Rozdział 3.

3.4K 284 73
                                    

           Jungkook

Tak jak zapowiedziałem wcześniej Jiminowi, oddałem mu okulary dopiero gdy zjadł swój skromny posiłek jakim był słodki rogalik. Zachodziłem w głowę z jakiego powodu ten chłopak się głodzi na siłę. Widocznie miał jakieś problemy ze swoim wyglądem, ale postanowiłem skutecznie wybić mu te głupstwa z głowy.

W chwili gdy na mnie popatrzył, dostrzegłem na jego koszulce okruchy ciasta. Stłumiłem śmiech, obrzucając blondyna skromnym uśmiechem. Najwyraźniej bardzo się spieszył żeby odzyskać swoje okulary.

- No dobra, masz - mruknąłem, podając mu przedmiot do rąk. 

Jimin natychmiast włożył okulary na nos, patrząc na mnie niespokojnie. Czyżby ciągle było mu słabo?

- Nie siadasz? - spytałem, wskazując na krzesło. Co z tego, że zajmowałem prawie całą jego część? Przecież zmieścił się na moich kolanach, a dla mnie to nie był jakiś duży problem żebyśmy siedzieli w ten sposób. Jimin miał w sobie coś, co sprawiało, że przypominał mi taką ciepłą kulkę, która lubi się do wszystkich tulić. Jednak to chyba było tylko moje wyobrażenie, bo jego reakcja okazała się trochę inna. Był zdumiony tym co zrobiłem.

Chłopak zaczerwienił się trochę, a ja parsknąłem cichym śmiechem. Nie spodziewałem się takiej reakcji. 

- Naprawdę się wstydzisz? - zagadnąłem go, pochylając się do przodu i opierając dłonie na kolanach. - No co ty, przecież to nie wielkiego. Nie zrobię ci nic złego, Jimin.

Blondyn westchnął, odwracając ode mnie wzrok. Patrzył gdzieś w przestrzeń, milcząc uparcie. Wzruszyłem ramionami, spoglądając na zegar wiszący nad drzwiami. Do zamknięcia zostało jakieś dwadzieścia minut. Potem nie będę miał wyjścia i będę musiał wracać do domu. Bardzo nie chciałem, ale co mogłem na to poradzić?

- Hej, jutro też pracujesz? - zapytałem nagle, przerywając ciszę panującą między nami. Muzyka z radia dawno zamilkła, nawet nie zwróciłem uwagi, kiedy.

Jimin spojrzał na mnie, a potem otworzył usta żeby coś powiedzieć. Jednocześnie usłyszeliśmy dźwięk dzwoneczka nad drzwiami oznajmiający, że właśnie ktoś przyszedł do sklepu.

Blondyn odwrócił się ku drzwiom, patrząc na klienta. Zmarszczyłem brwi, zauważając grupkę chłopaków w naszym wieku. Byli ubrani trochę zbyt luźno jak na tę noc, a w dłoniach trzymali puszki z piwem. Skrzywiłem się nieznacznie. Miałem przeczucie, że szykują się kłopoty.

- Hej, młody! - usłyszałem głośny okrzyk idącego wprost w naszą stronę wysokiego chłopaka. Miał na ramionach tatuaże, a jego włosy były pofarbowane na zielony. Wykrzywił usta w grymasie, niemal uderzając pięścią w ladę.

Przestraszony Jimin prawie podskoczył wpatrując się w nieznajomego chłopaka. Zauważyłem jak mocno drży jego dłoń.

- Co podać? - szepnął blondyn bardzo cicho, tak że musiałem wytężyć słuch, aby go dosłyszeć.

Zielonowłosy chłopak napił się piwa, a potem skinął na swoich dwóch kolegów.

- Co dla was, chłopaki? Ten koleś płaci - wyszczerzył się w stronę oszołomionego Jimina, który nagle zmienił się w słup soli.

- Dwa piwa i butelkę soju, poproszę - roześmiał się drugi chłopak, spoglądając ku blondynowi.- Nie gap się tylko rusz tyłek i przynieś moje zamówienie! Jazda, lalusiu!

Te słowa sprawiły, że straciłem cierpliwość. Nikt nie będzie obrażać Jimina, po moim trupie.

Gwałtownie uniosłem się z krzesła, aż prawie zaskrzypiało. Jimin rzucił mi niepewne spojrzenie przez ramię, z trwogą popatrując na stojących przed nim klientów. Najchętniej bym ich wyrzucił prosto za drzwi, ale należało zachować trochę kultury, prawda?

- To nie knajpa, ale sklep. Sprzedamy wam, ale to wy płacicie - oznajmiłem, zbliżając się w stronę nieruchomego Jimina. Chłopak nie odzywał się, najwyraźniej nie mając pojęcia co zrobić w tej sytuacji.

Zielonowłosy spojrzał na mnie lekceważąco, śmiejąc się głośno.

- A ty tu czego? - mruknął, najwyraźniej trochę zaskoczony obecnością drugiej osoby.- W takim razie ty nas obsłuż, bo ten blondynek tylko stoi i się gapi. Mowę mu odjęło czy jak?

Zmrużyłem oczy, zaciskając usta. Moje mięśnie napięły się odruchowo, a potem szybkim krokiem wyszedłem zza lady i złapałem zielonowłosego za nadgarstek. Usłyszałem jak głośno chwyta powietrze.

- Boli, co? - syknąłem, nie poluzowawszy chwytu.- Jazda stąd, ale już. Dwa razy nie będę powtarzał.

- Chłopaki...spadamy - stęknął chłopak, a gdy go puściłem, prawie zatoczył się do tyłu. Wpatrywał się we mnie oszołomiony, a gdy niemal wybiegł ze sklepu, tylko prychnąłem pod nosem. Cudownie. O to chodziło.

- To...do widzenia - usłyszałem tylko, a potem już ich nie było. Zniknęli w ciągu jednej sekundy.

Odwróciłem się w stronę Jimina, lecz na jego twarzy wcale nie zauważyłem wdzięczności czy też ulgi. Chłopak patrzył na mnie przerażony, a gdy postąpiłem do przodu, blondyn cofnął się o krok dalej.

- Nie wygłupiaj się - poprosiłem go, ale tylko pokręcił głową.- Chyba się mnie nie boisz?

Jimin patrzył na mnie zalękniony, a potem powoli skinął głową.

********************************************************************************************




Zabierz mnie stąd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz