Rozdział 45

753 49 198
                                    

*Perspektywa Crisa*

Mija pół godziny, gdy w mieszkaniu rozlega się dzwonek do drzwi. Idę otworzyć i wpuszczam do środka Marie i Zayna. Przyglądam się chłopakowi, nic a nic się nie zmienił. Przynajmniej w wyglądzie, bo jeżeli chodzi o charakter, to mam nadzieję, iż jest zupełnie inny. Zaprowadzam ich do salonu, gdzie czeka Louis. Widzę, jak chłopak spina się, na widok brata. Z resztą, wcale się mu nie dziwie. Sporo przez niego przeszedł, tak jak i ja. To on wciągnął mnie w nielegalne walki i wyścigi. Mało brakowało, a wszedł bym też w narkotyki. Na szczęście, Louis wybił mi to z głowy. Stoimy tak kilka minut, aż w końcu Zayn przerywa milczenie.

- Przepraszam Lou, za to nieporozumienie dzisiaj, z Twoją dziewczyną i za wszystko co zrobiłem w przeszłości. Byłem uzależniony od amfetaminy, to zrypało mi mózg. Wiem, że mnie to nie usprawiedliwia, ale chcę żebyś mi uwierzył, iż nie robiłem tego specjalnie. Gdy wyjechałem, po akcji z Mel, wpadłem na handlowaniu. Bylem czysty do tamtej pory, więc dostałem tylko zawiasy i musiałem zaliczyć odwyk. Tam zrozumiałem wszystkie moje błędy. Przyjechałem tutaj i zacząłem wszystko od nowa. Poznałem Marie, dowiedziałem się, że wy też tutaj jesteście. Chciałem się z wami spotkać, szczególnie z Tobą bracie, ale bałem się. Szczerze, to dalej się boję. Wiem, że wyrządziłem Ci wiele złego, z resztą, wam obu. Jak chcesz, możemy się nie widywać, już nigdy. Tylko proszę, wybacz mi.

Patrzę na Louisa i zastanawiam się, co zrobi. Ja chłopakowi wybaczyłem, już dawno. Zrozumiałem, co przechodził. Miałem podobnie, jednak Louisa skrzywdził bardziej.

- Chce Ci wybaczyć, naprawdę. Ale ciągle mam w głowie to, co zrobiłeś mi, Crisowi czy Mel. Skrzywdziłeś wiele osób. Ciężko jest zapomnieć to wszystko. Rozumiem, że nie byłeś sobą. Ale naprawdę, prawie mnie zniszczyłeś, gdyby nie Christian, teraz mógłbyś odwiedzać mój grób.

Wzdrygam się na to wspomnienie. Miałem wtedy wiele szczęścia, że udało mi się zdążyć na czas. Podchodzę do Louisa i kładę mu rękę na ramieniu. Trochę go to uspokaja. Zayn stoi w szoku i patrzy na brata.

- Tto może ja już pójdę. - Mówi i kieruje się do wyjścia.

- Poczekaj. - Woła za nim Marie. - Nie przyszliśmy tutaj, w końcu na spotkanie towarzyskie. Mamy wam pomóc znaleźć dziewczyny i wytłumaczyć tą sytuację Alice.

- Faktycznie. To jest teraz priorytetem. - Odzywam się.

Nagle słyszę, jak dzwoni mi telefon. To Erik, mam nadzieję, że nie pogorszyło się jego ojcu.

Ja: Co tam stary? Stało się coś?

Erik: Można tak powiedzieć. Ojciec wzbudził się niedawno.

Ja: To wspaniałe, cieszę się. Jak się czuje? Mówił coś?

Erik: Właśnie w tej sprawie dzwonię. Jak na razie bada go lekarz, ale wcześniej powiedział mi, że dostał od kogoś zdjęcia, moje zdjęcia, całego we krwi. Myślał, że nie żyje, dlatego ten zawał.

Ja: O kurwa, co za człowiek mógł zrobić coś takiego. Trzeba naprawdę mieć porąbane w głowie.

Erik: Weź mi nie przerywaj. Trochę nad tym myśleliśmy z Alexem i doszliśmy do wniosku, że ktoś chciał się nas pozbyć z miasta, czymś takim. Podejrzewamy tego kolesia od Rose. Jest was mniej, jesteście rozkojarzeni. Może planuje też coś dla Alice i Ciebie. Tak żeby Rose została sama.

Ja: Jasna cholera, nie chcieliśmy was martwić, ale Alie pokłóciła się z Lou. A Rose poszła jej szukać. Sama, bo też się posprzeczaliśmy.

Erik: Lećcie jej szukać i to szybko, Alex niedługo do was dołączy. Samolot ma za dwie godziny. Ja postaram się dołączyć jutro. Nara.

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz