Elsa

376 27 2
                                    

Przyszedł weekend i czas balu. Miałam nadzieję że Jack nie przyjdzie w bluzie. Miał być moim partnerem.
Byłam w swoim pokoju i szykowałam się do balu. Założyłam niebiesko czarną sukienkę. Naszyjnik i bransoletka ładnie się komponowały. Włosy związałam w warkocza. Przejrzałam się w lustrze. Było dobrze. Zastanawiałam się gdzie jest Frost. Powinien zacząć się szykować.
Wyszedł tak rano, że nie widziałam gdzie poleciał. Myślałam że coś się stało. Robiłam się nie cierpliwa. Gdzie ty jesteś? Powtarzałam w głowie. W sumie nie widział o której wrócił, jeśli w ogóle wrócił.
Chodziłam zamyślona po zamku. Zauważyła mnie Ania
- Coś się stało? - spytała zatroskana.
- Nie wiem. Nie widziałam Jacka od wczorajszego popołudnia. Nie widziałam kiedy wstał, jeśli w ogóle poszedł spać, co ja mówię nawet nie wiem czy wrócił na noc.
- Nie denerwuj się tak. Na pewno nic mu niej jest i za chwile się zjawi. - pocieszała mnie, ale nie byłam do tego przekonana. Czułam że coś jest nie tak.

Wszystko było gotowe, bal się zaczął. Jego nadal nie było. Anka nadal mówiła że zaraz się zjawi. Denerwowałam się.
Julian spytał się gdzie jest Jack. Zaskoczył mnie, bo myślałam że On wie.
- Kiedy Go widziałeś ostatnio? - spytałam.
- Wczoraj przy obiedzie. - czyli dawno. Oh, gdzie ty jesteś kochanie? Głos w głowie mówił mi że coś się stało, tylko co? Zaczęło mi być duszno i wyszłam na balkon.
- Przepraszam że się spóźniłem Śnieżynko! - usłyszałam głos. Wiedziałam kto to.
- Jak mogłeś mnie tak nastraszyć? Myślałam że coś Ci się stało. Gdzie byłeś? - zaczęłam zadawać pytania.
- Spokojnie, później Ci powiem.
- Powiedz mi teraz. - nakazałam.
- Naprawdę to nie jest odpowiednia chwila. Nie chce Ci psuć nastroju jeszcze bardziej i tak jesteś już zdenerwowana. - czyli coś się stało! Wiedziałam.
Wszedł do środka, a ja dopiero po chwili zauważyłam że był elegancko ubrany. Chodź w bluzie mu ładniej, w tym smokingu nie wyglądał najgorzej. Odwrócił się w moją stronę i pociągnął mnie do tańca. Był taki delikatny i czuły.
Po walcu, poszliśmy coś zjeść, a raczej tylko On gdyż ja nie byłam głodna. Dołączył do nas Kristoff i Anna, jako że jest w ciąży mówiła że cały czas jest głodna. Narzeczony nie odstępował jej na krok.
Czas jakoś leciał; tańczyliśmy, śmialiśmy się, jedliśmy i piliśmy.
Nastał koniec balu. Zmęczona poszłam do pokoju, usiadłam przed lusterkiem i rozplątywałam warkocza. Wszedł Jackie, chciałam żeby od razu mi powiedział gdzie był i co robił tyle czasu. Nawet nie zadałam pytania a On zaczął mówić
- Wybacz. Wiem chcesz wiedzieć gdzie byłem i co się stało. Nie chciałem Ci w tedy mówić, bo byś chodziła zła i bała byś się.
- Jak na razie nic mi jeszcze nie wytłumaczyłeś! - powiedziałam zimno. Chciałam wzbudzić w nim winę. - Wróciłeś w ogóle na noc po objedzie, bo nie widziałam Cię koło siebie?
- Nie wróciłem. Przepraszam. Nie mogłem.
- Powiesz w końcu co się stało? - powiedziałam już delikatniej, odwracając się w jego stronę.
- Mrok.
- Walczyłeś z nim sam?! - lekko się uniosłam.
- Nie, nie sam. Tą bitwę wygraliśmy, ale wojna jeszcze trwa. - posmutniał. Chciałam mu coś powiedzieć dla otuchy, ale nie wiedziałam co. Przebrał się i położył. Szybko zasnął, pewnie się zmęczył walką. Położyłam się koło niego i po dłuższym rozmyślaniu w końcu zasnęłam.

Historia prawdziwej miłości✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz