Znowu krótki rozdział, ale nie mam ostatnio weny :/ Jeszcze kilka rozdziałów i koniec części I
__________________________
Wzięłam poranny prysznic o wczesnej porze, bo wiedziałam, że od godziny ósmej zaczną robić się wielkie kolejki do łazienek. Przeczesałam palcami wilgotne jeszcze włosy i wparowałam do pokoju. Moje łóżko zostało zaścielone i ułożyłam na nim moje ubrania na dzisiejszy dzień. James i Eli jeszcze spali otuleni po same głowy kołdrami. Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie i ziewnęłam. Dochodziła siódma godzina, a ja już byłam na nogach od jakiejś godziny. Może i nawet od kilku godzin.
Z Liamem wróciliśmy do hotelu po dwóch godzinach spędzonego czasu razem na polanie. Nie chciałam kończyć tamtej chwili, ale musieliśmy wracać przed wschodem słońca. Byliśmy tej na wycieczce, więc nie mogliśmy sobie wypadać i wpadać ot tak. Gdyby pan Michard albo uczniowie dowiedzieli się od nas, mogliśmy zapomnieć o dalszej wycieczce i naszej przyszłości.
Godzinę później byłam już ubrana i umalowana. Na korytarzu za drzwiami usłyszałam hałasy. Oho, rozpoczęły się właśnie kolejki. A trzeba było wstać wcześnie tak jak ja.
- Która godzina? - spytała Eli, siadając prosto na łóżku i przeciągając się.
- Jest już ósma, kochanie. - Chwyciłam szczotkę i zaczesałam włosy w końskiego kucyka. Było za zbyt gorąco, aby chodzić tutaj w rozpuszczonych włosach.
- Jejku - jęknęła dziewczyna i przytuliła do siebie poduszkę. - Będę ostatnia w łazience?
- Na to wygląda - uśmiechnęłam się do niej szeroko i klapnęłam na fotel.
Elizabeth zmarszczyła nos i spojrzała na mnie.
- A ty już gotowa? O której ty wstałaś, dziewczyno?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie jestem, co prawda rannym ptaszkiem, ale oglądanie tutaj wchodu słońca jest fantastyczne.
Przyjaciółka patrzyła na mnie z otwartą buzią. Wpatrywała się we mnie nie mając pojęcia, co myśleć. Czyżbym była taka zagadkowa? Moje słowa były szyfrem?
- Gdzie ty, kurwa, oglądałaś wschód słońca?
- Myślałam, że zapytasz z KIM go oglądałam - zaśmiałam się cicho, aby nie obudzić śpiącego nadal Jamesa.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka, a potem znowu na mnie. Zmarszczyła brwi i objęła rękoma poduszkę.
- Nie mów, że...
- Tak - przerwałam jej szybko. - Dobrze myślisz, koleżanko.
Eli pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Przecież mogli was zobaczyć, ktokolwiek...
Pomachałam dłonią do niej, aby się uciszyła. Nie chciałam, aby James usłyszał naszą rozmowę. Nie wiadomo, czy pod tą pierzyną miał zamknięte oczy, a może i otwarte.
- Wszystko potoczyło się dobrze. Miał dobry plan, który zrealizował się pomyślnie, po jego myśli.
Westchnęła i przysiadła na rogu łózka i gdy się chciała podnieść, walnęła głową o wystający szczebel drewna. Skrzywiłam się.
- Co za cholerne łóżko - warknęła blondynka i rozmasowała swoją głowę, wstając ostrożnie.
- Trzeba było uważać. - Wywróciłam oczami i skrzyżowałam ręce.
Eli ze skwaszoną miną podeszła do łózka Jamesa i ściągnęła z niego w mig kołdrę. Chłopak od razu się przebudził i zaczął macać dłonią po sobie, szukając kołdry.
- Oddawaj mi to, idiotko - wymamrotał, podnosząc się lekko na łokciach.
- Wstawaj, idioto. - Rzuciła kołdrę na podłogę i fuknęła. - Chyba starczy na dzisiaj tego leżenia. Zaraz przyjdzie tutaj Michard i jak cię zobaczy w samych gatkach, to się przeżegna z tysiąc razy.
Pan Michard był katechetą i był bardzo człowiekiem wierzącym, ale według mnie był kochanym i miłym facetem. Lubił słuchać wszystkich i wytłumaczyć wszystko kropka w kropkę. Nie tolerował jednak za krótkich spódniczek, spodenek czy bluzek z głębokim dekoltem. Zobaczenie Jamesa półnagiego w łóżku, byłoby katastrofą dla naszego katechety.
_____________________________
Weszliśmy do jakiejś drogiej restauracji, gdzie byliśmy umówieni na obiad. Byłam wykończona, spragniona i marzyłam o czymś do jedzeniu. Przez przy godziny prawie chodziliśmy po Madrycie z przewodnikiem, który opowiadał nam niezliczone historie o mieście i w ogóle o całym kraju. Facet był ogólnie spoko i słuchało mi się go dobrze, ale w którymś momencie przestałam słuchać ze względu na obolałe stopy i parzące moje ciało słońce. Pogoda tutaj bardzo dopisywała. Byłam zdumiona.
Poszliśmy z nauczycielami do wielkiej sali, gdzie zobaczyłam długi stół z naczyniami, przystawkami i słodyczami. Na takie drobnostki aż mi ślinka pociekła natychmiastowo. Zasiedliśmy na krzesłach, gdzie chcieliśmy. Usiadłam oczywiście między Eli i Jamesem. Paczka znajomych usiała się trzymać razem wszędzie.
- Ta cholerna turystyka mi zrobiła bąble na stopach - wymamrotała Eli, zniżając się do swojej stopy i zdejmując z niej buta.
- A jak tobie się podobało, James? - Zwróciłam się do chłopaka, ale chyba mnie nie usłyszał. Flirtował z dziewczyną z naszej klasy, która usiadła obok niego.
Fuj, nie przy nas.
- Jestem głodna jak wilk.
- Każdy chyba jet głodny po takiej wyczerpującej wycieczce po mieście. - Wlałam do szklanki wody z cytryną i napiłam się. - Ale dobre to jest.
- Zwykła woda z cytryną - prychnęła Eli obok, prostując się. - Albo tutaj woda jest jakaś inna.
Nauczyciele wrócili do nas usiedli na swoich miejscach, które mieściły się przy oddzielnym stoliku w rogu. Dwóch kelnerów weszło do pomieszczenia i zaczęło roznosić pysznie pachnące półmiski z jedzeniem. Kiedy jeden z nich położył go przede mną, podziękowałam mu z uśmiechem i zaczęłam zabierać się za Gazpacho, jak poinformował nas kelner. Był to chłodnik i kiedy zjadłam pierwsza łyżkę, musiałam przyznać, ze byłam w niebie. Ta zupa była cudowna i mogłam wyczuć cebule, pomidory, ogórek i oliwki. Cudownie pachniała, wyglądała i smakowała. Naprawdę byłam w niebie cudów.
- Patrz, kto się na ciebie patrzy. - Eli szturchnęła mnie w ramię łokciem, na co zgromiłam ją wzrokiem.
Podążyłam za jej wzrokiem i zawiesiłam go na spojrzeniu Liama. Patrzył na mnie z końca sali i nawet nie mrugnął. Przełknęłam delikatnie ślinę i puściłam wzrok, rumieniąc się nagle. Boże, co się działo?
- Widziałaś to? - ciągnęła dalej dziewczyna szeptem. - Nawet tutaj przy wszystkich musi mieć na ciebie oo.
- Nie mów tak, Eli. - Wzięłam kolejną łyżkę chłodnika, kryjąc swoją twarz włosami. - Jeszcze toś może usłyszeć albo zobaczyć.
- Mogliście pomyśleć o tym na początku roku szkolnego.
Westchnęłam i spojrzałam ukradkiem na Payne'a. Rozmawiał aktualnie z panem Michardem i odetchnęłam z ulgą, że nie obserwował mnie przez cały czas. Nie mogłam cofnąć czasu. Nie mogłam cofnąć się do tego, co zaczęliśmy. Nawet jeślibym chciała, nie zrobiłabym tego za żadne skarby.
YOU ARE READING
Liam Payne my teacher | ZAKOŃCZONE
Fanfiction-Jesteś moja - szepta mi znowu do ucha, nadgryza je uwodzicielsko. -Wiem, Liam - mówię cicho.