Rozdział 5.

3.2K 286 255
                                    

                                                   Jungkook

Powrót do domu bardzo mi się dłużył. Czułem się zupełnie samotny. Tak jakbym nie miał nikogo na tym świecie, nikogo bliskiego. A przecież miałem rodziców. Jednak co z tego? Czasem bywa tak, że najbliżsi nam ludzie są po prostu obcy. Nie można z nimi rozmawiać, przytulać ich, a zwłaszcza kochać. Potrzebowałem właśnie kogoś takiego. Bliskiego dla mnie. Kogoś, komu będę mógł w pełni zaufać i powierzyć swoje myśli i tajemnice.

Gdy spędziłem trochę czasu w sklepiku, czułem dziwne ukojenie. Coś, czego potrzebowałem od bardzo dawna. Poczucia jakiegoś zrozumienia. Jimin był specyficzny jak na chłopaka, ale mnie trochę rozumiał. Czułem, że ma kłopoty tak jak i ja. Coś nas łączyło. Dlaczego miałbym rezygnować z chęci bliższego poznania go, skoro dobrze się czułem będąc w jego towarzystwie?

Żałowałem, że nie odpowiedział na moje pytanie. Widocznie nie wzbudziłem w nim dość zaufania. Być może ciągle się lękał, że mu coś zrobię tak jak temu chłopakowi, który mu się narzucał.

Nagle wpadłem na pewien pomysł. Wcale nie musiałem wracać. Byłem wolnym człowiekiem, a zwłaszcza ukończyłem już osiemnaście lat. Mogłem spać gdzie tylko chciałem.

Uśmiechnąłem się do siebie, zawracając i kierując się z powrotem do domu Jimina. Zrobię mu niespodziankę.

***

Ciemności nocy były nieprzeniknione, a w oknach domu blondyna nie paliło się żadne światło. Pewnie wszyscy już spali. Zastanawiałem się w jaki sposób dostać się do niego, skoro nie mogłem wejść przez drzwi. Jeśli ktoś mnie dostrzeże to pomyśli, że jestem złodziejem. Tylko tego mi brakowało. 

Zmarszczyłem brwi, oglądając dom z niemal każdej strony. Dostrzegłem ogródek oraz huśtawkę. Skoro był ogród to musiał być i balkon, prawda?

Westchnąłem, masując ramiona. Czułem się trochę zmęczony, chociaż nie robiłem nic męczącego tego dnia. Teraz zrobię coś bardzo szalonego. Miałem nadzieję, że mój plan wypali, bo w innym razie dojdzie do katastrofy.

Płot był zbyt wysoki, abym go po prostu przeskoczył. Musiałem spróbować czegoś innego. Zauważyłem, że drzewo, które znajduje się w ogrodzie wychodzi trochę na ulicę. Tak, doskonale.

Zawróciłem, a potem rozejrzałem się czujnie w obie strony. Nie było nikogo poza mną. Wspiąłem się na gałąź, chwytając jej obiema dłońmi. Naprawdę zwariowałem, bo nigdy nie robiłem czegoś takiego. Jednak to było silniejsze ode mnie. Chciałem jeszcze raz zamienić kilka słów z Jiminem.

Stojąc na drzewie, popatrzyłem prosto do ogrodu. Miałem nadzieję, że nie nadzieję się na nic ostrego albo nie zaatakuje mnie wściekły pies. Być może ryzykowałem bardziej niż mi się wydawało, ale było za późno żeby się wycofać.

Zamknąłem oczy i po prostu skoczyłem. Poczułem jak ląduję w trawie, trochę twardej, ale mimo wszystko to była trawa, a nie coś innego. Przy tym skoku z pewnością coś sobie uszkodziłem, bo odczułem lekki ból w plecach oraz nogach, ale ważne, że przeżyłem.

I dostałem się do Jimina. Teraz musiałem znaleźć jego pokój. Z tym akurat nie powinno być problemu. Gdy chłopak wchodził do domu, jeszcze przez chwilę go obserwowałem, czego nie był świadomy. Upewniłem się w której części domu mieszka.

Podniosłem się z trawy, otrzepując spodnie. Potem wziąłem głęboki wdech i poszedłem w kierunku bocznej części domu. Jimin musiał mieszkać od strony ulicy, gdyż jego pokój wychodził na północ. Zanim zgasił światło widziałem przez chwilę jego sylwetkę.

Uśmiechnąłem się lekko, stając przed jego oknem. Tak jak się spodziewałem, miał nieduży balkon. Jednak zamiast się wspinać i pukać do jego drzwi, czym mógłbym przyprawić go o atak serca, złapałem jakiś malutki kamyk i uderzyłem w szybę.

W ciszy nocy usłyszałem lekki odgłos jaki wydał, ścierając się ze szkłem. Odsunąłem się o parę kroków, ale nic się nie wydarzyło. Pewnie tego nie usłyszał. Powinienem spróbować jeszcze raz?

Poszukałem kolejnego kamienia, trochę większego. Ten na pewno usłyszy. Zamachnąłem się i uderzyłem mocniej. Rozległ się hałas, który pewnie go obudził. Miałem nadzieję, że rodzice Jimina mają twardy sen.

Jednak moje nadzieje rozwiały się niczym dym. Nie słyszał mnie. Pewnie spał mocniej niż przypuszczałem. W takim razie co miałem zrobić?

Gdy tak nagle poruszyła się zasłona w oknie, wstrzymałem oddech. Ujrzałem czyjąś sylwetkę, dlatego pospiesznie skryłem się przy ścianie domu. Dźwięk otwieranych drzwi balkonowych sprawił, że moje serce zaczęło bić jak szalone.

Ktoś stał blisko mnie, ale nie odważyłem się ponieść głowy. Jeśli to był tata chłopaka? Albo jego mama?

- Kto tu jest?

To był Jimin. Jego cichy głos rozległ się tuż nad moją głową. Uśmiechnąłem się, a potem bez ostrzeżenia, stanąłem przed chłopakiem.

Jimin prawie krzyknął na mój widok, ale w porę zdążył zasłonić usta dłonią. Patrzył na mnie z jawnym niedowierzaniem, zupełnie jakby właśnie zobaczył zjawę.

- To ja, mogę wejść? - spytałem cicho, a potem złapałem się balkonu i zacząłem wspinać do góry.

Chłopak patrzył na mnie przerażony, kręcąc głową. Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo już stałem przed nim. Wspięcie się na jego balkon zajęło mi mniej więcej pięć sekund.

- Jak się tu znalazłeś? - spytał cicho, drżąc lekko na ciele. Przypominał mi wystraszonego kotka, który w każdej chwili może uciec.

- Twoje drzewo wychodzi na ulicę - wskazałem mu roślinę, a potem pokazałem na ogród. - W ten sposób, Jiminnie.

Blondyn patrzył na mnie czujnie, a potem cofnął się do tyłu.

- Idź stąd. Nie wiem czego chcesz.

Nie spodziewałem się tak jawnej wrogości z jego strony. Być może pomyliłem się co do niego. Czyżby tylko udawał takiego nieśmiałego?

- Chcę tu dziś zostać - oznajmiłem, a chłopak wytrzeszczył na mnie oczy. - Mogę spać na podłodze, wystarczy mi.

Jimin pokręcił głową, cofając się i uciekając do pokoju. Gdy usiłował zamknąć przede mną drzwi, naparłem na nie całym ciałem, tym samym wpadając do środka.

- Idź sobie, błagam - poprosił mnie, niemal płaczliwym głosem.-Chcę spać, a ty mi to uniemożliwiasz. Nawet nie wiesz jaki jestem zmęczony.

- Chciałem cię znowu zobaczyć - powiedziałem, czym wprawiłem go w konsternację. Zupełnie nie wiedział co mi odpowiedzieć. - Wiem, że mi nie ufasz. Ale naprawdę nie mam złych zamiarów.

Jimin patrzył na mnie uważnie, a potem zamknął drzwi balkonowe.

- Nie jesteś normalny - wyszeptał, przyglądając mi się.- Ja chyba też nie, skoro ci na to pozwalam.

Uniosłem brwi, a potem bez ostrzeżenia chwyciłem jego rękę. Przyglądał mi się spokojnie.

- Powiesz mi do której szkoły chodzisz?

- Do twojej - mruknął, a potem dorzucił szybko: - Tak myślę, Jungkook.

Czekałem, aż powie coś więcej. Jednak nie zrobił tego. Patrzył na moją dłoń, nie poruszając swoją. Zastanawiałem się czy nadal się mnie boi.

- Właściwie to...- zaczął, podnosząc na mnie oczy. - Nie musisz spać na podłodze.

- To gdzie mogę?

************************************************************************************





Zabierz mnie stąd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz