Rozdział 48

655 46 154
                                    

*Perspektywa Louisa*

Odnalazłem adres kobiety, która mnie interesuje. Muszę tylko zgarnąć Crisa, niech chłopak czuje, że coś robi. Widzę, iż z tego wszystkiego, zaczyna mu trochę odwalać. Wstaje z za biurka, biorę kluczyki od samochodu i już mam wychodzić, gdy ktoś otwiera moje drzwi. Stoję jak wryty, nie mogę uwierzyć własnym oczom. To jest Alice, moja Alie. Biegnę szybko w jej stronę i mocno ją przytulam.

- Jak ja się cieszę, że wróciłaś. Tak się bałem o Ciebie. Miałem najgorsze myśli, że może ten świr, porwał też Ciebie, żeby zwabić Rose. Albo, iż stało się coś gorszego. - Mówię, dalej ją przytulając. - Już nigdy Cię nigdzie samej nie puszczę, zobaczysz.

- Poznałam Zayna. - Na te słowa, puszczam Alice i patrzę jej uważnie w oczy. - Już wiem, że wtedy z Marie, to nie byłeś Ty. Tak bardzo Cię przepraszam, powinnam z Tobą najpierw porozmawiać, a nie uciekać. Ale to tak bardzo bolało, że nie byłam w stanie tego zrobić. - Mówi cicho, spoglądając na swoje nogi.

- Spójrz na mnie. - Dziewczyna, nie reaguje. - Hej, Alie, proszę Cię, spójrz na mnie.

Blondynka po woli unosi oczy, widzę w nich zwątpienie, lekki strach, ale też miłość. Bardzo się z tego cieszę.

- Kocham Cię Alice.

- Cco powiedziałeś? - Pyta dziewczyna z szokiem.

- Powiedziałem, że Cię kocham. I szczerze mówiąc, liczyłem na inną odpowiedź. - Stwierdzam z uśmiechem.

Dziewczyna rzuca się na mnie, ze śmiechem i krzyczy.

- Też Cię kocham Lou.

Długo czekałem na te słowa. Podnoszę dziewczynę do góry i kręcę w kółko. W końcu, zaczyna kręcić mi się w głowie i upadamy razem na łóżko. Nagle Alice poważnieje.

- Powiedz, co się stało z Rosalie.

Opowiadam jej wszystkie wydarzenia z poprzedniego tygodnia. Oraz moje najnowsze odkrycia.

- Cholera, tak się boję o nią. Już tyle jej nie ma. Co on może jej robić?

- Spokojnie kochanie, znajdziemy ją. Chodź weźmiemy Crisa i pojedziemy do tej kobiety, o której Ci mówiłem. Erik jest akurat u ojca a Alex zostanie w mieszkaniu, w razie czego. Zayn również zna się na komputerach, więc razem z Marie, będą przeglądać, materiały prasowe z tamtego okresu.

Alie zgadza się ze mną. Przekazujemy wszystkim ich zadania i idziemy po Christiana.

*Perspektywa Crisa*

Nie wiem, co mam jeszcze zrobić. Cały Nowy Jork, oblepiony jest zdjęciami Rose, sam szukam jej całe dnie, pytając ludzi. Wyznaczyłem nawet nagrodę za informacje, do odbierania telefonów, zatrudniłem byłych policjantów. W końcu znają się oni na tej pracy i pomogą nam sprawdzać tropy. Ludzie są strasznie pazerni, każdy chce kasę za nic. Było już tak dużo telefonów, ale żaden nic nie wniósł nowego do sprawy.

Zrobiłem sobie godzinę przerwy, bo chyba zaczyna mi trochę odwalać. Dosłownie wszędzie widzę Rosalie, chociaż jej tam niestety nie ma. Gdy mam z powrotem wracać na miasto, do naszej sypialni wpada Louis z Alice. Ucieszyłem się bardzo na jej widok. Przytuliłem ją mocno. Chociaż Lou ma trochę szczęścia.

- Bierz rzeczy i jedziemy. - Odzywa się chłopak.

- Co się stało? Gdzie jedziemy? Ktoś wie coś o Rosie? Znalazła się?

- Spokojnie, nic konkretnego jeszcze nie mam, ale wpadłem na coś w związku z tą listą co sprawdzaliśmy. Musimy to sprawdzić, a Ty jedziesz z nami. Po drodze, Ci wszystko opowiem.

- Eh, no dobra. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie.

Po 45 minutach, jesteśmy na miejscu. Anna, kobieta do której przyjechaliśmy, mieszka w ładnym, piętrowym domku w spokojnej dzielnicy. Mam nadzieję, że kobieta będzie współpracować. Wchodzimy na posesję i dzwonię do drzwi. Po chwili otwiera starsza kobieta.

- Słucham państwa, szukacie kogoś?

- Tak, szukamy Anny Petterson. - Odzywa się Alice.

- To ja, w czym mogę pomóc? - Pyta.

- Chcielibyśmy porozmawiać o dziecku, które podrzuciła pani, pod drzwi sierocińca, trzydzieści lat temu. - Kontynuuje dziewczyna.

Kobieta zbladła gwałtownie, ręce zaczęły się jej trząść.

- Jja nnic nie wiem.

- A my myślimy, że dobrze pani wie, o co chodzi. Możemy wejść do środka, żeby porozmawiać? - Pyta Louis. - No chyba, że chce pani, robić przedstawienie dla sąsiadów, którzy nie znają pani poprzedniego nazwiska.

- No dobrze, wchodźcie. - Mówi kobieta.

Wchodzimy za nią do domu. Kieruje się ona do salonu i siada w fotelu. Idziemy w jej ślady i również siadamy, tyle że na kanapie.

- Mówcie, o co wam chodzi? Jeżeli chcecie pieniędzy, to ich nie mam.

- Nie chcemy pieniędzy, chcemy jedynie informacji. - Odzywa się Lou.

- Mówię przecież, że nic nie wiem.

- Nie wierzę pani. - Stwierdza Louis, uważnie ją obserwuję w tym czasie. Widać, że się czegoś lub kogoś boi. - Dwa tygodnie, przed porzuceniem dziecka, na pani konto wpłynęło 50 tysięcy, a miesiąc później, na konto pani siostry, matki i kuzynki, wpłynęło po 100 tysięcy, z tego samego numeru konta. Policja była wtedy zbyt leniwa, żeby wszystko dogłębnie sprawdzać. Ale my tacy nie jesteśmy. W końcu odkryjemy, skąd przyszły te pieniądze, a wtedy możemy wciągnąć panią w handel ludźmi. Lepiej niech sama pani powie, to co chcemy wiedzieć.

- Po co wam te informacje? Przecież to było tak dawno. Nikomu to życia nie zmieni. Nikomu nie pomoże.

- I tu się pani zdziwi. - Mówię. - Ten chłopak, miał nieciekawe dzieciństwo. Chociaż można powiedzieć, że wyszedł na ludzi. - Widzę, że kobieta się wzdryga na te słowa. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Mam nadzieję, że się sprawdzi.

- Ale widzę, że doskonale pani o tym wie, prawda. - Mówię dalej. - Wie pani, ponieważ on tutaj był. Chciał się dowiedzieć, kim byli jego rodzice i dlaczego się go pozbyli jak śmiecia. A pani mu to powiedziała. - Kobieta zaczyna płakać. - Proszę mnie uważnie posłuchać, ten mężczyzna prawdopodobnie mnie pobił, prawie zabił ojca naszego przyjaciela i zaatakował ochroniarza, który do tej pory jest w śpiączce w szpitalu i na koniec prześladował i porwał moją dziewczynę. Jest on niebezpiecznym człowiekiem, musimy wiedzieć dlaczego uwziął się akurat na nią.

- Nie wierzę, żeby on mógł to zrobić. On nie jest taki. To dobry chłopak. - Odzywa się kobieta. - Jak nazywa się, ta Twoja dziewczyna?

- Rosalie Terner.

Kobieta patrzy na mnie w szoku. Widać, że zastanawia się nad tym, co powiedzieć i czy w ogóle się odezwać. W końcu przełamuje się.

- Dobrze, powiem wam wszystko od początku. Uważnie słuchajcie, bo nie będę powtarzać tego dwa razy. Nie potwierdzę również nic na policji. To jest tylko do waszej wiadomości. - Odzywa się Anna i zaczyna swoją opowieść.

Słuchamy wszystkiego i nie możemy uwierzyć, w to co ona mówi. Po woli, każdy element znajduje swoje miejsce. Zagadka, nie jest już dłużej tajemnicą. Musimy powiadomić o tym porucznika Morisa. Te fakty zmieniają wszystko, co do tej pory się dowiedzieliśmy.

★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★

Taka mała niespodzianka z okazji odnalezienia telefonu. :)

Mam nadzieję, że się cieszycie. :)

Trochę krótszy, niż poprzednio, ale dodany w ten sam dzień. :)

Kolejny zapewne w środę :) lub w czwartek. :)

Pozdrawiam :) i Buziaki przesyłam. :* ♥

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz