Rozdział 7

1.2K 73 86
                                    

*Dwa tygodnie później, nagranie z bloga Rosalie*

Witajcie ponownie. Postanowiłam wrócić. Trochę się u mnie działo przez ten czas. Razem z przyjaciółmi wynajęliśmy mieszkanie, Alice i Erik już tam mieszkają. Ja powoli przenoszę rzeczy, żebym mogła zamieszkać z nimi, gdy tylko skończę osiemnaście lat. Rodzice wrócili wczoraj, ale oczywiście nic nie zauważyli. Nawet dobrze. Alex ma się do nas przenieść pod koniec roku.

Pokój Jess był zamknięty, jak wróciłam ze szpitala, ale udało mi się do niego dostać. Nie mogłam uwierzyć w to, co tam zobaczyłam, był kompletnie pusty. Nie było żadnych rzeczy siostry. Tylko same meble. Jak oni mogli to zrobić, może nie miałyśmy z nimi dobrego kontaktu od śmierci dziadków, ale nie zmienia to faktu, że była ich córką a oni pozbyli się jej rzeczy jak śmieci. Dobrze, że nie znaleźli naszej tajnej skrytki. Dzięki temu mam kilka jej drobiazgów. Między innymi naszyjnik z sercem, który noszę i pamiętnik. Jeszcze do niego nie zaglądałam, chyba się boję tego, co mogę tam znaleźć, w końcu nie mówiłyśmy sobie o wszystkim. Bardzo mi jej brakuje, byłam na cmentarzu zanieść jej świeże kwiaty i zapalić znicz. Wiem, że nikt inny tego nie zrobi.

Lisa się wyprowadziła, a Matt był bardzo załamany, tym co się stało. Wczoraj przyniósł mi karton z rzeczami Jesse. Nie był w stanie ich oglądać, zostawił sobie tylko kilka wspólnych pamiątek. Dzisiaj miał wyjeżdżać na studia. Jeżeli chodzi o szkołę, to dzisiaj rozpoczęcie roku. Ja dopiero od października będę tam chodzić. Bóle głowy powoli mijają na szczęście, ale nogę muszę jeszcze ćwiczyć. Od dwóch dni mogę poruszać się o kulach, słabo mi to wychodzi. Mam miesiąc na opanowanie tego. Reszta wakacji minęła bez niespodzianek. Przyjaciele wyciągali mnie w różne miejsca, chyba boją się, że mogę wpaść w depresję. Szczerze? Mnie też się wydaję, że jestem jej blisko, dalej co noc mam koszmary. Może są trochę mniej drastyczne, ale jednak nadal są.

*Ten sam dzień, perspektywa Christiana*

Pierwszy dzień w nowej szkole, tyle już ich było, że mam wyjebane na to. Nie ma co się zaprzyjaźniać czy coś, nie warto. Idę do klasy, na apel mi się nie chciało. Zawsze są tam nudy jak cholera dobrze, że babka w sekretariacie powiedziała mi gdzie iść. Wchodzę do klasy pierwszy. Zajmuję miejsce w ostatniej ławce pod oknem, zawsze tam siedzę i mam gdzieś czy wcześniej było ono zajęte. Powoli z chodzi się reszta. Jak zwykle dziwnie na mnie patrzą, jak by kurwa człowieka nie widzieli. Dobrze, że przynajmniej siedzę sam. W końcu jest i nauczyciel.

- Witajcie klaso - mówi na wejście - mam dla was kilka wiadomości. W tym roku dołączył do nas nowy uczeń. Wstań Christian, przedstaw się i powiedz coś o sobie.

Znowu się zaczyna, wstałem z opóźnieniem i mówię.

- Jak już to Cris, przeniosłem się tutaj z Sydney, to moja piąta już szkoła, pewnie długo tu też nie będę i tyle.

Usiadłem z powrotem na miejsce.

- Dobrze, dalsze informacje - kontynuuje nauczyciel - kto miał literaturę z panią Collins, będzie miał teraz innego nauczyciela, Rosalie z wiadomych przyczyn dołączy do nas dopiero w październiku. Numery szafek się nie zmieniły. No to chyba tyle, możecie iść do domu. Po drodze weźcie plan lekcji. Są imienne, więc patrzcie, co bierzecie. Do widzenia.

W końcu skończył. Ja mam już swój plan. Dali mi go w sekretariacie. Ciekawe co to za Rosalie i czemu jej nie ma. Pewnie kolejna rozpieszczona księżniczka, która przedłużyła sobie wakacje. Nagle dopada do mnie jakaś laska, kurde ona chyba nie ma lustra w domu. Tyle tapety ma na twarzy, że aż razi.

- Cześć przystojniaczku - mówi i przykleja się do mojego ramienia - jestem Nadia, słyszałam, że jesteś nowy. Może pokazać ci szkołę.

- Nie dzięki - odpieram i odklejam ją od siebie - sam dam sobie radę.

Nagle podeszło do nas jeszcze kilka osób.

- Cris tak?- odzywa się blondyn - jestem Aron, to moja dziewczyna Samanta, następnie Victoria, Mia, James i Cole. Nadie widzę już znasz. Jesteśmy elitą tej szkoły, my tu rządzimy. Z tego, co wiemy o tobie, jesteś idealnym kandydatem, żeby do nas dołączyć. To jak?

- Taka szansa pojawia się tylko raz - odzywa się Samanta, chyba - dobrze się zastanów, drugi raz nie będziemy proponować.

- No dobra, niech będzie - odpowiadam, przynajmniej nie będę się tu nudzić.

- Jeśli chcesz coś wiedzieć, to pytaj - odzywa się ruda, Mia jak się nie mylę.

- Kto to Rosalie i czemu będzie dopiero w październiku? - pytam.

- To zwykła dziwka, nie warto się nią przejmować - mówi Samanta.

- Dokładnie - popiera ją Victoria - była tak zazdrosna o naszą sławę, że spowodowała wypadek samochodowy, specjalnie oczywiście i dzięki temu pisali o niej przez prawie miesiąc.

- Pół szkoły ją miało jak nie więcej. - Śmieje się Aron - Podobno zrobiła sobie skrobankę przy okazji pobytu w szpitalu.

- Tak naprawdę, to była w szpitalu psychiatrycznym - odpowiada Cole - dlatego będzie dopiero w październiku.

- Jak nam nie wierzysz, to spytaj, kogo chcesz - stwierdza Nadia - każdy ci tu powie.

- Widzę, że macie ciekawych uczniów - mówię z uśmiechem ciekawe, jaka jest prawda, myślę - ja muszę już spadać, ogarnąć trochę dom, w końcu od niedawna tutaj mieszkam. Widzimy się jutro w szkole. Nara.

Pożegnałem się z nimi i wyszedłem, dziwna ta ich grupa. Widać, że naprawdę rządzą tą szkołą, wszyscy patrzyli na nich z lekkim strachem w oczach. Ciekawe rzeczy powiedzieli o tej dziewczynie, nie wydaje mi się, żeby były prawdziwe, ale kto tam wie, różni ludzie chodzą po świecie. Wsiadam do samochodu i wracam do domu.

*Październik, nagranie bloga Rosalie*

Dzisiaj pierwszy raz idę do szkoły, trochę się boję. Alice opowiadała, że Aron z Samantą strasznie się rządzą i mówią o mnie okropne rzeczy. Nie wiem, co ja im takiego zrobiłam do cholery. Przecież to on mnie zdradzał. Czy oni są aż tak zepsuci i okrutni? Jak reszta szkoły może w to wierzyć. Przecież przez rok chodziłam z nimi do klasy czy szkoły, a oni tak łatwo dali wiarę ich słowom. Najgorsze jest to, że obwiniają mnie o śmierć Jess. Jej brak dalej boli. Czasem mam ochotę zniknąć z tego świata, ale dziwnym zbiegiem okoliczności w tych momentach pojawiają się moi przyjaciele. Tak jakby czuli, że ze mną jest coś nie tak. Nawet nie wiedzą, jak mi pomagają. Cieszę się, iż ich mam. Kończę już. Wiem, że rzadko tu jestem, ale jakoś nie mam siły na to. Pa, pa.

★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★

Uwielbiam wasze komentarze :) liczę na więcej. :)

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz