Rozdział 26

943 49 49
                                    

*Perspektywa Louisa*

Szukam tego kretyna wszędzie. Sprawdziłem już klub i kilka barów. Teraz jadę do jego domu. Mam nadzieję, że tam będzie, inaczej nie mam pojęcia, gdzie będę mógł go znaleźć. Obiecałem Alice, że z nim pogadam i mam zamiar dotrzymać słowa. Dojeżdżam pod posiadłość i widzę jego samochód, zaparkowany byle jak. Nareszcie, pewnie siedzi w siłowni lub na basenie. Obstawiam siłownię, wchodzę jak do siebie. Zawsze czułem się u chłopaka jak w domu, nie ważne gdzie akurat mieszkał. Szukam siłowni, po kilku minutach ją znajduję i tak jak myślałem brunet jest w środku. Widać, że dużo ćwiczył, jego koszulka jest cała mokra od potu, a worek treningowy jest rozwalony. Chłopak siedzi na ławce ze spuszczoną głową i płacze. Ostatnio widziałem jego łzy na pogrzebie matki. Podchodzę do niego powoli.

- No stary, nieźle odjebałeś - stwierdzam -wiem, że ci ciężko, ale to nie powód, żeby ranić jeszcze bardziej niewinną dziewczynę. W szczególności, iż ona już dosyć przeszła.

Cris podnosi na mnie wzrok widać, że jest zdezorientowany. Najwyraźniej złość już go opuściła.

- O czym ty kurwa mówisz?

- Raczej o kim? Mówię o Rose, dziewczyna opowiada ci swoje przeżycia. Jest to dla niej cholernie trudne, a ty po wszystkim zostawiasz ją bez słowa. Tego się po tobie nie spodziewałem - mówię, rozczarowany.

- Musiałem wyjść, inaczej bym coś tam rozjebał. Wyobrażałem sobie to wszystko, co mówiła. To było straszne. Nie mogłem znieść myśli o tym, jak bolesna jest jej przeszłość. A potem przypomniałem sobie jeszcze, co się stało z Megan. Widziałem, że Rose się przestraszyła. Gdybym nie wyszedł, to z pewnością bym ją bardziej wystraszył.

- Domyślam się, ale mogłeś jej chociaż coś powiedzieć - rzucam zrezygnowany - powiedziała ci, że jest wybrakowana i że możesz znaleźć sobie inną, lepszą dziewczynę, a ty po prostu wychodzisz.

- Że co kurwa? Co ona mówiła? Jak mogła coś takiego pomyśleć do cholery.

Chłopak wstał i zaczął chodzić w kółko, trzymając się za głowę. Widać, że zaczął od nowa się denerwować.

- Ja tego nie słyszałem - odzywa się załamany brunet - kurwa, jak zaczęła opowiadać o tym, że się cięła przez to wszystko, stanęła mi przed oczami Megan. Jej bezwładne ciało, całe we krwi. Wtedy w głowie zaczęło mi szumieć i nic już nie słyszałem. Wyszedłem, żeby jej bardziej nie przestraszyć. Cholera, co ona mogła sobie pomyśleć. Muszę do niej jechać.

- Czekaj, ogarnij się trochę. Ja zamówię kwiaty czy coś w tym czasie.

Chłopak wybiegł z siłowni, chyba pod prysznic. Ja zamówiłem kwiaty, niebieskie i czerwone róże. Z tego co Cris kiedyś wspominał, to jej ulubione. Trochę ciężko było znaleźć te pierwsze, no ale czego się nie robi dla przyjaciół. Zadzwoniłem jeszcze do Alice, opowiadając jej skróconą historie. Niech się dziewczyna nie martwi.

*Perspektywa Crisa*

Jestem w szoku, jak Rosalie mogła w ogóle coś takiego pomyśleć. Kurwa, to moja wina, mogłem tam zostać. Jednak wtedy na pewno rozjebałbym cały jej pokój. Biorę szybki prysznic, ubieram się w jakieś ciuchy i biegnę do samochodu. Lou jedzie ze mną, na szczęście się nie odzywa. Wspomina jedynie, że koleś z kwiatami powinien czekać koło szpitala. Jadę jak szalony, nie przejmuję się ograniczeniami. Muszę jak najszybciej wyjaśnić sytuację z Rosie. Cholera, a jak ona sobie coś zrobi przeze mnie. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Po kilku minutach, jestem pod szpitalem, na miejscu czeka już koleś z kwiatami. Rzucam mu kilka stów i biegnę do sali dziewczyny.

*Perspektywa Erika*

Nie mogę uwierzyć, że Cris tak potraktował Rose. Wydawał się być fajnym kolesiem. Ja sam od Alexa dowiedziałem się historii dziewczyny, w skrócie oczywiście. Kurde, próba gwałtu, depresja i cięcie się. Biedaczka, a ten chuj dołożył jej kolejne zmartwienia. Normalnie mam ochotę porządnie mu najebać. Chociaż znając jego możliwości, to sam pewnie bym oberwał. Siedzimy przed salą już kilka godzin, Rosalie nie chce nikogo widzieć. Jest załamana, gdybyśmy byli w domu, to siłą by nas nie wyrzuciła z pokoju. A tutaj nie mamy nic do gadania. Widzę jak Alice i Alex się denerwują. W końcu znają dziewczynę dłużej niż ja. Nagle do Alice dzwoni telefon, po kilku chwilach podchodzi do nas.

- Dzwonił Louis, znalazł w końcu Crisa i z nim rozmawiał. Podobno to jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Chłopak już tu jedzie, żeby to wyjaśnić.

- Nie ma mowy, żeby do niej wszedł - warczy wściekły Alex - po. moim. kurwa. trupie.

- Może faktycznie coś źle się zrozumieli - odzywam się.

- No jak źle do cholery - odpowiada Alex - powiedziała mu, że może znaleźć sobie inną dziewczynę, a on wyszedł. Co tu źle rozumieć.

- Różne są sytuacje - mówi Alice.

- Może i tak, ale on do niej nie wejdzie. Przez niego teraz cierpi i może być jeszcze gorzej.

- Nie zabronisz mi do niej wejść Alex.

Chłopak spiął się na te słowa.

- A chcesz się przekonać?

- Wyszło pewne nieporozumienie, jak porozmawiam z Rose, to wam to wytłumaczę. Lecz pierwsza ona to usłyszy. Więc przepuść mnie Alex, nie chcę ci nic robić, nie zmuszaj mnie do tego.

*Perspektywa Crisa*

Dochodzę pod sale Rosalie. Z daleka dochodzą podniesione głosy, jakby kłótnie. Podchodzę bliżej i słyszę głos Alexa.

- Może i tak, ale on do niej nie wejdzie. Przez niego teraz cierpi i może być jeszcze gorzej.

Kurwa, kurwa, kurwa. Muszę jej to szybko wyjaśnić.

- Nie zabronisz mi do niej wejść Alex - mówię.

Chłopak spiął się na te słowa.

- A chcesz się przekonać?

- Wyszło pewne nieporozumienie, jak porozmawiam z Rose, to wam to wytłumaczę. Lecz pierwsza ona to usłyszy. Więc przepuść mnie Alex, nie chcę ci nic robić, nie zmuszaj mnie do tego.

Wiem, że będę musiał też im powiedzieć. Normalnie mało kto o tym wie, ale jestem im to winien. Widzę jak Erik łapie za rękę Alexa i odciąga na bok. W końcu mam wolną drogę. Wchodzę do sali, ale dziewczyny w niej nie ma. Co jest do cholery? Może jest w łazience, podchodzę do drzwi i je otwieram. Jestem w szoku na to co tam zostaje.

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz