*Perspektywa Rose*
Jest niedziela wieczór. W końcu mogę wyjść ze szpitala. Na szczęście nie wyszło nic poważnego. Oprócz ataku paniki - lekkie niedożywienie. Dostałam nową dietę i więcej witamin. Eh, kolejne tabletki. Przez cały dzień nie widziałam przyjaciół, pisaliśmy tylko. Nie chciałam, żeby przychodzili, ostatnim razem dosyć się wysiedzieli przy mnie. Do Crisa się nie odzywałam. Zastanawiam się co mu powiedzieć, on chce odpowiedzi, tyle że ja ich nie mam.
- Cześć malutka - mówi Alex, wchodząc do sali - gotowa do drogi?
- O tak - odpowiadam - już mi wystarczy pobytu tutaj.
- No to chodź.
Odebrałam dokumenty od lekarza i wyszliśmy do samochodu.
- Gdzie panienkę zawieść? - Śmieje się chłopak, kłaniając się.
- Bardzo śmieszne - odzywam się - do mieszkania oczywiście, nie chcę jechać jeszcze do domu.
Po dwudziestu minutach jesteśmy już na miejscu. W mieszkaniu czekali Alice i Eric.
- Cześć kochanie - mówią jednocześnie i wybuchają śmiechem.
- Cześć wam - odpowiadam i siadam na kanapie - przepraszam za to, co było rano, a właściwie to jeszcze w nocy. Naprawdę byłam zmęczona, a wy tyle pytań zadawaliście, nawet mnie nie dopuszczając do głosu. I całe to zdarzenie w klubie, po prostu wprowadziło mnie to z równowagi.
- Nie przejmuj się - odzywa się Alice - rozumiemy to.
- I to my powinniśmy przeprosić - stwierdza Erik - wyciągneliśmy cię tam, a potem zostawiliśmy, to nasza wina.
- Gdyby coś ci się stało, nie wybaczylibyśmy sobie - dodaje Alex - obiecujemy, że to się już nie powtórzy.
- Dobrze, zapomnijmy już o tym - mówię - jeżeli chodzi o Christiana, on na prawdę mi pomógł. Nie wiem, jakie są jego intencje, ale chcę go poznać. W końcu mógł mnie zostawić gdzieś tam, a zabrał mnie do szpitala i jeszcze ze mną został.
- Ok damy mu szansę, a teraz film - postanowia Erik - Alex idź po popcorn i ty Alice znajdź coś ciekawego.
Po obejrzeniu filmu stwierdziłam, że powinnam jechać do domu. Nie chcę przeszkadzać reszcie, więc dzwonię po kierowcę. Po kilku minutach żegnam się z przyjaciółmi i wychodzę poczekać na Sama przed budynkiem. Po chwili namysłu postanawiam spotkać się jeszcze z Crisem. Wyciągam telefon i piszę do niego.
Ja: Spotkajmy się w kawiarni Aramant za pół godziny. Musimy porozmawiać. Czekam, Rose.
Boski Cris: Dobra, będę. Zamów mi kawę - czarną i jakieś ciastko.
Ja: ok
Boski Cris ha, ha tylko on mógł ustawić taką nazwę. Zmieniam ją szybko na Christie, wsiadam do samochodu i podaje kierowcy adres. Po piętnastu minutach jesteśmy na miejscu. Siadam przy stoliku. Niedługo później pojawia się kelner, całkiem ładny.
- Co podać pięknej dziewczynie? - pyta z uśmiechem.
- Latte, czarną kawę i dwa kawałki ciasta czekoladowego.
- Zaraz podam - mówi - koleżanka się spóźni?
- Jak już to kolega i nie długo przyjedzie.
Chłopak trochę się speszył i odszedł. Po kilku minutach przyniósł zamówienie.
- Jak kolega się spóźnia, to z wielką chęcią dotrzymam ci towarzystwa - odzywa się i mruga okiem - Liam jestem i za pięć minut mam przerwę.
CZYTASZ
Będziesz Moja!!!
Teen FictionByłam księżniczką. Piękna, mądra i bogata, razem z moją świtą byliśmy elitą szkoły. Miałam super przystojnego chłopaka, każdy chciał się ze mną przyjaźnić. Jedno tragiczne wydarzenie wszystko zmieniło. Po wypadku, w którym zginęła moja siostra, a ja...