Rozdział 47

669 46 180
                                    

*Perspektywa Louisa*

Minął tydzień, a my dalej nie wiemy nic o Rose i Alie. Cris wychodzi z siebie, przez cały czas. Alex i Erik wrócili w ten sam dzień, w którym zniknęła dziewczyna. Marie i Zayn przychodzą codziennie, żeby pomóc nam w poszukiwaniach. Jeszcze mu nie wybaczyłem, ale toleruje jego obecność, póki jest przydatna. Wiem, że detektyw King mówił, iż sprawdzili wszystkich z naszej listy, ale mimo to, ja sprawdzam ich ponownie. Może coś przeoczyli, albo nie grzebali tak głęboko. Ja prześwietlam ich od dzieciństwa.

Zostało mi jeszcze trzech. Gdy trafiłem na coś ciekawego. Niejaki Mike Collins, urodzony 23.06.1887 roku, w Nowym Jorku. Rodzice nieznani, wychował się w domu dziecka. Zaliczył kilka rodzin zastępczych, ale nie wytrzymał w nich długo. Najdłuższy jego pobyt trwał pół roku. Po skończeniu 15 lat, przebywał już nieprzerwanie w ośrodku. Mając 18 lat, podjął pracę na trzech etatach, żeby zarobić na studia. Mimo to, skończył je jako jeden z najlepszych. Następnie zniknął na 3 lata. Potem zatrudnił się w szkole, jako nauczyciel matematyki, w tym samym roku, w którym Jessica zaczynała naukę w tym liceum. Hmm dziwny zbieg okoliczności, tym bardziej, iż inicjały podane w pamiętniku się zgadzają.

Zaczynam szczegółowo go sprawdzać. Jego dzieciństwo, nie było ciekawe. Nie wiem, czy miał takiego pecha, czy ktoś go nie lubił, ale trafiał na bardzo nieciekawe rodziny zastępcze. Włamałem się do akt sierocińca, w którym głównie przebywał, więc wiem. W pierwszej był regularnie bity, chociaż miał tylko 5 lat, wrócił po miesiącu. W drugiej matka, nie dawała mu jedzenie, do póki na nie, nie zarobił, zmuszony był do żebrania, zabrano go po 7 tygodniach, miał 8 lat. Gdy skończył 10, przebywał 4 miesiące w miejscu, w którym można powiedzieć, że zrobili z niego służącego. Musiał sprzątać, gotować, prać, prasować itp. Jednak najgorzej miał ostatnim razem, w wieku 14 lat trafił, do z pozoru miłego małżeństwa, mieli oni dwie córki. Chłopak przebywał tam poł roku. Po tym czasie uciekł, odnaleziono go po kilku miesiącach. Nie chciał wrócić już do tamtej rodziny. Pracownikom zajęło rok, wyciągnięcie od niego informacji o ucieczce. Przyznał, iż był on molestowany i wykorzystywany seksualnie, przez przybranego ojca. Nikt mu w to nie uwierzył, ale po tych wydarzeniach, już go nie adoptowano. Jeżeli to wszystko prawda, to znaczy, że dzieciństwo miał naprawdę przerąbane.

Ciekawe kim byli jego rodzice, chociaż nie wiem, czy można ich tak nazwać. Szukam coraz głębiej, hmm dziwne, bardzo mało mogę znaleźć. Podobno, podrzucono go pod drzwi sierocińca. Po przejrzeniu kamer odnaleziono kobietę, która to zrobiła, jednak po zbadaniu jej okazało się, że ona nigdy nie urodziła dziecka. Nikt nie zgłaszał zaginięcia czy porwania dziecka, w tamtym czasie. Nie odkryto więc kim byli jego prawdziwi rodzice. Jak na zwykłe oddanie dziecka, to dużo kombinowania. Muszę odnaleźć tą kobietę. Coś czuję, że za odpowiednią kwotę, sporo się od niej dowiemy.

*Perspektywa Alice*

Już od tygodnia, nie widziałam Lou i reszty. Tak ciężko to znieść, rodzice wyjechali, brat jest na studiach a siostra ma tylko 5 lat. Bardzo brakuje mi rozmowy z Rose, z resztą tęsknię za nimi wszystkimi. Właczam telefon i od razu dostaje setki wiadomości. Nie wiedziałam, że aż tyle tego będzie. Nagle komórka zaczyna grać, widzę numer Alexa, więc odbieram.

- Alice? To Ty? - Pyta chłopak.

- Tak ja, a niby kto miałby odbierać mój telefon. - Odpowiadam.

- Dzięki Bogu. - Mówi z ulgą w głosie Alex. - Gdzie jesteś? Nic Ci nie jest? Kiedy wrócisz?

- Spokojnie, po woli. - Śmieje się. - Jestem w bezpiecznym miejscu, nic mi nie jest. Ale nie wiem kiedy wrócę.

- Jesteś nam tu potrzebna. Louis zamknął się w pokoju i już od tygodnia siedzi w komputerach i próbuje znaleźć Ciebie i Rose, Cris to cień człowieka, przez to wszystko. Erik, co drugi dzień lata na kilka godzin do ojca, normalnie jest strasznie zmęczony, gdyby nie Zayn i Marie, to wszystko by się posypało.

- Jaki Zayn? I czemu Lou szuka Rose? - Pytam.

- No to Ty nic nie wiesz? Przecież ten świr, porwał Rosalie, tydzień temu, gdy wyszła Cię szukać.

O cholera, to ja się tu zadręczam z powodu złamanego serca a Rose przechodzi niewiadomo jakie katusze. Muszę szybko do nich jechać.

- Hej Al, jesteś tam?

- Tak, tak. Za godzienę u was będe. Narazie.

Rozłączam się szybko i biegnę pod prysznic. Po 20 minutach, jestem już gotowa. Biorę torebkę i kluczyki od samochodu. Mam nadzieję, że nie będzie dużych korków na mieście, chcę jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu.

Na miejsce docieram po pół godzinie. Wchodzę szybko do środka, w salonie wpadam na Louisa, który przytula Marie. Kurde, mógłby się chociaż trochę powstrzymać w moim mieszkaniu. W pewnym momencie, Marie mnie zauważa, odsuwa się od chłopaka i mówi.

- Alice, tak się cieszę, że w końcu wróciłaś. Lou tak strasznie się martwi, tak samo jak my.

- Taa, właśnie widzę. Wygląda na bardzo zmartwionego. - Odzywam się, wskazując na chłopaka, stojącego w salonie.

Marie wymieniła się z nim spojrzeniem. Widać było, że szatyn nie rozumie o co mi chodzi. Nagle uderza się ręką w głowę.

- No bo ja głupi się nie przedstawiłem. - Stwierdza. - Jestem Zayn, widzę iż mój braciszek znalazł naprawdę śliczną dziewczynę. - Mówi z uśmiechem i puszcza mi oko, za co obrywa od Marie. - No co, prawdę mówię. - Widząc minę dziewczyny, dodaje. - Oczywiście, Ty jesteś najśliczniejsza skarbie. - I całuje ją w czoło.

Stoję i patrzę na tą scenę, nic nie rozumiejąc. Jaki brat, Louis nie mówił, iż ma brata. Przyglądam się uważnie chłopakowi, hmm włosy ma jakby trochę dłuższe, na twarzy, koło oka, ma małą bliznę i chyba tatuaż na ręce. Cholera, czy mógłbym się tak pomylić. Moje przemyślenia przerywa Alex, ktory wbiega do salonu i dosłownie się na mnie rzuca. Chłopak zrobił to z taką siłą, że oboje przewróciliśmy się na kanapę. Dobrze, że tam stała, bo inaczej by mnie jeszcze połamał.

- Aalex, puść mmnie. Nnnie mogę ooddychać.

- Przepraszam. - Mówi i odsuwa się. - Nie chciałem tak mocno, a po za tym, to się stęskniłem za Tobą.

- Eh, ja za wami też. Gdzie jest Lou? Muszę go przeprosić.

- Tak jak mówiłem, jest w waszej sypialni. W końcu nie przeniosłaś rzeczy do siebie, gdy Sara się wyprowadziła.

- Faktycznie, zapomniałam o tym. - Mówię. - Miło było Cię poznać Zayn, chociaż wolałabym, żeby to było w innych okolicznościach.

Chłopak kiwa głową, zgadzając się ze mną. Ja macham jeszcze Marie i kieruję się na górę, mam nadzieję, że Lou mi wybaczy. Potem skupimy się na odnalezieniu Rose.

*Perspektywa Rose*

Nie jem ani nie piję nic od tygodnia. Czasem wypiłam kilka łyków z kranu w łazience, ale nie dużo. Po trzech dniach, zaczęło mi się przejaśniać w głowię. Teraz pamiętam już wszystko, za to jestem strasznie słaba. Ledwo starcza mi siły, na to żeby iść do łazienki. Za każdym razem biorę kilka łyków wody. Dużo mi to nie daje, ale przynajmniej nerki jeszcze mi działają. Nie wiem jak długo wytrzymam. Schudłam około 10 kilo, chociaż nie umię dokładnie ocenić.

Nie mam pojęcia, dlaczego on mnie porwał. Od wydarzeń w parku, nie widziałam go ani razu. Jedynie przysyła mi to jedzenie, pięć razy dziennie. Nie wiem, dlaczego jeszcze to robi. Jeżeli do tej pory nic nie zjadłam, to powinien się połapać, że i tak nie zjem. Chciałabym poznać jego motywy, dowiedzieć się, dlaczego ja. Co ja mu takiego zrobiłam, że tak mi się odpłaca. Wstaję powoli z łóżka, czuje jak kręci mi się w głowie. To normalne w moim obecnym stanie, zaraz powinno mi przejść. Kieruję się w stronę łazienki, gdy jestem w połowie drogi, nagle widzę ciemność przed oczami i upadam na podłogę.

★★★★★★★★★★★★★★★★★

W końcu jest 47 :)

Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale zgubiłam telefon. A na drugim, strasznie niewygodnie mi się piszę.

Alice w końcu wróciła :) cieszycie się???

Mam pytanie :)
Jak bardzo mielibyście mi za złe, gdyby Rose się nie odnalazła???

Miłego czytania :)

Pozdrowienia i Buziaki :* ♥

Będziesz Moja!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz