Rozdział 7.

3.1K 262 71
                                    

                                                                   Jungkook

Byłem nauczony wcześnie wstawać. Moi rodzice zwykle zaczynali kłótnię z samego rana, dlatego przywykłem do budzenia się o świcie.

Tym razem zbudziły mnie promienie słońca przebijające się przez zasłony balkonu. Przypomniałem sobie, że przecież nie jestem w swoim pokoju tylko śpię u Jimina.

Podniosłem się z materaca, rozcierając oczy i przeciągając się z cichym westchnięciem. Potem popatrzyłem na skulonego w łóżku blondyna, który najwidoczniej spał głęboko i spokojnie.

Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Podczołgałem się w stronę chłopaka, a potem wyciągnąłem rękę i dotknąłem jego włosów. Były tak bardzo jasne i miękkie w dotyku. Zupełnie inne niż moje.

Przez moment wahałem się, ale nie odważyłem się dotknąć Jimina w innym miejscu. Jakoś niezręcznie bym się czuł gdybym miał go dotykać po twarzy. Zresztą, pewnie byłby o to zły.

Odsunąłem się, rozglądając po jego pokoju. W świetle dnia zauważyłem jasno pomalowane ściany, na jakiś brzoskwiniowy kolor czy coś podobnego. Szafa była w ciemnym brązie, a biurko stało tuż obok niej. Podniosłem się i dostrzegłem leżące na szafce okulary chłopaka.

Nagle do mojej głowy przedostał się pewien pomysł. Mogłem się z nim trochę podroczyć, prawda?

Złapałem długopis, który znalazłem na stoliku, a potem na malutkiej karteczce napisałem szybką i treściwą wiadomość. Uśmiechnąłem się, zabierając okulary i wkładając je do pudełka. Nie chciałem ich zniszczyć. Zabrałem tę cenną rzecz wraz ze swoją osobą, a potem podszedłem do okna.

Odwróciłem się tylko na ułamek sekundy, po raz ostatni patrząc na śpiącego Jimina.

- Do zobaczenia w ''Mochi'' Jiminnie.

***

Tak jak wszedłem tutaj ostatniej nocy, tak też wyszedłem. Byłem bardzo ostrożny i co chwilę rozglądałem się czy ktoś nie patrzy w tę stronę. Na szczęście o tej porze przechodziło niewielu ludzi.

Gdy znalazłem się na ulicy, odetchnąłem. Popatrzyłem na uroczy domek chłopaka, a potem żwawym krokiem ruszyłem do własnego mieszkania. Potrzebowałem przyszykować się do szkoły i coś zjeść. Po lekcjach spotkam się z Jiminem i wszystko mu szczegółowo objaśnię. Miałem swój własny, niepowtarzalny plan. Jedyne czego nie byłem pewny, to jak na to zareaguje blondyn.

***

Moje mieszkanie mieściło się w dość nieciekawej okolicy, a gdy stanąłem przed podupadającym blokiem, tylko zmarszczyłem brwi. Chciałem to szybko załatwić i pójść na lekcje. Nie miałem wyboru i musiałem zajrzeć dosłownie na dziesięć minut do środka.

Moje obawy jak zwykle okazały się uzasadnione. Gdy postawiłem swoją stopę w mieszkaniu, do mojego nosa dotarł zapach alkoholu. Pewnie ostatniej nocy mój tata znowu sporo wypił.

- Skarbie, gdzie byłeś tyle czasu?

Z kuchni doszedł mnie cichy głos mamy. Popatrzyłem w tamtą stronę, zauważając siniak na policzku kobiety oraz jej podartą spódnicę. Zmarszczyłem brwi, podchodząc bliżej.

- Co się stało? - zapytałem, łapiąc ją za rękę i ciągnąc do środka. W kuchni panował okropny bałagan. Wszystko było poprzewracane, a na podłodze walały się resztki jedzenia. Zacisnąłem usta, nic nie mówiąc.

- Twój tata trochę się wczoraj rozpędził - odpowiedziała, pochylając się i podnosząc jakiś garnek.- On...

- Mamo, proszę cię - przerwałem jej pospiesznie, kładąc dłoń na jej ramieniu.- Nie broń go. Nie zasługuje na to.

Zabierz mnie stąd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz