Rozdział 1.

7.6K 365 117
                                    

               Jungkook

Miałem dość swojego życia. Taka myśl pojawiła się w mojej głowie gdy po raz kolejny wybiegłem z mieszkania głośno waląc drzwiami. Szybko włożyłem kurtkę, niemal w biegu wiążąc sznurówki butów. Kłótnia rodziców ponownie wyprowadziła mnie z równowagi, tym samym powodując moją złość i gniew.

Mój ojciec ją uderzył. Byłem wściekły widząc zaczerwieniony policzek mamy. Dlaczego mu na to pozwalała? Gdybym miał własne mieszkanie to już dawno bym ją zabrał jak najdalej od tego potwora. Nigdy jej nie szanował. Dlaczego do tej pory nie wystąpiła o rozwód?

Ach, to było oczywiste. Bała się. Jednak nie ja. Nawet jeśli czasem obrywałem to ćwiczenia na siłowni dały mi coś więcej. Kontrolę nad swoją siłą. Dzięki temu byłem w stanie się obronić i w razie niebezpieczeństwa mocno komuś przyłożyć. Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy, lecz mój ojciec sam się prosił. Nie tolerowałem przemocy.

-  Aish, cholerny pasożyt.- warknąłem do siebie, zbiegając po schodach ku wyjściu. Gdy tylko znalazłem się na zewnątrz, wziąłem głęboki wdech zaciągając się czystym powietrzem. Mój ojciec palił dziesięć papierosów na dzień, dlatego mieszkanie przesiąkło tym obrzydliwym zapachem. Czasem miałem ochotę zwymiotować.

Ruszyłem prosto przed siebie, a latarnie uliczne oświetlały mi drogę. W pobliżu nie było prawie nikogo, dlatego zatrzymałem się na moment i popatrzyłem w niebo. Było czarne, usiane kilkoma gwiazdami. Jedna z nich zajaśniała bardziej, a gdy ponownie postąpiłem do przodu, dopadły mnie wątpliwości. Dokąd właściwie idę?

Przestałem się nad tym zastanawiać gdy tylko znalazłem się w samym centrum miasta. Dokoła liczne sklepy kusiły mnie swoim wystrojem, a ludzie znajdujący się w środku wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Dlaczego ja nie potrafiłem?

- Bo twoja rodzina jest pokręcona, Jungkook.- odpowiedziałem sam sobie.- I to się nie zmieni.

Przechodząca obok mnie para zakochanych popatrzyła na mnie krzywo. Skoro mówi sam do siebie to pewnie dziwoląg, prawda?

Rzuciłem im nieprzyjazne spojrzenie, a gdy odeszli, westchnąłem. Przestałem zwracać uwagę na otoczenie, kierując się prosto w stronę najbliższego sklepu.

***

Potrzebowałem jakiegoś źródła ciszy, dlatego gdy tylko moje oczy zarejestrowały malutki sklepik na rogu uliczki bez wahania wszedłem do środka.

Dźwięk dzwonka nad drzwiami sprawił, że chłopak stojący przy ladzie podniósł wzrok. Nie mogłem dojrzeć jego twarzy z tej odległości, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Zacząłem chodzić między regałami z jedzeniem, z uwagą czytając etykietki i rozglądając się po wnętrzu.

Sklepik był przytulny, a muzyka płynąca z radia sprawiła, że poczułem się lepiej. Przynajmniej na ten moment mogłem zapomnieć o powrocie do domu. Nie miałem na to najmniejszej ochoty.

Czyjeś ciche kroki tuż obok mnie sprawiły, że podniosłem głowę.

- Przepraszam, mogę w czymś pomóc? - usłyszałem obok niepewny głos.

Widok sprzedawcy mnie zaskoczył. Chłopak był najwyraźniej w moim wieku, gdyż świadczyły o tym rysy jego twarzy. Nieznajomy był blondynem, a na jego nosie tkwiły okulary w czarnych oprawkach. Chłopak miał na sobie dżinsy i jakąś niebieską koszulkę z nadrukiem pandy. Doprawdy dziwny strój.

- Nie trzeba. Poradzę sobie.- odpowiedziałem głośno, czym trochę wystraszyłem stojącego przy mnie nastolatka.

- No to...w porządku.- wykrztusił z siebie, oddalając się ku ladzie.

Zabierz mnie stąd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz