Rozdział 59.

2.1K 188 83
                                    

                                                                                  Jungkook

Nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Jimin leżący bez ruchu na pościeli, rozgrzany i mocno zarumieniony z tą swoją niewinnością wymalowaną w oczach przypominał mi słodkiego cherubina zesłanego prosto z nieba. Był absolutnie piękny, a jego niepewne spojrzenie nakierowane na mnie sprawiło, że sam nagle poczułem się zawstydzony.

Odkaszlnąłem, starając się żeby moja pewność siebie powróciła. Jednocześnie dostrzegłem to w jaki sposób Jimin patrzy na mnie. Byłem w pułapce uczuć i kompletnie nie wiedziałem co począć.

- No to...zostań tak przez chwilę - poprosiłem cichym głosem, pochylając się nad chłopakiem.- Po prostu...nie walcz z tym co czujesz, Jiminnie.

Chłopak westchnął, lecz w moich uszach zabrzmiało to jak jęk. Wstrzymałem oddech, a potem bez większego zastanowienia położyłem dłoń na jego kolanie i zacząłem go masować. Czułem, że to będzie lepszy sposób, aby mi zaufał w tej sprawie i pozwolił na więcej.

- Kookie...- szepnął cicho, a gdy podniosłem wzrok, zauważyłem jak oczy blondyna błyszczą. Jego usta były uchylone i zapraszające mnie do czułych pocałunków.

Jimin nie dodał nic więcej, a gdy przysunąłem się bliżej niego, uśmiechnął się niewyraźnie. Musnąłem go w usta, spodziewając się ciepła. Jednak to gorąco, które płynęło z jego ciała było zbyt silne żebym teraz przestał i tak zwyczajnie odszedł. 

- Wiesz, że...to jest dla mnie bardzo trudne gdy wyglądasz tak pięknie - szepnąłem w jego stronę, przypatrując się reakcji chłopaka.- Jimin-ssi...wystawiasz moją cierpliwość na próbę.

- Ale...to nie moja wina tylko rośliny - jęknął, wzdychając z bezsilności.- No dobrze...może też trochę moja, ale...nie zrobiłem tego celowo.

Uśmiechnąłem się słuchając jego tłumaczenia. Był kochany gdy próbował zrzucić winę na imbir, a nie na mnie. To już było coś, jakiś postęp.

- No cóż...zwykle to mnie winisz, mochi - szepnąłem, dotykając jego policzka.

Jimin obrócił głowę w bok, spoglądając na mnie dużymi oczami. Potem pocałował wierzch mojej dłoni, na moment zamykając oczy. Zadrżałem z powodu jego gestu, a gdy ponownie na mnie spojrzał, nie wyglądał na przestraszonego ani złego.

- Co teraz czujesz?- odważyłem się spytać, czując jak gorący oddech chłopaka miesza się z moim własnym.- Jesteśmy tu sami, możesz mi wszystko wyznać. Co tylko chcesz, obiecuję.

Blondyn uśmiechnął się niepewnie, patrząc jak moja ręka co chwilę przesuwa się po jego ciele.

- Jest mi...gorąco - wyszeptał, a potem dodał nieśmiało: - I...mam ochotę na...

- Na co? - pochyliłem się żeby móc go lepiej usłyszeć, gdyż jego głos nagle stał się bardzo cichy.

- No....na ciebie, Kookie - wyznał, wtulając się we mnie. Objął moją szyję, a potem zaczął składać czułe całusy na mojej skórze.

- Jiminnie...- jęknąłem, wzdychając po raz któryś, podczas gdy jego usta pieściły mnie i nie pozwalały na nic więcej.- To ja mam ci pomóc, a nie na odwrót. Już ci przeszło?

Jimin oderwał się na chwilę, a potem pokręcił głową.

- Nie, nic się nie zmieniło - wyrzucił z siebie, oddychając głęboko.

Postanowiłem dłużej go nie męczyć i od razu przystąpiłem do wykonania swojego zadania i sprawienia mu ulgi.

Na początku Jimin leżał nieruchomo, ale czując nacisk mojej dłoni w tym miejscu, niemal bez udziału swojej woli zaczął się przesuwać na materacu i wydawać z siebie nieokreślone dźwięki.

Zabierz mnie stąd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz