...(62)...

1K 108 42
                                    

...(Leondre)...

- Nie martw się, zaraz ją najdę z mojego prywatnego konta. - mruknął Charlie, gdy kończyłem jeść zupę.

- Przestań. - mruknąłem wyrzucając puste pudełko do kosza.

Założyłem kaptur na głowę i rozwaliłem się na kanapie Charlsa żując w ustach metalową łyżeczkę.

- Ja tam jestem po stronie Charlsa. - odezwała się Maja. - Pisz do tej debilki, może wreszcie się ogarnie.

- Podoba mi się twoje nastawienie. - uśmiechnął się blondyn, a Maja oparła się o jego ramię i pocałowała w policzek. - A to podoba mi się jeszcze bardziej.

Blondynka zaśmiała się, a Charlie pocałował ją w usta. Zerknąłem na nich i westchnąłem, wstając na równe nogi.

- Co? Też chcesz buziaka? - zawołał Charlie, gdy wchodziłem do jego kuchni i odkładałem łyżeczkę do zlewu.

- Od ciebie to sobie podziękuję. - mruknąłem, ale nikt mi nie odpowiedział.

Zajrzałem za siebie i zobaczyłem, że ponowili swoje wymienianie się śliną.

- To ja idę na dwór... - mruknąłem i wyszedłem na taras, a później, trzema schodkami w dół zszedłem do ogrodu, na którym była huśtawka kilkuosobowa.

Usiadłem się na nią i zacząłem wpatrywać się tępo w niebo. Trwało to może kilka lub kilkanaście minut, a później mój spokój przerwał dzwonek w telefonie. Trochę przestraszony wyjąłem go z kieszeni swoich krótkich spodni i spojrzałem na ekran.

- S-słucham?

- Dzień dobry Leondre, wiesz może czemu Charlie nie odbiera? - zapytał nasz manager.

- Nie mam pojęcia. - mruknąłem przewracając oczami.

- Aha, mniejsza z tym... Mam pewną propozycję. - powiedział i odkaszlnął. - Chociaż wiem, że na starcie ci się ona nie spodoba.

- Boję się o co może chodzić. - burknąłem, a nasz manager zaśmiał się cicho pod nosem, prawdopodobnie do rozładowania napięcia.

- Na starcie informuję, że chcą nam za to dać dwadzieścia tysięcy funtów do podzielenia między wami dwoma. - omal nie zakrztusiłem się powietrzem.

- Co?! I ja mam się na coś takiego nie zgadzać?! - burknąłem niedorzecznie.

- Cieszę się, że do tego tak podchodzisz. Jedyne co macie zrobić to polecieć do Miami do panien Cow...

- Ah, więc tutaj jest ten haczyk. - westchnąłem, a manager natychmiast pośpieszył z informacjami i wyjaśnieniami.

- Proszę cię, Leo, one dają nam tyle kasy oraz tyle reklamy w Ameryce. Będziecie mieć coraz więcej fanek i fanów na świecie co daje więcej kasy i więcej wszystkiego! Co ci szkodzi pojechać do nich na te dwa tygodnie w sierpniu? Masz same plusy!

Milczałem przez następne kilka sekund zbierając do kupy wszystkie wady i zalety.

- Mają jakieś warunki? - spytałem bawiąc się sznurkami od bluzy.

- Niewielkie, ale dla mnie to bardzo zrozumiałe skoro opłacają wam lot... - mruknął. - Ale, wracając... Chcą abyście przyjechali wy dwaj i ewentualnie dwie osoby z waszych bliskich, przykładowo twoja mama, siostra, brat, kolega, koleżanka czy dziewczyna, jak nie boisz się, że ją rozszarpią.

- Rozumiem, coś jeszcze?

- Więcej informacji przyśle ci Hailey na dm na instagramie.

- Okej, dzięki. Wstępnie powiedzmy, że się zgadzam.

FRIENDZONE [PL] - L.D. 1&2&3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz