Rozdział 53

178 8 0
                                    

 Mogą pojawić się błędy.

____________________________

- Jesteśmy na miejscu!

Pan Michard wysiadł z autobusu jako pierwszy, a za nimi poczłapali wszyscy. Dopiero, co dotarliśmy do Madrytu, a ja już miałam dość. Byłam zmęczona, a autobusie nie dało się spać poprzez wszystkie odbywane rozmowy i śmiechy. Chciałam wszystkich zatłuc młotkiem i garnkami. Miałam jednak nadzieję, że wycieczka mi się spodoba. Przecież to ja chciałam jechać do Madrytu od zawsze. Liam zgodził się właśnie na to miasto, aby sprawić mi radochę.

Rozejrzałam się, wychodząc z autobusu. Pozostali stali przed otwartą klapą i czkali na swoje bagaże. Pan Michard stał i podawał uczniom walizki z wielkim uśmiechem na twarzy. Było to dziwne, bo na lekcjach zawsze miał minę poważną i w sumie to był surowy. Nigdzie nie zauważyłam Liama, pomyślałam więc, że musiał iść do hotelu nas zakwaterować i oznajmić o naszym przyjeździe.

Pogoda była piękna i było chyba z trzydzieści stopnie na dworze. Cieszyłam się, że jednak zdecydowałam się założyć spodenki i top. W autobusie działała chociaż klimatyzacja i to mi wystarczyło podczas podróży. Już na wstępie usłyszałam gdzieś z oddali rozmowy odbywane po hiszpańsku. Nie umiałam za zbyt tego języka, ale myślałam, że się jakoś dogadam.

Hotel był duży i przestronny. Z zewnątrz wydawał się ciut mniejszy, ale kiedy weszliśmy do środka, wszyscy rozdziawiali buzie na widok jego wystroju. Podobały mi się barwy, bo były w kolorze żywej czerwieni z nutką bieli i szarości. Wzory na ścianach jeszcze bardziej uwydatniały tutejszy styl. I za to uwielbiałam ten kraj. Hiszpania była piękna pod każdym względem. Było gorąco i ładnie.

 - Teraz każdy pójdzie do swoich pokoi - odezwał się pan Michard, odwracając się do nas z kluczykami w dłoniach. - Macie po cztery łóżka w pokoju, więc cztery osoby w jednym pokoju. Nie przydzielaliśmy was do danych pokoi, bo zaraz zaczęłyby się kłótnie. - Przewrócił oczami. - Podążajcie za mną.

Każdy wziął swoją walizkę i poczłapaliśmy za nim posłusznie na piętro. Gdzieś na przodzie zauważyłam blond czuprynę Elizabeth. W ostatnich dniach nasza relacja się polepszyła. Dowiedziałam się, ze dziewczyna ma z Louisem pewien kryzys i nie wiedziała, co miała zrobić. Chodziła przez to cały czas zdenerwowana i na każdym się wyżywała. Porozmawiałam z nią o tym, bo nie mogłam jej tak zostawić. Jej związek z Louisem nadal wisiał w powietrzu. Wiedziałam jednak, że moja przyjaciółka chciała zapomnieć choć na chwilę o tym kryzysie i nie przejmować się nim podczas wycieczki klasowej.

 - Z kim dzielisz pokój, Moly?

Spojrzałam na nauczyciela od fizyki, a potem na kluczyk trzymany w jego dłoni. Rozejrzałam się i zobaczyłam stojącą niedaleko mnie Eli. Patrzyła na mnie i uśmiechnęła się delikatnie, unosząc potem brew. Uśmiechnęłam się i zwróciła głowę do pana Micharda.

 - W pokoju będę ja, Elizabeth i...

 - Czy chłopcy mogą spać z dziewczynami? - spytał James, podchodząc do nas z wielkim uśmiechem.

Przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Ja go na pewno do siebie na łóżko nie wpuszczę.

 - Myślę, że dziewczęta chciałyby spać z dziewczętami, a nie z płcią męską - odkaszlnął starszy mężczyzna, przyglądając się chłopakowi. - Widziałem, że już...

 - Ale to są moje przyjaciółki - jęknął, składając dłonie jak do modlitwy. - Niech mi pan pozwoli. Przecież nie będziemy uprawiać se...

 - Dobra - przerwałam szybko Jamesowi i zmrużyłam na niego oczy. - Niech on do nas dołączy. Może być pan spokojny, że nas nie dotknie ani nic złego nie zrobimy.

Nauczyciel przez chwilę nad czymś myślał, drapiąc się po swojej łysinie. Spojrzałam na Eli, która wykrzywiła usta z niesmakiem. Rozłożyłam tylko ręce w geście obronnym.

 - Mam nadzieję, ze dobrze będziecie się bawić. - Podarował mi kluczyk. - Pokój jest trzyosobowy. Nikt już nam nie ostał. - Odszedł od nas i zniknął za rogiem.

 - Tylko jak będziesz gadał jakieś bzdury to masz ode mnie przesrane - warknęłam, kiedy otwierałam drzwi dostanym kluczykiem.

 - Przecież mnie potrzebujecie - zaśmiał się James i wszedł pierwszy do pokoju. - Jesteśmy przyjaciółmi, no nie?

Weszłam z Eli do pokoju za nim i zamknęłam drzwi. Pokój był średni i wygodny. Po jednej stronie stało łóżko piętrowe, a po drugiej - jednoosobowe. Była też mała szafeczka, duża szafa na ubrania, dwa skórzane fotele i lustro. To mi wystarczyło. Brakowało jeszcze w pokoju łazienki. Już na samą myśl robiło mi się słabo, kiedy pomyślałam o kolejkach rano lub wieczorem. Przecież to będzie koszmar.

 - My chyba będziemy spał na piętrowym łóżku - odezwała się Eli, odkładając swoją walizkę w kąt pokoju. - Niech ten dupek ma całe łóżko dla siebie.

James'owi zabłyszczały oczy, a po chwili padł na łóżko z charakterystycznym trzaskiem. Przewróciłam oczami znudzona i stanęłam przed szafą, otwierając ją. W środku było dużo miejsca, więc pomieści ubrania naszej trójki. Miałam nadzieję, że dziewczyna nie zabrała całej szafy z domu ze sobą.

 - Musimy sobie posegregować, żebyśmy wiedzieli gdzie i co jest nasze. Słyszysz, James?

Chłopak odwrócił głowę do mnie na chwilę, aby tylko pokiwać głową na zrozumienie moich słów. Chciałam czymś w niego cisnąć, ale nie miałam nic aktualnego pod ręką. Musiałam przełożyć to na inną okazję.

Podeszłam do swojej walizki, która była barwy granatowej i złapałam suwak. Wyjęłam wszystkie ubrania i poskładałam je starannie, wpychając do szafy na swoją kupę. Pozostałe rzeczy położyłam na stoliku między łóżkami lub zostawiłam w walizce.

 - Nie będziemy chyba już dzisiaj nigdzie wychodzić? - Eli usiadła na dolnym łóżku. - Jest już wieczór i zacznie zaraz się ściemniać.

 - Nie wydaje mi się, ze dzisiaj jeszcze gdzieś wyjdziemy. - Zamknęłam szafę i usiadłam na walizce. - Jutro zaczną się te wycieczki po muzeach, mieście i tak dalej. Ciekawe, czy będzie lekcja nauki hiszpańskiego.

 - No coś ty. - James szybko podniósł się z łóżka, patrząc na mnie. -Chciałabyś uczyć się języka przez kilka godzin?

 - W końcu kocham Hiszpanię. - Wzruszyłam ramionami. - Chyba powinnam znać chociaż te najprostsze słówka.

 - Te amo - powiedział w moją stronę, a ja zmrużyłam oczy.

 - Jeśli powiedziałeś do mnie...

 - Boże, czy ty nie znasz nawet takiego słodkiego określenia? - przerwał mi, wznosząc do góry ręce.

 - Właśnie wyznał ci miłość - zaśmiała się Elizabeth i zasłoniła dłonią usta, aby się uciszyć.

 - Jesteś głupi, James - prychnęłam, kręcąc głową. - Jesteś popieprzonym człowiekiem, jakiegokolwiek spotkałam.

Liam Payne my teacher | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now