...(5)...

3.2K 133 46
                                    

...(Anastazja)...

Było ciemno, a ja szłam za chłopakami starając się by mnie nie usłyszeli. Chociaż to nie mogło trwać wiecznie. Parę razy się o coś potknęłam i złamałam jakąś gałązkę. W końcu skapnęli się, że mają kogoś na ogonie. Starałam ukryć się przed nimi za jakimś drzewem, jednak Charlie zobaczył moją nogę znikającą za pniem i wyciągnął mnie z kryjówki. Leo i Charls byli bardzo niezadowoleni.

- Pogięło cię do reszty?! - syczał mi do ucha Charlie.

- Może ci się coś stać! - dodał Leondre.

Wiele innych ostrzeżeń zostało wysłanych w moją stronę, ale po prostu zrobiłam to co zawsze - zignorowałam je. Spojrzałam na zegar w telefonie, który wskazywał godzinę 23.46.

- Skończcie zrzędzić i chodźmy szukać reszty! - powiedziałam zniecierpliwiona. - Już jest strasznie późno, a oni nie wracają od prawie godziny... Tu nie jest bezpiecznie i może coś się im stać.

- Wiem o tym! Nie denerwuj mnie bardziej. - rzucił w moją stronę zestresowany Leo.

Zerknęłam na blondyna, a on zaczął soczyście przeklinać pod nosem. Poczułam się strasznie głupio. Jego mama i siostra zniknęły nagle razem z kierowcą i nie wiadomo gdzie są. Telefonów też nikt nie odbiera, a na dodatek jest tak późna godzina. Na pewno jest bardzo zmartwiony i nie ma pojęcia co robić. A ja tylko mu przypominam i przypominam. A nawet nie jestem jego przyjaciółką!

- Przepraszam... - mruknęłam pod nosem. - Ja po prostu się martwię... I chyba lepiej by było wrócić do autokaru. Należy również pamiętać o naszym bezpieczeństwie.

- Mam w dupie swoje bezpieczeństwo! Chcę znaleźć swoją rodzinę! - warknął na mnie, a ja cofnęłam się trochę do tyłu.

Tym razem również się trochę wkurzyłam, gdyż wprost nienawidziłam, gdy ktoś mi rozkazuje.

- Słuchaj Leondre! Jesteś w środku lasu, w środku nocy, ze mną i z Charliem. W lesie w którym jest pełno dzikich i niebezpiecznych zwierząt. A jedyne co masz ze sobą to telefon. Narażasz nie tylko swoje życie, które jest cenne dla nas wszystkich, ale także życie Charliego i moje! To nie tylko bezmyślne, ale także bardzo egoistyczne postępowanie. Chodź do autokaru! TERAZ!

Chwyciłam Leondre i Charliego za ramiona i pociągnęłam w stronę powrotną. Nie lubiłam przebywać w ciemności, bo przez nią zdawało mi się cały czas, że ktoś mnie obserwuje. Charls miał włączoną lampkę w telefonie, ale to i tak dużo nie dawało. Gdy szliśmy, co chwilę coś gdzieś szeleściło, przez co wydawało mi się, że ktoś nas śledzi. Chciałam jak najprędzej wydostać się z tego przeklętego lasu. Jednak wydawało mi się, że las jakoś nie może się skończyć... Droga wydawała mi się znacznie dłuższa od tej, którą pokonałam, gdy śledziłam chłopaków. W końcu zatrzymaliśmy się po długiej wędrówce. Leo oparł się o drzewo naburmuszony i zły. Charlie natomiast rozmawiał ze mną jak gdyby nigdy nic i staraliśmy jakoś ogarnąć drogę powrotną do autokaru. Nigdy nie sądziłam, że Leo może być taki uparty i dziecinny, a Charlie taki wyrozumiały i dojrzały. Włączyłam mapkę w telefonie i wyskoczyło mi, że jesteśmy na środku lasu... Za dużo mi to nie pomogło. Zaczęłam sprawdzać okolice i razem z Charliem wywnioskowaliśmy w którą stronę się udać by dojść do punktu wyjścia. Charls pociągnął za sobą Leo i razem dotarliśmy z powrotem na mały parking na którym stał nasz autokar. Weszliśmy do środka, a tam zastaliśmy wszystkich "zaginionych".

- Gdzie wy byliście? - zapytała zmartwiona pani Victoria.

- A gdzie wy byliście?! Szukaliśmy was! - powiedział Leondre, który był w szoku, że już wszyscy są w autokarze.

FRIENDZONE [PL] - L.D. 1&2&3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz