Elsa

935 52 0
                                    

Po rozpakowaniu prezentów, każdy mówił co dostał. Wszystkie prezenty były biękne. Rozmawiali ze sobą, kiedy ja zastanawiałam się nad snem. Był dziwny.

Ten chłopak... Dlaczego zapamiętałam tak dobrze jego oczy? Zastanawiałam się nad tym przez dłuższą chwilę, kiedy Julian podszedł do mnie. Chciał porozmawiać. Odeszliśmy na bok. Zaczął mówić:
- Elso, chciałbym Cię prosić o pomoc. Chodzi o Roszpunkę.
Zdziwiłam się ale nakazałam mu kontynuować.
- Chciałbym zabrać ją do twojego lodowego zamku, czy będę mógł? - zdziwił mnie tym pytaniem, ale zgodziłam się. Pytał dlatego że strzeże go bałwan gigant, który bez mojej zgody nikogo nie wpuszcza.
- Kiedy chcesz tam pójść? - spytałam.
- Dziś przed wieczorem.
Rozeszliśmy się, a ja zaczęłam znów myśleć o śnie. Wyszłam na balkon. Szkoda że Anka mnie obudziła. Bardzo chciałam wiedzieć co było by dalej. Patrzyłam się na swoje królestwo, na poddanych. Słyszałam jak w sali z której wyszłam śmiali się. Dzieci które przechodziły akurat machały mi, a ja odmachiwałam.
W końcu weszłam do środka, co nie którzy poszli już do swoich pokoi.
Czas jakoś minął i Julian przyszedł do mnie oznajmić że już czas.
Poszłam do mojego drugiego zamku. Powiedziałam gigantowi, że przyjdzie tu dwoje ludzi i że ma ich wpuścić. Kiwnął porozumiewawczo, a ja spowrotem wróciłam do Arendell.

Nadszedł czas kolacji. Wszyscy się zjawili oprócz dwojga zakochanych, którzy poszli do mojego lodowego pałacu. Zauważyło ich nie obecność kilka osób. Pytali się gdzie oni są. Oznajmiłam tylko by się o nich nie martwili. Chyba wszyscy się domyślili co próbowałam im powiedzieć.
Po kolacji rozeszliśmy się. Merida oraz rodzina królewska z Auredonu musiała wracać do domu. Pożegnałam się z nimi.
Następnie poszłam się szykować do spania. Do mojego pokoju weszła Ania.
-Właśnie kładłam się spać. Coś się stało? - spytałam
- Nie, chyba nie - spojrzałam na nią, ale miała chyba przestraszoną minę, jak by czegoś się bała. Spytałam się o co chodzi. Patrzyła się i chyba bała się mojej reakcji tylko nie wiem dlaczego. W końcu wyjąkała.
- Chyba jestem w ciąży. - po tych słowach oniemiałam. Oczy miała załzawione, ale nie ze szczęścia. Podeszłam do niej i ją przytuliłam. Próbowałam ją uspokoić, ale płakała.
- Dziecko to szczęście i radość. - powiedziałam.
Spojrzała się na mnie z wdzięcznością i przytuliła się jeszcze bardziej. Było już dość późno, musiałyśmy obje iść spać. Powiedziałam że z rana do niej zajrze i ustalimy co dalej. Poszła do siebie już trochę spokojniejsza.
Wreszcie się położyłam. Po jakiejś dłuższej chwili zasnąłam.

Znów ten sen. Od początku. Czarny mężczyzna trzymający jakiś patyk i ten chłopak. Niebieskooki. Tym razem próbowałam zapamiętać więcej szczegółów. Miał niebieską oszronioną bluzę. Brązowe spodnie. Nie miał butów. Białe włosy. Patrzył to na mnie to na czarnego mężczyznę. Nagle ten czarny złamał kij a chłopak upadł. A ja powiedziałam ,, Pomogę Ci tylko mnie znajdź".

Historia prawdziwej miłości✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz