

*Perspektywa Crisa*

Schrzaniłem chwilę śniadania. Wiem, że to nie wina Rose, iż nie może zjeść tyle, co wcześniej. Jednak gdy widzę, jak musi zmuszać się do takiej odrobiny, to coś się we mnie gotuję i mam ochotę włamać się do psychiatryka i zabić Mike'a.

Zaplanowałem cały nasz pobyt. Mam nadzieję, że poprawię tym humor dziewczynie. Od teraz muszę bardziej uważać na to, co myślę i jakie robię przy tym miny. Nie chcę, aby była smutna.

Naszą wycieczkę zaczynamy od lotu helikopterem nad miastem i Wielkim Kanionem. Całość będzie trwała kilka godzin, więc po powrocie, udamy się do restauracji Stratosphere. Świetne są tam widoki, ciężko było załatwić miejsce, ale na szczęście tata ma tam znajomości. Później dziewczyny dostaną "chwilę" na zakupy, a wieczorem idziemy na miasto. Liczę, że taki plan się wszystkim spodoba.

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz