*Perspektywa Rose*
Idę już godzinę, a mam wrażenie, jakby to było o wiele dłużej. Wszystko mnie boli, nie mam już siły. Siadam na jakimś złamanym drzewie i odpoczywam. Tak bardzo tęsknię za Crisem i resztą. Nie wiem, co się z nimi dzieje. Jak sobie radzą z tym wszystkim...
Czy Alice się odnalazła? Co z ojcem Erika? Jak się czuje Niall? Niby to tylko ochroniarz i to jego praca, ale polubiłam chłopaka. Wiem, że przeważnie brał mniej niebezpieczne zadania, chociaż to nie wyglądało na bardzo groźne. Zdecydował się na nie tylko dlatego, że jego narzeczona jest w ciąży i potrzebuje dodatkowych pieniędzy.
Martwię się nawet o tego chuja Louisa. Chyba naprawdę ze mną źle. Rozglądam się uważnie, kurde nie wiem, co dalej robić. Nie słyszę żadnych samochodów, czyli nie zbliżam się do szosy. Ciekawe, czy nie kręcę się w kółko. W końcu mam koszmarną orientację w terenie.
Pewnie większość ludzi na moim miejscu, by się bała. Jednak ja swój limit strachu, przekroczyłam kilka dni temu, gdy Mike przyznał się, iż to on napadł na mnie w parku, cztery lata temu. Naglę, zdaję sobię sptawę, iż pogodziłam się ze swoją śmiercią. Jeżeli nikt mnie nie znajdzie, to właśnie ona mnie czeka. Szkoda mi tylko Christiana i moich przyjaciół. Wiem, że tylko oni będą szczerze przejęci moim odejściem.
Życie nie ułożyło się tak, jak miałam to zaplanowane. Te wszystkie tajemnice, które wyszły na jaw w ciągu ośmiu miesięcy sprawiły, iż moje plany straciły sens. Starałam się dla rodziców i siostry, a okazało się, że nie mam nikogo. Ciotki, wujkowie, czy kuzyni, to tylko pozory, w mediach kochana rodzinka, a normalnie z wielką przyjemnością wbiją Ci nóż w plecy.
W tej chwili jedynie dla czterech osób mam ochotę żyć. Tylko szkoda, że nie mam tyle siły. Moje powieki są takie ciężkie, robię się strasznie senna, moje serce biję coraz słabiej. Opieram się o rosnące drzewo i czuję, jak odpływam. Gdzieś z daleka dochodzą mnie jakieś głosy, ale nie jestem już w stanie uchylić oczu...
*Perspektywa Crisa*
Zanim zdążyliśmy wejść w las, przyjechał porucznik Moris. Wyjaśniliśmy mu pokrótce sprawę. Wysłał on dwóch mundurowych do posiadłości, po Mike'a. Resztę rozdzielił i wysłał w kilku kierunkach, żeby szukali Rose. My również poszliśmy. Helikopter z kamerą termalną ma być za kwadrans, a psy za pół godziny.
Kurwa, dlaczego to tak długo będzie trwać. Powinni już w tej chwili tutaj być. Wiem, że Moris załatwił wszystko najszybciej jak mógł, ale nie zmienia to faktu, że i tak jeszcze trzeba czekać. Krążymy po lesie już prawie godzinę. Jak na razie nie ma żadnych śladów Rose. Naglę, odzywa się krotkofalówka policjanta, który szedł z nami.
- Anders do wszystkich patroli, mamy ją, powtarzam mamy ją. Kierujemy się do punktu zbiórki. Potrzebne wsparcie medyczne.
Cholera, biegniemy szybko z powrotem. Nie jest to łatwe, wszędzie pełno gałęzi i nierówności. Jest ciemno, latarki nie dają dużo światła. Po dziesięciu minutach jesteśmy już na miejscu. W tym samym czasie, z lasu wychodzi policjant niosący Rosalie na rękach. Szybko podbiega do karetki i kładzie dziewczynę na noszach.
Zbliżamy się do nich i widzimy jak ratownicy, reanimują Rose. Dziewczyna jest strasznie blada, nie zauważam jednak żadnych siniaków czy ran, jedynie kilka zadrapań, które zapewne zrobiła sobie podczas ucieczki. Proszę, niech się ona w końcu obudzi.
Cały czas jesteśmy przy niej. Jestem tak skupiony na moim skarbie, że nie słyszę żadnych głosów, a przecież muszą takie być, gdyż co chwilę coś przy niej robią. Mija pięćdziesiąt minut, a serce Rose nadal milczy. Jestem załamany wiem, że reanimacja trwa tylko godzinę. Po tym czasie uznają ją za zmarłą. Zostało więc niecałe dziesięć minut.
CZYTASZ
Będziesz Moja!!!
Teen FictionByłam księżniczką. Piękna, mądra i bogata, razem z moją świtą byliśmy elitą szkoły. Miałam super przystojnego chłopaka, każdy chciał się ze mną przyjaźnić. Jedno tragiczne wydarzenie wszystko zmieniło. Po wypadku, w którym zginęła moja siostra, a ja...