Rozdział 25.

2.7K 216 247
                                    

                                                                                         Jungkook

Wino miało obrzydliwy smak. Zawsze odczuwałem je w ten sposób. Nigdy nie zdołałem pogodzić się z tym, że moi rodzice codziennie i bez wytrwania spożywają alkohol. Nieraz próbowałem zabrać mamę do ośrodka i wyleczyć, ale była zbyt uparta i nie dała rady wytrzymać długo bez picia. To mnie dołowało jeszcze bardziej. Z ojcem nie miałem zamiaru nic robić, nie posłuchałby mnie.

Nie żałowałem tego, że wyprowadziłem się z domu. W tym momencie w moim życiu pojawiło się światło, niewielkie słońce, a bym nim Jimin. Codziennie budziłem się z przeświadczeniem ile mnie jeszcze czeka. Ile radości i zabawy w jego towarzystwie. Co z tego, że być może on czuł to inaczej? Może nadal uważał mnie za wroga, kogoś kto sprawuje nad nim ciągłą kontrolę? Nie byłem pewny. Jednak nie mogłem zostawić swojego przyjaciela, skoro ostatnio tak się do siebie zbliżyliśmy.

Nadal zastanawiałem się nad własnymi uczuciami, ale patrząc na niego, moje myśli wyparowywały. Nie chciałem psuć naszej przyjaźni, była dla mnie zbyt cenna. Postanowiłem nic nie robić i czekać na rozwój sytuacji. Liczyłem na to, że wydarzy się jakiś cud i moje wątpliwości jakoś się rozwieją.

Jimin był bardzo zmęczony, a ja wcale nie byłem zaskoczony tym, że już niemal zasypiał gdy wróciłem z powrotem do pokoju. Odłożyłem kieliszek na swoje miejsce, a wcześniej trochę go wypłukałem wodą żeby nie pozostawić po sobie żadnych śladów. Przez moment poczułem się jak włamywacz, na co zachichotałem pod nosem.

Ułożyłem się wygodnie, dotykając blondyna po głowie i delikatnie głaszcząc jego jasne włosy. Jimin wtulił się we mnie jakby potrzebował mojego ciepła. Nie odmawiałem mu tego, zwłaszcza że sam chciałem być blisko niego. Nim zasnąłem, przez moją głowę przebiegła myśl. Miałem nadzieję, że chłopak nie pobije mnie z samego rana gdy zauważy jak blisko niego leżę.

***

Poranek nastał bardzo szybko, a gdy uchyliłem oczy, zauważyłem przytulonego do swojego ramienia chłopaka. Jimin spał głęboko, a ja przez moment patrzyłem na niego uważnie. Skoro mnie nie mógł zobaczyć, to mogłem do woli patrzeć na jego uroczą twarz, bez jakichkolwiek emocji czy śladu gniewu.

Oczy blondyna były zamknięte, a usta półotwarte. Jego oddech delikatnie owiewał moją twarz, a do mojego nosa dotarł miły zapach jakichś owoców. No, tak. Wczorajsze wino. Czyżby zawierało coś słodkiego? Nie poczułem gdy je piłem. Pochyliłem się niżej, włosami muskając policzek Jimina. Wziąłem głęboki wdech, czując aromat owoców leśnych i czegoś jeszcze. To nie był wczorajszy trunek, ale zapach mojego przyjaciela. Pewnie mył się jakąś odżywką czy czymś podobnym.

Uniosłem wzrok, spotykając się prosto z zaspanym wzrokiem chłopaka. Jimin wpatrywał się we mnie niewyraźnie, a potem spytał cicho:

- Ymm...co...co robisz?

- Wącham cię - odpowiedziałem, zgodnie z prawdą. Jego oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu.

- C-co-o? - zająknął się, a delikatny rumieniec wpełznął na jego twarz.

Uśmiechnąłem się, odsuwając nieznacznie.

- Bez obaw, pachniesz bardzo ładnie - oświadczyłem, na co jego twarz poczerwieniała jeszcze mocniej.- Ach, Jiminnie...

- Co chcesz na śniadanie? Zrobię - przerwał mi szybko, odpychając mnie i niemal wybiegając z pokoju. Prawie wywrócił się przy drzwiach, na co parsknąłem głośnym śmiechem. Był naprawdę zabawny.

***

Zanim poszedłem do kuchni, przebrałem się w wygodne dżinsy oraz koszulkę z dłuższym rękawkiem. Od wczoraj trochę się ochłodziło, a nie chciałem być chory.

Zabierz mnie stąd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz