Rozdział 27

400 24 1
                                    

LIAM

-Co?-pyta zszokowana i podnosi się z kanapy. Patrzy na mnie przerażonym wzrokiem.

-Nie będę powtarzał, powinnaś dobrze to rozumieć-odpowiadam poważnie.

-Jesteś chory, Payne-krzyczy i chce wyjść z mojego salonu, ale szybko chwytam ją za ramię. Patrzę na nią zimnym spojrzeniem i wzmacniam uścisk na jej ręku. Krzyczy głośno i próbuje się ode mnie uwolnić, co jej się nie uda.

To jest jasne.

-Liam, przestań-prosi mnie i patrzy na mnie anielskim spojrzeniem.

-Oh, ty potrafisz być dla mnie miła-mówię, prychając.

-Liam-jęczy.

-Zrobisz mi teraz pyszne śniadanie...zrobisz to dobrze?

-Tak, zrobię-mówi z zaciśniętymi zębami.

-Moly!-ostrzegam ją i obserwuję.

-Przepraszam-przeprasza i idzie do kuchni.


-Liam-Moly mnie woła i idę do kuchni. Stół jest obstawiony i wszystko.

-Dziękuję-uśmiecham się i całuję ją.

-Napisałam do mamy, że wrócę do domu jutro, czy...-zerka na mnie niepewnie.

-W porządku-odpowiadam.

Po śniadaniu, ja i Moly leżymy na łóżku i oglądamy telewizję. Kiedyś było mi nudno, ale teraz wiem, czego potrzebuję. Siadam i prostuję się, patrzę na Moly. Po kilku minutach dopiero orientuje się, że jej się przyglądam.

-Co jest?-pyta cicho.

-Jest mi nudno-odpowiadam.

-Nie-protestuje od razu.

Już wie, o co chodzi.

-Ty jeszcze nie wiesz czego ja chcę.

-Oh, ale...-odpowiada zirytowana i przewraca oczami.

-Ale-uśmiecham się.

-To jest wbrew mojej woli-mówi trochę głośniej i wstaje, udając się w stronę drzwi.

-Nigdzie nie idziesz. Jeśli pójdziesz teraz, będziesz żałowała-grożę jej i patrzę na nią z powagą.

-Ja nie mogę, nie chcę. Krzywdzisz mnie!-krzyczy na mnie i wybiega na korytarz.

Słyszę, jak trzaska drzwiami i schodzi na dół. Jestem zaskoczony, że chce to po prostu zostawić tak. Szybko biegnę po schodach w dół za nią.

Stoi przed drzwiami i łapie za klamkę, ale są zamknięte. Musi w pełni zapamiętać, że jest skończona.

-Tak, kochanie-szeptam do jej ucha i ciągnę ja do salonu.

-Nie dotykaj mnie-warczy.

-Zrobiłaś, że teraz jest najgorzej, kochanie. Zamknij się-mruczę w jej ucho i popycham na kanapę. Siadam obok niej i zaczynam całować jej szyję. Ssę jej skórę tak długo, aż ja zaboli.

-Zasłużyłaś na to-szepczę jej do ucha, próbuje mnie znowu odepchnąć od siebie.-Jeśli nie przestaniesz teraz, to sprawię, że nie będziesz mogła w poniedziałek w szkole usiąść-patrzy na mnie z przerażeniem, a ja chichoczę.

Siadam i patrzę na nią. Na jej szyji zauważam kilka malinek. Śmieję się.

-Już-mówię. Moly zagryza wargę i łapie moja rękę.

-Muszę iść-jęczy.

-Nie, będziemy mieli teraz dużo zabawy-śmieję się i stawiam jej ciało na podłodze. Patrzę jej głęboko w oczy.

-Klękaj i zrób swoją robotę, kochanie-dziewczyna chce wstać, ale łapię jej włosy, na co cicho piszczy.-Zrób to teraz, kochanie-waha się przez chwilę, ale zaczyna zdejmować mi spodnie.

Masuje mnie przez chwilę przez materiał bokserek. Zdejmuje moje bokserki i łapie mojego dużego fiuta w dłoń. Pociera kciukiem żołądź, a drugą dłonią masuje jadra. Z moich ust wylatuje jęk, ale mogę się do tego przyzwyczaić. Bierze go do ust i ssie, patrząc mi w oczy.

Wiedziałem, że nie może mi się oprzeć.

-Szybciej-warczę, wpychając sam mojego penisa w jej usta głębiej. Wlewam na jej język moją spermę, jęcząc głośno jej imię. Czekam, aż Moly coś powie. Wyjmuje penisa z jej ust i całuje w usta na koniec.

-Zawsze można zrobić to znowu-stwierdza, a ja wiem, o co jej chodzi.

-Wiem.

Liam Payne my teacher | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now