...(67)...

1K 81 124
                                    

...(Anastazja)...

Mój każdy dzień wyglądał tak samo. Wstaje, szkoła, nauka, rysowanie i na samym końcu spanie. Wyjątkiem tylko były weekendy w których kolejność przedstawiała się w inny sposób, a mianowicie: wstaje, sprzątam, rysuje, oglądam filmy i idę spać. Ta monotonia kiedyś by mi może przeszkadzała ale teraz powoli zaczynam się przyzwyczajać. Dawniej nie mogłabym wytrzymać nie próbując robić czegoś innego każdego dnia.

Jedynymi rzeczami różniącymi się w tej szarej monotonii były moje rozmowy z marysuetorii, które nigdy nie były takie same. Zawsze były pełne zaskakujących, nietypowych żartów, szczęścia i czegoś wyjątkowego, czegoś co mogłabym nazwać prawdziwą przyjaźnią. Ona zawsze chciała kupować moje obrazy i zawsze chciała dać mi więcej pieniędzy za nie, niż ja sama oczekiwałam. To było bardzo miłe, ale czasem wkurzające. Nie chciałam aby tylko jedna strona naszej znajomości była tak hojna, ale jak tylko nawiązywałam do prezentów, które chce jej sprawić, ona wybuchała ze złością, że nic ode mnie nie chce za darmo i groziła, że odda mi pieniądze za wszystko co do niej prześle.

A ona zawsze mi pomagała. Kiedy raz jej napisałam, że nie mam żadnych płócien i farb, za tydzień pocztą dostałam kolejne, kompletnie za darmo. Jakie było jej wytłumaczenie? Nie chce aby taki talent, jak mój, zmarnował się w taki sposób.

...(Leondre, 14 czerwca)...

- Kiedy jej powiesz, że to ty przez ten cały czas jesteś marysuetorii? - zapytał Charls będąc ze mną na przerwie w studiu.

- Niedługo. - burknąłem odpisując na jej wiadomość.

- Kiedy to niedługo nastąpi? Im bardziej zwlekasz, tym bardziej zła będzie jak się dowie prawdy...

- Pracuje nad tym. Chciałbym jej powiedzieć nawet teraz, ale nie wiem jak! - jęknąłem tonąc w oparciu od fotela.

- Najlepiej byłoby się z nią spotkać. Ale wątpię, że spodobała ci się owa propozycja, czyż nie? - westchnął i zablokował telefon odrzucając go na bok.- Stary, musisz coś zrobić. Pojedźmy do niej. Jutro.

- Jesteś jebnięty, wiesz? Nie ma mowy, abym tam pojechał, zapukał do jej drzwi, powiedział, że przez cały ten czas ją okłamywałem, spojrzał jej tak po prostu w oczy i zachowywał się, jakby to było nic wielkiego. - stwierdziłem odkładając telefon na stół.

Wstałem z wygodnego fotela i spojrzałem przez ramię na Charliego, którego spojrzenie mroziło krew w żyłach. Sam również wstał i podszedł do mnie bliżej. Wyglądał jakby miał zaraz się na mnie rzucić i wywrzeszczeć coś w twarz. 

- Wiesz co? Teraz mam tego po dziurki w nosie! Chcesz wiedzieć co na prawdę myślę o tej sytuacji?! To słuchaj! Ona zachowuje się jak pieprzony bachor! Chuj mnie obchodzi to ile ma pieniędzy, jak wygląda jej sprawa w rodzinie, jak ona okropnie czułaby się gdyby tylko jedna strona starała się o związek... To wszystko nie ma sensu. Dlaczego wybiera cierpienie w samotności, gdy mogłaby mieć kogoś na kim może polegać nie wiadomo co by się wydarzyło? Dlaczego cierpi sama, skoro z tobą czułaby się o wiele lepiej? Przecież ona cię kocha! Straciła osobę, która o nią dbała mimo wszystko i... Sądzisz, że czuje się z tym dobrze? Sądzisz, że cierpi mniej, niż gdyby była z tobą? Oczywiście, że nie... Musisz do niej pójść, zapytać się czy czuła się lepiej pisząc z Leą, niż wtedy gdy była sama i powiedzieć jej prawdę. Powiedzieć jej, czy wyciągnęła już wnioski z tej sytuacji, które są jasne jak słońce - bez ciebie, jej życie to nie to samo. Może i jest wam czasem trudno, ale gdyby nie ty, ona załamałaby się, nie miałaby tylu pieniędzy ile ma teraz i przede wszystkim nie miałaby osoby, na którą może polegać...

- Błąd. Nadal ma przecież Maję...

- A czy Maja nadal poświęca jej tyle czasu co wcześniej? - mruknął blondyn. - Tylko ty poświęcasz jej całą swoją uwagę, co po części jest przerażające, bo zachowujesz się tak jakby jej szczęście liczyło się bardziej niż twoje. To cię może niedługo całkiem załamać i zniszczyć.

FRIENDZONE [PL] - L.D. 1&2&3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz