Rozdział 18

1.1K 64 65
                                    

*Nagranie bloga Rose*

Cześć, to znowu ja. Trochę się działo przez ten czas, co mnie nie było. Rehabilitacja idzie bardzo dobrze, Harry mówi, że przy takich postępach, mogę chodzić bez kul już za trzy miesiące. Po domu już się tak poruszam, lecz nie mogę się przemęczać. Mieliśmy kilka starć z Aronem i jego świtą, ale od czasu bójki z Crisem jest spokój. Choć to chyba bardziej niepokojące. Christian miał mały wypadek, leży w szpitalu. Ma tam spędzić jeszcze około tygodnia, co bardzo przeżywa. Odwiedzam go codziennie po szkole, bardzo się do niego zbliżyłam przez ten czas. Okazało się, że mamy sporo wspólnego. Głównie muzyka, filmy, wycieczki i zamiłowanie do gotowania. Tak chłopak gotuje i to lepiej niż ja, też byłam zdziwiona. Żałuję, iż go nie będzie dzisiaj przy mnie. Dziś kończę osiemnaście lat. Moi rodzice z tej okazji pojechali na wycieczkę. Nie dlatego, żebym mogła zrobić imprezę, tylko żeby mnie nie widzieć. Fajnie co nie... Nawet życzeń od nich nie usłyszałam. Za pół godziny mają być chłopaki samochodami, przewieziemy resztę moich rzeczy i zamieszkam już na stałe w naszym mieszkaniu. Z okazji tych moich urodzin, mamy zrobić skromne przyjęcie. W końcu mało kto traktuje nas jak przedtem. Przyjedzie też kilka osób z rodziny. Alice planuje jakieś niespodzianki, nie za bardzo mi się to podoba, ale nie mam nic do gadania. Wolałabym spędzić ten dzień tylko z przyjaciółmi. Dalej ktoś wysyła mi groźby, ale dzięki Crisowi i reszcie jakoś daję radę. Choć czasem jest blisko. Boję się, nie chcę wpaść w depresję jak trzy lata temu. Nie wiem, czy udałoby mi się tym razem z niej wyjść.

*Perspektywa Crisa*

Siedzę w tym szpitalu prawie tydzień i już mam dość. Gdyby nie odwiedziny Rosalie i reszty, chybabym się tu zanudził. Na szczęście głowa przestała mnie już boleć. Żebra jeszcze trochę czuć, ale nie jest źle. Większość siniaków już znikła. Dzisiaj Rose ma urodziny, nie mam zamiaru ich opuścić. Dziewczyna o tym oczywiście nie wie. Wypisuje się na żądanie, zaraz dostanę papiery i będę mógł iść. W tygodniu chłopaki podstawili mój samochód pod szpitalem, więc nie muszę nikogo powiadamiać o mojej decyzji.

- Oto wypis, recepta i reszta dokumentów - mówi lekarz - proszę za tydzień zgłosić się do chirurga, na kontrolę gojenia rany. Gdyby działo się coś niepokojącego, proszę przyjść do szpitala.

- Dziękuję doktorze, będę pamiętał.

- Dobrze, a więc życzę zdrowia i do widzenia.

- Do widzenia - odpowiadam, biorę papiery, torbę i wychodzę.

Po chwili jestem już w samochodzie, jadę do centrum poszukać jakiegoś wyjątkowego prezentu dla Rosalie. Jeszcze nie wiem, co to będzie, przeważnie takimi rzeczami zajmowała się służba. Mija dziesięć minut, gdy dojeżdżam na miejsce. Eh, no to czas na zakupy.

*Perspektywa Rose*

Było już po szesnastej, kiedy skończyłam rozpakowywanie. W końcu wszystko jest na swoim miejscu. Zostały mi niecałe dwie godziny na przygotowanie. Wskakuje pod prysznic, po umyciu wycieram się, zakładam bieliznę, nacieram skórę balsamem truskawkowym i wychodzę szukać sukienki. Przeglądam wszystko, co mam w garderobie. Ostatecznie każdy pokój ją ma, nie tylko Alexa. Wybieram czarnogranatową sukienkę z koronką, na cienkich ramiączkach, do połowy uda. Kręcę włosy i robie makijaż. Wyrobiłam się akurat na czas.

Zeszłam na dół wraz z pierwszym dzwonkiem do drzwi. W ciągu godziny zeszło się około trzydziestu osób. Siedem kuzynek, pięciu kuzynów, dziesięć osób ze szkoły i kilku znajomych. Muzyka głośno grała, alkohol i przekąski znikały błyskawicznie. Alice, Erik i Alex uzupełniali braki. Ja miałam zakaz ruszania czegokolwiek. Miałam tylko się bawić. Zabawa była bardzo udana. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.

- Zgadnij kto - mówi, a ja nie mogę uwierzyć w to, kto jest jego właścicielem. Odwracam się szybko i rzucam mu w ramiona.

- Co tu robisz Cris? Nie powinieneś być w szpitalu? - pytam.

- Nie mogłem przecież opuścić twoich urodzin skarbie - odpowiada - proszę.

Biorę prezent od chłopaka i odkładam na stolik do tego przeznaczony.

- Cieszę się, że jesteś - odzywam się - jak się czujesz? Może chcesz usiąść?

- Już dobrze, czasem żebra jeszcze dadzą o sobie znać, ale nie jest źle. Może zatańczymy?

- Chętnie - odpowiadam i idziemy na parkiet.

Bardzo fajnie mi się z nim tańczy. Powiedziałabym, że pasujemy do siebie sylwetką. Czuje się bezpiecznie w jego ramionach. Przetańczyliśmy prawie godzinę, poszliśmy się czegoś napić i wróciliśmy na się bawić. To były moje najlepsze urodziny. W pewnej chwili odezwał się Cris.

- Rose, bardzo cię lubię, mamy wiele wspólnego, dobrze czujemy się ze sobą, może i znamy się krótko, ale ja mam wrażenie, że o wiele dłużej. Bardzo mi się podobasz. Kurde gadam jak głupi.

- Nie, nie. Kontynuuj - mówię.

- No dobra, a więc Rose czy zostaniesz moją dziewczyną?

- Masz rację, znamy się krótko, ale czas nie jest najważniejszy. Miałam wrażenie, że lepiej się poznaliśmy ostatnio - stwierdzam i widzę, że chłopak coraz bardziej się denerwuje - tak, z wielką chęcią zostanę twoją dziewczyną.

Na te słowa chłopak dosłownie rzuca się na mnie. Podnosi mnie do góry i kręci w koło. Po chwili czuję jego usta na swoich, a wszyscy zaczęli bić brawo.

- Czemu się nie pochwaliłaś - mówi z wyrzutem Alice.

- No bo wydarzyło się to przed chwilą - odzywam się.

- No w końcu - stwierdza Alex.

- Pasujecie do siebie - dodaje Erik - już nie mogłem się doczekać, aż coś z tego wyjdzie.

- Ja też - mówi Alice - a teraz chodźcie wszyscy na dach.

- Na dach? - pytam - po co?

- Niespodzianka.

Mieszkamy na przedostatnim piętrze, więc wyjście na dach nie zajęło nam dużo czasu. Gdy byliśmy już wszyscy, niebo rozświetlily fajerwerki. Były naprawdę śliczne.

- Jak to załatwiłaś?

- Wynajęłam profesjonalną firmę, inaczej nie daliby mi pozwolenia - odpowiada dziewczyna.

- Jesteś mega - mówię - z resztą wszyscy jesteście. Bardzo się cieszę, że jesteście tu ze mną. To moje najlepsze urodziny i to dzięki wam.

Robimy wielkiego przytulasa. Fajerwerki się już skończyły, więc wróciliśmy do mieszkania. Impreza trwała dalej. Tańczyłam głównie z Christianem, chociaż było kilka odbijanych. Nagle zaczepiła mnie Sara, moja kuzynka.

- Świetna impreza kochanie - mówi - mamy dużo do obgadania, dawno się nie widziałyśmy. Musimy umówić się kiedyś na kawę.

- Z wielką chęcią, teraz też możemy porozmawiać, Cris akurat tańczy z Alice.

- Nie mogę, muszę już lecieć. Mama dzwoniła, żeby odebrać ją z lotniska. Miał to tata zrobić, ale coś mu wypadło.

Odprowadzam dziewczynę do drzwi. Gdy już mam zamykać dostrzegam jakąś paczkę. Wcześniej jej tu nie było. Biorę ją ostrożnie i zauważam, że jest na niej moje nazwisko. Stojąc w przedsionku, otwieram ją powoli. W środku znajdują się zdjęcia, moje zdjęcia. Jest ich pełno. Jak idę lub wracam ze szkoły, jak jestem w szkole, jak odwiedzałam Crisa w szpitalu, na zakupach, w restauracji. Nawet w moim domu, jak śpię. O kurwa, on był w moim pokoju. Ręce zaczynają mi się trząść, zaczyna brakować mi powietrza. Muszę szybko wyjść na dwór. Zostawiam paczkę tam, gdzie upadła i chwiejnym krokiem kieruję się do windy. Po chwili jestem już na dole i wychodzę na zewnątrz. Siadam na ławce i próbuje się uspokoić. Nagle ktoś zakłada mi worek na głowę, wiąże mi ręce i gdzieś ciągnie. Nie miałam siły krzyczeć czy się wyrywać. Po chwili czuję jakieś ukucie. Chyba coś mi wstrzyknęli, nie mam czasu nad tym myśleć, bo tracę przytomność. Ostatnie co widzę w głowie, to uśmiechnięta twarz Crisa.

★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★

Biedna Rose została porwana...

Ciekawe, co teraz z nią będzie...

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz