Rozdział 21

989 62 48
                                    

*Perspektywa Erika*

Jak wróciłem do mieszkania, większość gości już wyszła. Reszcie powiedziałem, że Rose źle się poczuła i poszła spać. W ciągu dziesięciu minut zostałem sam. Strasznie się denerwuję. Zacząłem przeglądać zdjęcia, które dostała Rose. Niektóre były wykonane tak, jakby ten, kto je robił, musiał być blisko. Czyli dziewczyna musi go znać, przynajmniej z widzenia. Chyba, że komuś to zlecił, ale od jednej osoby można dojść do drugiej. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Chodzę po całym mieszkaniu. Z nerwów zacząłem sprzątać. Gdy byłem gdzieś w połowie, zadzwonił telefon. Alex zrelacjonował mi, czego się dowiedzieli. Nie mogę uwierzyć, że to Aron i reszta. Są debilami, ale że aż takimi. Ciekawe czy to oni stoją też za tymi wiadomościami i zdjęciami. Teraz jadą do chłopaka i mam nadzieję, że ją znajdą. Rose nie zasłużyła na to, co ją spotyka. W oczekiwaniu na kolejne wieści, biorę się za dalsze ogarnianie mieszkania.

*Perspektywa Louisa*

Christian wpakował się po uszy, zakochał się, w końcu i to w dziewczynie z takimi problemami. Lecz przynajmniej się zmienił trochę. Już tak szybko nie rwie się do bójek i walk w klatkach. No i nie zalicza wszystkiego, co się rusza. Nie przypląta mu się, chociaż jakiś syf. Chłopak nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, a tylko spojrzał na Rose i nie mógł o niej zapomnieć. Jestem jej cholernie ciekaw. Co musi mieć w sobie ta dziewczyna, że tak na niego działa. Eh, jak na razie muszę ją odnaleźć. Wejście w system kamer trochę mi zajęło. Jednak się udało, obejrzałem scenę porwania i już miałem dzwonić do Crisa, gdy on pierwszy do mnie napisał.

Cris: Poszliśmy na policję. Przejrzeliśmy kamery, stoi za tym Aron, jej były. Teraz jedziemy do niego. Próbuj cały czas ją namierzać. Wątpię, żeby był aż taki głupi i trzymał ją w domu. Odezwę się później. Jak wylądujesz, weź taksówkę i jedź do ich mieszkania. Erik tam jest, nie będziesz sam.

No super, to dobrze, że wiedzą kto to zrobił. Prześledzę na kamerach trasę samochodu. Oni pewnie na to nie wpadli. Po pół godzinie zgubiłem ich gdzieś na obrzeżach. Sprawdzam mapę, kurwa przecież tam nic nie ma oprócz jakichś lasów. Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że chcą się pozbyć zwłok. Chyba za dużo filmów się na oglądałem. Mam taką nadzieję. Gdzieś po godzinie widać ich z powrotem na kamerach. Tym razem kierują się do domu tego całego Arona. Następnie oglądam, jak na podjazd wyjeżdżają samochody policji i Crisa. Po jakimś czasie wyprowadzają dwóch chłopaków w kajdankach. Jakiś czas później porucznik Moris, jak sprawdziłem, Cris i jeszcze jeden chłopak, wsiadają do samochodu i gdzieś jadą. Nie mam czasu tego sprawdzić, bo zaraz będziemy lądować. Składam sprzęt i zapinam pasy.

*Perspektywa Crisa*

Aron i James wylądowali na komisariacie. I dobrze, mam nadzieję, że szybko nie wyjdą. Słyszałem, że mają im zrobić testy na obecność alkoholu i narkotyków. Jak coś wykryją, pójdą siedzieć na dłużej. Jeden z policjantów potwierdził, że znaleźli auto, którym porwali Rose. Muszą jeszcze zbadać ślady, ale rejestracja się zgadza. Jak Cole to usłyszał, zaczął więcej mówić na ten temat.

- To był pomysł Arona, a właściwie nie do końca. Dostał on jakiś list, w którym było napisane, że około dwudziestej drugiej Rose wyjdzie przed budynek i wtedy będzie mógł się zemścić. Nie wiem dokładnie, bo nam go nie pokazywał. Stwierdził, że to świetny pomysł. Wtedy my też tak myśleliśmy. James załatwił jakiś środek usypiający.

- Przejdź w końcu do rzeczy, a nie kręcisz - mówi wkurzony porucznik Moris.

- Już, już. Pojechaliśmy pod jej blok. Nie mieliśmy konkretnego planu. Po dwudziestej drugiej dziewczyna faktycznie wyszła. Jakoś dziwnie się poruszała, ale to nam ułatwiło zadanie. Jak już mieliśmy ją w bagażniku, to jeździliśmy bez celu, aż dojechaliśmy na obrzeża. Gdzieś we wschodniej części miasta. Jest tam sporo lasów. Aron wpadł na pomysł, żeby ją tam zostawić. Wziął ją na ręce i poszedł razem z Jamesem w głąb lasu. Mnie się nie chciało ruszać, więc zostałem w samochodzie. Wrócili po jakiś czterdziestu pięciu minutach i pojechaliśmy do Arona. Tyle.

Chłopak skończył mówić, a ja miałem ochotę rozwalić mu ten ryj. Co za kretyn i idiota. Jak mógł pozwolić, żeby ją tam zostawili.

- Ruszaj się, pokażesz nam to miejsce - odzywa się porucznik McLaren.

- Nie wiem, czy tam trafię.

- Lepiej, żebyś je znalazł.

Chłopak wstał i poszedł za policjantami. Uparłem się, że pojadę z nimi. Muszę ją znaleźć.

- Nie pomyślałeś debilu, że oni mogli jej coś zrobić? - mówię wściekły do Cola - albo może jej się coś stać? Przecież po tym wypadku nadal chodzi o kulach i musi brać leki.

- Noo przecież powiedzieli, że to tylko kawał.

- Kawał? Zostawić ranną, nieprzytomną dziewczynę w nocy, w środku lasu, w październiku. Gdzie na dworze jest obecnie sześć stopni. Ty chyba masz coś z głową.

- Nie pomyślałem o tym.

- A ty kiedykolwiek myślałeś?!

- Koniec pogaduszek - mówi policjant - ruszaj szybciej dupę i jedziemy ją szukać. Módl się, żeby nic jej się nie stało.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy we wskazanym przez chłopaka kierunku. W trakcie jazdy zadzwoniłem do Alice, Erika i Louisa, żeby streścić im sytuacje. Od tego ostatniego dowiedziałem się, że jest już w drodze do mieszkania dziewczyny i że śledził ich samochód na kamerach. Podał mi ulicę, gdzie zniknęli z widoku i gdzie się z powrotem pokazali. Kazałem porucznikowi Morisowi jechać w okolicę starych fabryk i wezwać wsparcie. Policjant nic nie pytając, zrobił co mówiłem. Cholera, co raz bardziej boje się o Rosalie, w tamtej okolicy urządzane są nielegalne wyścigi. Zbiera się tam nieciekawe towarzystwo, a z tego, co wiem, to dziś wypadał termin kolejnego spotkania. Jeżeli coś się stanie mojej Rosie, to przysięgam, że ich wszystkich zabiję. Nawet policja mnie nie powstrzyma.

*Perspektywa Rose*

Idę powoli, sama nie wiem gdzie. Może nie powinnam się ruszać stamtąd. Może ktoś mnie będzie szukać. Cały czas myślę o Crisie, nie mogę go zawieźć. Muszę się postarać i jakoś się stąd wydostać. Nie wiem, kto mi to zrobił, nie widziałam twarzy. Strasznie mi zimno, cała się trzęsę. Mam na sobie tylko sukienkę i trampki. Na szczęście, przez kule, nie mogę nosić innych butów. Noga strasznie mnie boli, jest mi słabo. Po zrobieniu kilku kroków potykam się o konar i upadam. Nie mam już siły, z tego wszystkiego łzy lecą mi strumieniami. Nagle pod ręką czuję jakiś przedmiot, podnoszę i okazuje się, że to moja komórka. Musiała wypaść jak mnie niósł, czyli idę w dobrym kierunku. Boże spraw, żeby działała. Sprawdzam ją dokładnie, ma wszystkie części, ale pęknięty ekran. Ręce tak mi się trzęsą, że dopiero za trzecim razem udaje mi się ją uruchomić. Czekam niecierpliwie i tak - działa. Mam ochotę skakać z radości. Próbuje zadzwonić do Crisa, ale kurwa nie ma zasięgu.

Dobra Rose, ruszaj tyłek i idź naprzód. Nikt za ciebie tego nie zrobi. Im szybciej się bujniesz, tym szybciej ktoś ci pomoże - pomyślałam i po raz kolejny spróbowałam wstać.

★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆

No i Rose żyje i jej szukają. .. Ale czy ją znajdą... A może trafi na nielegalne wyścigi...

Gwiazdki i komentarze motywują. :)

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz