Rozdział 43

768 47 148
                                    

*Perspektywa Erika*

Podchodzę do nich
i mocno ich przytulam.
Z takimi przyjaciółmi,
można do piekła iść.


Po pół godzinie, jesteśmy na lotnisku, samolot już na nas czeka. Lot trwa dwie godziny. Jestem bardzo zestresowany. Po wylądowaniu, kierujemy się na prywatny parking, gdzie czeka na nas samochód, pakujemy swoje torby i jedziemy do szpitala. Po 25 minutach, jesteśmy na miejscu. Kierowca jedzie zaparkować, a my biegniemy do środka. Podczas lotu, sprawdziłem plan szpitala, więc nie zatrzymując się w recepcji, biegniemy trzecie piętro.

Na korytarzu, wpadamy na moją matkę, siedzi zapłakana na plastikowym krzesełku. Szybko do niej podchodzimy.

- Erik? Co Ty tu robisz? - Pyta.

- No jak to co. Dzwonili do mnie, więc przyleciałem. Rose załatwiła samolot. Co z ojcem?

- Jest źle. - Mówi. - Jego stan jest krytyczny. Najbliższe 48 godzin będzie decydujące.

Kurde, wiedziałem, że jest źle. Jednak miałem nadzieję, iż coś się zmieni, do tego czasu. Siedzimy w szpitalu, prawie 15 godzin. Mówiłem reszcie, żeby pojechali do mnie, do domu, odpocząć, ale nikt się nie zgodził. Stan ojca pozostaje bez zmian. Nawet nie wiemy, co go spowodowało. Według lekarza, musiał to być, bardzo silny stres. Mama, nie wie, żeby coś się działo w firmie czy rodzinie. Więc jak na razie, pozostaje to zagadką.

- Mamo, jedź do domu. Ledwo trzymasz się na nogach. Prześpij się chociaż trochę. My tu zostaniemy.

- Dziękuję synku, ale wiesz, że nie jestem w stanie zostawić ojca. Chociaż mnie nie widzi i prawdopodobnie nie słyszy. To jednak jestem przy nim.

- Wiem mamo, wiem. Ale ja zostanę. Będę Cię o wszystkim informować. Może wtedy, ich również uda się namówić na krótki odpoczynek. - Mówię i pokazuje na moich przyjaciół, którzy śpią pod ścianą. - Widzisz jacy są uparci.

- Widzę, że znalazłeś prawdziwych przyjaciół, bardzo się z tego cieszę. Poczekajmy chwilę, na to, co powie lekarz. Potem może na chwilę, pojadę do domu.

- Dobrze mamo. O patrz, właśnie idzie lekarz.

- Panie doktorze, jak z moim mężem? - Pyta mama.

- Niestety, jest bez zmian. Jego stan dalej jest krytyczny, utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej. Na szczęście, nic się nie pogorszyło. Powinniście jechać do domu, trochę odpocząć, zawiadomimy was gdy sytuacja ulegnie zmianie.

- Zastanowimy się nad tym, dziękuję za informacje.

Lekarz kiwnął głową i wrócił do swoich pozostałych zajęć.

- Widzisz mamo, mówiłem. Jedź do domu, zabierz moich przyjaciół, ja tu poczekam.

- Dobrze, ale pod warunkiem, że zmienię Cię popołudniu i Ty pojedziesz odpocząć.

Eh, najchętniej w ogóle bym nie wychodził. Ale wiem jaka mama jest uparta. Widzę, że potrzebuje snu. Zanim nie obiecam, jej tego co chce, to nie pojedzie do domu. Zgadzam się więc na jej propozycje i idę obudzić resztę.

- Hej, pojedziecie z moją mamą do domu.

- Nie zostawimy Cię samego. - Mówi Alex.

- Tym mi pomożecie. Inaczej ona wcale nie pojedzie odpocząć. Tak przynajmniej coś zje i się prześpi. Nawet w takiej sytuacji, goście są dla niej ważni.

- Dobrze, to Alice, Louis i Christian, pojadą z Twoją mamą, a ja i Alex zostaniemy z Tobą. Później przypilnujemy, żebyś Ty odpoczął. - Odzywa się Rose.

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz