...(48)...

2.1K 124 270
                                    

...(Leondre)...

Następnego dnia Nasta i ja prawie wcale się do siebie nie odzywaliśmy. Znaczy się... Rozmawialiśmy, ale nie wiem czy można to było tak nazwać. Ja zachowywałem się normalnie, mówiłem i zadawałem pytania, a Nasta tylko pomrukiwała od niechcenia. Powoli zaczynałem mieć dość jej towarzystwa.

- Idziemy się gdzieś przejść, bo nudno tutaj? - zaproponowałem siedząc po turecku obok niej na łóżku.

- Mhm. - mruknęła nie odrywając wzroku od swojego telefonu.

- To gdzie? - zapytałem starając się złapać z nią kontakt wzrokowy.

Anastazja wzruszyła ramionami.

Teraz to już naprawdę mnie wkurza...

- Hej! - syknąłem zabierając jej telefon z rąk. - Odpowiadaj mi normalnie!

- Co ty robisz? Oddaj mi telefon! - zażądała chwytając mnie za rękaw od bluzy.

- A więc wreszcie się odzywasz? - burknąłem oddając jej swoją własność. - Chodźmy się przejść.

- Nie chce mi się! Podobno zaraz ma padać śnieg. - jęknęła zatapiając głowę w pościeli.

- No weeeź! Proszę! - błagałem ją, gdyż chyba po raz pierwszy nudziłem się tak siedząc w domu z Nastą.

- Ughh... Niech będzie. - westchnęła i podniosła się do pionu. - Będę gotowa za dziesięć minut.

Uśmiechnąłem się wdzięcznie i odprowadziłem ją wzrokiem do łazienki. W momencie kiedy zniknęła za drzwiami ja wstałem z jej łóżka i sam udałem się do siebie. Założyłem sobie czarne, jeansowe spodnie, ponieważ nie chciałem iść na spacer w domowych, rozciągniętych dresach. Ułożyłem sobie także włosy oraz popsikałem się perfumami. Uszykowany do wyjścia stanąłem na korytarzu czekając niecierpliwie na szykującą się szatynkę. Wyszła dokładnie po dziesięciu minutach i razem zeszliśmy na dół aby się ciepło ubrać. Wpierw założyliśmy buty, później kurtki i czapki. Opatuleni wyszliśmy z domu. Mróz faktycznie dawał w kość, ale dało się wytrzymać.

- To w końcu gdzie idziemy? - spytałem będąc już na chodniku.

- Do parku. - wzruszyła ramionami skręcając w jakąś inną ulicę.

Szedłem tuż obok niej i uważnie rozglądałem się na boki. Przez całą drogę się do siebie nie odzywaliśmy, zupełnie jak wcześniej. Kiedy dotarłem do parku, atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej spięta niż wcześniej, albo przynajmniej mi się tak wydawało. Park wyglądał cudnie, wszędzie, na drzewach, krzakach i trawie leżała gruba warstwa białego puchu, który dodawał jeszcze bardziej romantycznego klimatu. Po chwilowym spacerze między drzewami, zaczął sypać śnieg, zupełnie jak przewidziała Nasta. Spojrzałem na dziewczynę dyskretnie, a ona zatrzymała się w miejscu, wpatrując się w ścieżkę, którą podążaliśmy.

- Coś się stało? - zapytałem patrząc na nią przez ramię.

- Chciałam się o coś zapytać, ale... - urwała chowając usta w swoim szarym szalu. - Ale to głupie.

Nasta, która boi się coś powiedzieć? Niemożliwe.

- Mów, śmiało, przecież się nie będę śmiać. - uśmiechnąłem się podchodząc do dziewczyny. - Ja też chciałem o czymś porozmawiać.

- No więc... - zaczęła nadal nie patrząc mi w oczy. - Ty już mnie nie kochasz?

Zamurowało mnie na moment i nie miałem pojęcia co powiedzieć. Nabrałem powietrza do płuc i głośno odetchnąłem.

FRIENDZONE [PL] - L.D. 1&2&3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz