Rozdział 47.

1.8K 186 118
                                    

                                                                                   Jungkook

Mój sen został przerwany z powodu głośnego oddechu mojego chłopaka. W momencie gdy uchyliłem powieki i uniosłem głowę znad brzucha Jimina, zauważyłem jak płytko oddycha blondyn. Jego usta były otwarte, a czoło zmarszczone. 

Wziąłem głęboki wdech, przesuwając się wyżej i tym samym wyczuwając coś czego zupełnie się nie spodziewałem. Wystarczyło, że poruszyłem się ostrożnie w górę, a niemal natychmiast uderzyło mnie to jak bardzo ciało Jimina stwardniało. A zaklinał się, że nigdy nie poczuje pożądania względem mnie. Głuptas.

Stłumiłem śmiech, starając się nie wykonywać zbyt silnych ruchów. Co miałem zrobić? Przecież Jimin jeszcze spał i nawet nie był świadomy co mu się stało w środku nocy. Może powinienem go zbudzić i mu o tym powiedzieć?

Spojrzałem na jego zarumienioną twarz, dochodząc do wniosku, że lepiej będzie go pozostawić tak jak jest. Jeszcze by mnie zwymyślał, że to moja wina. Znałem go zbyt dobrze żeby tego nie wiedzieć. Był uparty bardziej niż ja.

Ponownie ułożyłem się na jego brzuchu, ale zaśnięcie było niemożliwe. Jak miałbym sobie spać w takiej sytuacji? Skoro Jimin zaczął reagować na moją bliskość w ten sposób, to widocznie gdzieś w podświadomości chciał mojego dotyku, prawda?

- Ty uparciuchu - szepnąłem, ostrożnie jeżdżąc dłonią po jego biodrze.- Czemu nie pozwalasz mi na więcej? Dobrze wiesz, że cię nie skrzywdzę. Więc czemu?

- Uch..

Uniosłem głowę, słysząc jego cichy głos. Chłopak jeszcze spał, lecz najwyraźniej coś zaczęło zakłócać jego sen. Byłem ciekaw w jakim miejscu teraz przebywał. Może ja też byłem razem z nim w jego snach?

- Jiminnie...obudź się - powiedziałem spokojnie, starając się nie dotykać go po całym ciele. Z trudem przełknąłem ślinę, patrząc jak zaczyna się budzić.

Najpierw uchylił powieki, mrugając żeby odpędzić zmory. Potem ziewnął, jeszcze przez chwilę nie do końca zdając sobie sprawę z tego gdzie jest. Gdy jego oczy uchwyciły moje, uśmiechnął się uroczo.

- Cześć - szepnął, patrząc na mnie i zaczynając się lekko rumienić.- Um...dobrze spałeś, Kookie?

Skinąłem głową, a potem posłałem mu szeroki uśmiech.

- Jimin- ssi...- zacząłem, a gdy czekał na moje słowa, z trudem zdołałem zachować spokój.- Może nie wiesz, ale w nocy...

- Co? - spytał, otwierając szeroko oczy.- Co się stało?

- Tylko się nie denerwuj, dobra? - poprosiłem go, a gdy patrzył na mnie milcząco, dodałem: - Wydaje mi się, że gdy spaliśmy tak blisko siebie to ty..

- Co? - jęknął, marszcząc czoło.- Co zrobiłeś?

Uniosłem brwi, wzdychając głęboko. Potem bez słowa pogłaskałem Jimina po brzuchu, a gdy wyczuł moją dłoń, nagle zaczął panikować.

- Ja..co...- patrzył na mnie przestraszony, a następnie starał się odsunąć.- Dlaczego czuję...

- Wiem, Jiminnie - przyznałem spokojnie, posyłając mu uspokajający uśmiech.- To nic innego jak czyste pożądanie. A mówiłeś, że nie potrafisz...

- Przestań - poprosił mnie, a potem zakrył swoją twarz dłońmi.- Dlaczego mi to zrobiłeś? Przecież wiesz, że nie chciałem...

- Ja? - mruknąłem, a potem przesunąłem się wyżej. W tym momencie Jimin jęknął, czując moje ciało tak blisko swojego.- Uważasz, że to moja wina? Jakim cudem miałbym to zrobić?

- Odsuń się, muszę wyjść - błagał, nie patrząc na mnie.- Pozwól mi wyjść.

- Nie zrobię tego - odpowiedziałem stanowczo, a gdy opuścił dłonie w jego oczach odmalowała się rozpacz.- Wczoraj powiedziałeś, że mi ufasz. Ale dzisiaj chcesz uciec. Nie bądź tchórzem, Jimin.

Chłopak zamrugał niespokojnie, odwracając ode mnie twarz.

- Teraz mnie obrażasz? - jęknął, a potem spiorunował mnie wzrokiem. - Chcesz mnie wykorzystać...

- Wcale nie - warknąłem, a w jego oczach coś nagle zapłonęło. To chyba było to. Potrzebował kłótni, dlatego postanowiłem kontynuować swoją przemowę.- Gdybym chciał to wczoraj zerwałbym twoje ubranie i kochałbym się z tobą jak szalony.

Jimin nagle spłonął silnym rumieńcem, a potem zmrużył oczy. Wyglądał bardzo pociągająco.

- Uważaj, bo cię uderzę - mruknął, zaciskając swoje wargi.- Myślisz, że jestem słaby? Ja też mam swoją siłę, Kookie.

- Tak? - rzuciłem, pochylając się nad nim.- No to pokaż mi, Jiminnie. Pokaż co potrafisz.

Jimin rzucił mi gniewne spojrzenie, a potem starał się mnie odepchnąć. Musiałem przyznać, że mnie zaskoczył. Gdyby bardzo chciał to udałoby mu się mnie przesunąć na bok, ale w tym momencie nie miałem najmniejszej ochoty sobie iść. 

- Puść mnie - jęknął, a gdy złapałem jego dłonie w swoje, prychnął gniewnie.- Dziś śpisz na podłodze.

- Nie - odparowałem, a następnie przysunąłem swoje usta do jego.- Nie ma mowy, mochi.

- Co...

Zamknąłem jego usta swoimi, całując Jimina dość mocno. Nie był w stanie mnie odepchnąć, a zwłaszcza nie oddać pocałunku. Czułem, że wcale nie jest już zły. Uśmiechał się poprzez delikatne muśnięcie, jakie mu podarowałem, a potem zarzucił sobie ręce na moją szyję. Westchnąłem, przesuwając swoimi dłońmi po jego ciele.

Chłopak nie protestował, a gdy dotknąłem jego uda, ugryzł mnie w usta. Starałem się utrzymać swoje uczucia w bezpiecznych granicach, co wcale nie było takie proste.

- Nie przeszkadza ci, że nie myłem zębów? - rzucił Jimin, odsuwając się żeby zaczerpnąć powietrza.- Nie przeszkadza ci, że...

- Nie - uśmiechnąłem się, nosem trącając go w szyję. Wyczułem jak zadrżał.- Tobie też nie przeszkadza to czemu miałbym się martwić?

- Głupek - prychnął, a gdy na niego spojrzałem, w jego oczach odmalowało się pewnego rodzaju zagubienie.

- Boisz się? - zapytałem cicho, delikatnie dotykając jego włosów.- Naprawdę nie masz powodu do lęku, Jimin-ssi. Zdaj się na moją sprawną rękę.

Jimin rzucił mi zdegustowane spojrzenie.

- Nie będziesz mi tego robił, nie zgadzam się - zaprotestował, ale jego głos był bardzo niepewny.- Po tym wszystkim...

- Nie sprowadzę cię na złą drogę - obiecałem, a gdy przyjrzał się moim oczom, wyszeptałem cicho: - Wiem, że sam tego nie zrobisz. Dlatego ja...

- Bo to jest...- zaczął, a ja czekałem cierpliwie, aż znajdzie odpowiednie słowo.- To jest brudne, Kookie.

- Tak? - rzuciłem, a potem przyjrzałem się jego oczom.- Miłość jest brudna, Jiminnie?

- Nie miłość, ale...

- To się z nią wiąże - przerwałem, a gdy na mnie patrzył dodałem ciszej: - Bliskość wiąże się z miłością. A my przecież...

- Wcale nie musimy robić takich rzeczy - zaprotestował szybko, patrząc na mnie.- Nie musimy, Kookie. Wystarczy mi, że będziemy razem.

Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Czyżby jego matka wpoiła mu do głowy takie słowa? Być może, ale nie miałem pewności. A jeśli to on sam tak myślał? Co mogłem zrobić w takiej sytuacji?

- W porządku - zgodziłem się, patrząc na niego.- Nie chcesz żebym cię tam dotykał?

Jimin pokręcił głową, dlatego musiałem się odsunąć. Nie chciałem go stracić. Nie mogłem bez niego żyć, mimo iż czasem nie rozumiałem tego co robi i dlaczego mi nie ufa. Czułem, że tu chodzi o coś więcej.

*************************************************************************************

Dlaczego nie potrafię zrobić zakończenia tego opowiadania? Może ktoś wie? ;)



Zabierz mnie stąd...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz