Rozdział 34

886 52 146
                                    

*Tydzień później, perspektywa Rose*

Minął tydzień, a my dalej nic nie mamy. Żadnego śladu Sary, jej matka nic nie wie. A przynajmniej tak twierdzi. Na wszelki wypadek, Louis zamontował jej podsłuch. Mamy już wszystkie nazwiska z listy zdjęć. Wszystkie 17, skreśliliśmy już 8. Zostało 9 do sprawdzenia. Dzisiaj ma zapaść wyrok w sprawie mojego porwania. Bardzo się denerwuje, będę ich widzieć po raz pierwszy od tam tego wydarzenia. Nie byli obecni, gdy ja zeznawałam i nie byłam na żadnej rozprawie. Trochę się boję, dowody były bardzo mocne, sędzia jest po mojej stronie, ale mam dziwne odczucia. Tylko Cole się przyznał,  Aron i James twierdzili, że to była cześć zabawy, na którą wyraziłam zgodę, byłam pijana i sama zrobiłam sobie te wszystkie siniaki i rany. Chciałabym, żeby było już po wszystkim. Dobrze, że Cris i przyjaciele będą ze mną. Inaczej nie wiem, czy dałabym radę.

- Hej kochanie. - Mówi Cris. - Gotowa? Wszyscy już czekają.

- Bardziej już nie będę. - Odpowiadam i idziemy do reszty.

- Widzę, że coś Cię dręczy. Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko, prawda?

- Tak wiem. Po prostu musiałam zakończyć współpracę z firmami rodziców Arona i Jamesa. Niektórzy mają mi to za złe. Ja mam pakiet kontrolny, więc nie mieli nic do gadania. Zarzucają mi, że sprawy osobiste, wpływają na interesy. A to nie prawda, może nie chce mieć nic wspólnego z ich rodzinami, ale mam od tego ludzi, nie musiałabym ich widzieć. Tyle, że firma ojca Arona sabotuje moją a rodzice Jamesa notorycznie mnie obrażają w mediach. W takich przypadkach nie wyobrażam sobie dalszej współpracy.

- Rozumiem, nie przejmuj się innymi. Na pewno są zazdrośni o Twoją pozycję. Do tej pory nikt nie wiedział, że to Ty jesteś właścicielką całego majątku. Teraz będą jeszcze bardziej plotkować. Jeżeli chodzi o firmę, to ja bym zrobił to samo.

- Co byś zrobił tak samo? - Pyta Alice.

Christian spogląda na mnie pytającym wzrokiem. Kiwam głową na tak, że może im powiedzieć.

- Na miejscu Rose, też bym zakończył współpracę z firmami rodziców Arona i Jamesa. Szczególnie po tym co oni robią.

Chłopak streścił im obecną sytuację.

- Brawo kochana. - Odzywa się Alex. - Pokazałaś siłę, niezależność i to że się znasz na prowadzeniu firmy.

- Oraz to, że nie dasz sobą manipulować i obrażać. - Dodaje Erik.

- Jeszcze nie prowadzę firmy, jedynie tą decyzję podjęłam. Obecny zarząd był przeciwko,  ale rada nadzorcza, która obecnie zarządza większością mojego majątku, mnie poparła.

- I dobrze zrobili. - Mówi Lou. - Przejrzałem w wolnej chwili kilka sprawozdań i dokumentów dotyczących ich firm. Współpraca z nimi przynosiła straty. Wcześniejsze zyski były też niewielkie. Twoja decyzja wyjdzie na dobre, dla Ciebie.

- Dziękuję wam. Cieszę się, że we mnie wierzycie.

- Oczywiście, od tego jesteśmy. A teraz chodźcie, bo się spóźnimy. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć ich miny gdy zapadnie wyrok skazujący. - Mówi Alice.

Wybuchamy śmiechem. Ubieramy się ciepło, w końcu jest grudzień i wychodzimy.

*Perspektywa Crisa*

Jesteśmy już na miejscu. Do rozpoczęcia rozprawy, zostało 10 minut. Rose nie chce jeszcze wchodzić do środka. Stwierdziła, że poczeka do ostatniej chwili. Przed wejściem do sądu znajduje się bardzo dużo dziennikarzy. Na szczęście nie wpuścili ich do środka. Wchodzimy w końcu na salę rozpraw. Siadamy w ławce przeznaczonej dla oskarżyciela. Po przeciwnej stronie, znajduje się trzech chłopaków, których najchętniej był załatwił, wraz z adwokatami. Próbują uchodzić za niewiniątków, ale słabo im to wychodzi. Czekamy chwilę, aż w końcu wstaje przewodniczący ławy przysięgłych i ogłasza werdykt.

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz