*Perspektywa Rose*
Dobra Rose, ruszaj tyłek i idź naprzód. Nikt za ciebie tego nie zrobi. Im szybciej się bujniesz, tym szybciej ktoś ci pomoże - pomyślałam i po raz kolejny spróbowałam wstać.
Nie wiem, skąd znalazłam siłę, aby się podnieść. Początkowo słabo mi szło, ale po chwili udało mi się przejść kilka metrów. Z każdym kolejnym krokiem miałam wrażenie, że coś słychać. Jakieś niewyraźne dźwięki, może ulica. Po kilku kolejnych metrach mój telefon zaczął wibrować. Zaczęło przychodzić powiadomienia o połączeniach i smsy. W końcu mam zasięg. Gdy skończyły przychodzić wiadomości, wybrałam numer Crisa, powtarzając cicho jego imię. Chłopak odebrał po drugim sygnale.- Rose skarbie, gdzie jesteś?
- Nnie wiem. Jaakiś las, jest ciemno. Proszę, pomóż mi.
- Już do ciebie jedziemy kochanie. Postaraj się utrzymać telefon w zasięgu, to Louis cię namierzy.
- Dobrze. Proszę, pospieszcie się. Tak mi zimno, wszystko mnie boli.
- Spokojnie kotek, jesteśmy nie daleko. Jeszcze kilka minut.
Nie miałam siły już nic mówić. Przeszłam około trzydziestu metrów, żeby zasięg się tak łatwo nie zgubił i zsunęłam się po drzewie. Christian cały czas się odzywał, ale moja ręka była zbyt ciężka, żeby utrzymać ją przy uchu. Siedząc zastanawiam się, jak długo byłam nieprzytomna i co on mi zrobił. Sprawdziłam godzinę, jest trzecia pięćdziesiąt siedem. Patrzę na sukienkę, jest podarta w kilku miejscach. Widać mi stanik, moje pończochy są w strzępach. Nagle czuję coś dziwnego, wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, byłam zbyt przestraszona i zdenerwowana. Nie, nie, proszę nie. To nie mogło się znowu stać, nie, nie, nie. Zaczęłam się trząść i bujać w przód i tył. Nie zwracałam już na nic uwagi, mój umysł zalały wspomnienia sprzed trzech lat. Nie zauważyłam nawet, gdy koło mnie pojawił się Cris. Nie widziałam nic, tylko obrazy z przeszłości, które tak bardzo pragnęłam zapomnieć...
*Perspektywa Crisa*
Dwa patrole były blisko i do nas dołączyły. Porucznik Moris nie chciał łapać uczestników wyścigów, więc pozwolił im włączyć syrenę. Zapewne jak dotrzemy na miejscu, to już nikogo nie będzie. I o to chodzi, będzie mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś ją znajdzie i coś jej zrobi. Na takich imprezach, nie ma miłych i pomocnych ludzi, wiem z doświadczenia. Mamy jeszcze około dwunastu minut, żeby dojechać. Nagle dzwoni mój telefon. Odbieram, nie patrząc kto.
- Włączył się jej telefon - mówi Louis - właśnie go namierzam. Twój sygnał już mam oznaczony, pokieruję was, jak będę miał jej. Na razie jest niestabilny.
- To super. Lou namierzył jej komórkę - informuję policjanta - pokieruje nas, gdy ustali dokładne miejsce.
W tym momencie czuję, że ktoś jeszcze chce się do mnie dodzwonić. Łączę połączenia i słyszę najpiękniejszy głos na świecie.
- Cris...
- Rose skarbie, gdzie jesteś? - pytam, na jej głos kamień spada mi z serca.
- Nnie wiem. Jaakiś las, jest ciemno. Proszę, pomóż mi.
Na te słowa, coś we mnie pęka. Ostatkiem sił powstrzymuje się, żeby nie odwrócić się do Cola i mu nie przyjebać. Jednak oni jeszcze dostaną sto razy mocniej, za każdą jej krzywdę.
- Już do ciebie jedziemy kochanie - mówię - postaraj się trzymać telefon w zasięgu, to Louis cię namierzy.
- Dobrze. Proszę, pospieszcie się. Tak mi zimno, wszystko mnie boli.
Moje nerwy już są w strzępach, Aron lepiej niech się modli, żeby adwokat za szybko go nie wyciągnął z tego aresztu. Próbuję się uspokoić, dla Rosie.
- Spokojnie kotek, jesteśmy nie daleko. Jeszcze kilka minut.
Dziewczyna, już nic mi nie odpowiada, słychać jakieś hałasy, chyba próbuje jeszcze iść, żeby utrzymać zasięg.
- Louis, masz ją?
- Tak - odpowiada, a ja włączam na głośno - Jedźcie jeszcze dwa kilometry prosto, potem skręćcie w lewo i jedźcie, aż dotrzecie do lasu. Następnie szukajcie znaku ograniczenia prędkości, stamtąd będziecie musieli już iść pieszo.
Porucznik nawet nie komentuje usłyszanych informacji, tylko jedzie zgodnie ze wskazówkami. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Cole potwierdza, że tu wcześniej parkowali. Rose do tej pory więcej się nie odezwała. Mówię do niej, żeby wiedziała, że jesteśmy już blisko. Martwię się coraz bardziej. Teraz nie słychać nawet, żeby szła. Louis kieruje jak mamy iść, po około dziewięciu minutach, dostrzegam dziewczynę, która siedzi pod drzewem i jakoś dziwnie się kiwa. Podbiegam do niej szybko, ale nawet mnie nie zauważa, tylko buja się w przód i tył.
- Rosie skarbie, to ja Cris. Znalazłem cię, co ci jest? Co się dzieje?
Rosalie nie odpowiada, tylko buja się jeszcze szybciej i powtarza w kółko.
- Nie, nie, nie. Proszę nie, zostaw mnie. Nie...
Po jej twarzy płyną łzy. Nie wiem co robić, ja ten widok, aż serce mi się łamie. Co oni jej kurwa zrobili. Biorę ją na ręce. W tym momencie dziewczyna zaczyna się rzucać, szarpać i krzyczeć, żebym ją zostawił i nie dotykał, nie znowu. Przytulam ją mocno do siebie i próbuje uspokoić. Po chwili przestaje się ruszać, jej wzrok nie wyraża żadnych emocji, jest dosłownie pusty. Niosę ją delikatnie, obok idzie porucznik Moris. Po jego minie widać że ma ochotę kogoś zabić. Oj, z wielką przyjemnością bym mu pomógł. Wychodzimy z lasu, koło radiowozu stoi już karetka. Kładę delikatnie Rose na noszach, dziewczyna dalej nie reaguje. Po małej kłótni z lekarzem, w końcu pozwalają mi jechać z nimi. Wysyłam wiadomość do przyjaciół z informacją, że ją znaleźliśmy i do którego szpitala jedziemy.
*Perspektywa Alice*
Cris pojechał szukać Rose, my nie mieliśmy już co robić pod domem Arona, więc wróciliśmy do mieszkania. Na miejscu był już Louis, przyjaciel Crisa. Nawet przystojny. Kurwa, o czym ja myślę. Tak bardzo się denerwuje, jak my wszyscy z resztą. Nagle Lou coś krzyczy, łapie telefon i dzwoni do Christiana.
- Włączył się jej telefon - mówi chłopak - właśnie go namierzam. Twój sygnał już mam oznaczony, pokieruję was, jak będę miał jej. Na razie jest niestabilny.
No w końcu jakaś dobra wiadomość. Louis co chwilę wpisuje jakieś komendy na laptopie. W ogóle nie rozumiem co i jak.
- Jest!!! - krzyczy - teraz już mi nie uciekniesz.
Nie wiem, o co mu chodzi, ale nie chcę mu przeszkadzać. Po chwili chłopak zaczął przekazywać Crisowi wskazówki, jak ma dojechać do Rose. Mam nadzieję, że w końcu ją znajdą. Mija jakieś pół godziny, gdy wszyscy dostajemy smsa. Domyślam się, że tej samej treści.
Cris: Znaleźliśmy ją, nie jest z nią dobrze. Jedziemy do szpitala tego, co ostatnio. Przyjedźcie, proszę, nie wiem co robić.
Musi być naprawdę źle, że napisał coś takiego. Zbieramy się szybko i jedziemy wszyscy do szpitala.
★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆
Jednak ją znaleźli. ..
Kto ciekawy, co jej się przypomniało???
CZYTASZ
Będziesz Moja!!!
Teen FictionByłam księżniczką. Piękna, mądra i bogata, razem z moją świtą byliśmy elitą szkoły. Miałam super przystojnego chłopaka, każdy chciał się ze mną przyjaźnić. Jedno tragiczne wydarzenie wszystko zmieniło. Po wypadku, w którym zginęła moja siostra, a ja...