Jack

536 38 0
                                    

Poszliśmy do zamku, a dokładnie do gabinetu zacząłem się tłumaczyć dlaczego tak długo nie zaglądałem.
- Przyleciał bym wcześniej, ale North nie powiedział mi...no że chcesz mnie zobaczyć. Dopiero dziś rano. Przybyłem jak najszybciej, nie mogłem odmówić królowej. - powiedziałem.
- Jack, jak każdy martwiłam się o Ciebie. Chciałam wiedzieć że nic Ci nie jest. Ostatnio jak przybył Mikołaj, sam, bez Ciebie myślałam, że...
Nie dokończyła, przerwałem jej.
- Ciii, wiem że się bałaś. Pamiętam twoje spojrzenie, gdy upadłem w twoje ramiona. Wybacz mi...
- Ale co? To ty powinieneś wybaczyć mi. Gdybym Cię nie poprosiła o to byśmy polecieli tam, nic by się nie stało. - powiedziała ze smutkiem.
- Hej, spójrz na mnie, tego nie dało się uniknąć. Kto mógł wiedzieć? - chciałem ją pocieszyć.
- Oboje mieliśmy sen...
- I co? To było przeznaczone dla mnie. Tak miało być. To nie twoja wina, wręcz przeciwnie, uratowałaś mnie. Bardzo Ci dziękuje. - miałem nadzieję że poprawiłem jej humor. - A pro po tego co zdarzyło się w pałacu? - zacząłem, ale nie dokończyłem gdyż pocałowała mnie. Nie powiem było to przyjemne, chodź czułem jej zimne usta, ja miałem zimniejsze. Przyciągnąłem ją do siebie. Odwzajemniłem jej pocałunek. Trwało to z pół minuty, bo ktoś zapukał do drzwi. Odsunęliśmy się od siebie.
- Proszę! - powiedziała.
- Wybacz królowo, ktoś prosi o audiencje. - powiedział wysoki mężczyzna w mundurze.
- Przecież to nie pora. - powiedziała i popatrzyła na mnie. - Zaprowadź do sali tronowej, zaraz przyjdę. - Wybacz, muszę dbać o poddanych.
- Nic nie szkodzi. Idź. - powiedziałem.
- Może chcesz zobaczyć jak to wygląda, a w razie czego pomożesz podjąć decyzję? - zapytała, no cóż po pierwsze nie ładnie odmówić królowej, a po drugie nigdy nie widziałem, a co dopiero uczestniczyłem w niej.
- Z wielką ochotą. - powiedziałem i poszliśmy.
Po do tarciu do sali, widziałem jak porusza się po niej dumnie i opanowanie, jak na królową przystało. Szedłem równie dumnie i spokojnie co ona, a by najmniej próbowałem. Lecz gdy zobaczyłem Ją, spokój znikł z mojej twarzy. Podszedłem do niej.
- Jack, to ty? - spytała.
- Tak to ja Hunith. Co Cię tu sprowadza? Coś się stało?
- Och, jak by to powiedzieć? W naszym królestwie nie było zimy odkąd nas opuściłeś. Wszystko gnije bo jest zbyt ciepło. Chciałam prosić królową o pomoc. Dowiedziałam się że ma moc taką jak Ty. - powiedziała smutna, a mnie serce aż zabolało.
- Wybacz, musiałem. A mój przybrany brat nie mógł Wam pomóc? - spytałem.
- Nie ma takiej mocy. Chciałam Cię znaleźć, ale nikt nie wiedział gdzie jesteś.
- Jack? - usłyszałem za plecami.
- Wybacz Pani. To moja znajoma Hunith, moja przybrana matka. Opuściłem ją jakiś czas temu. Musiałem... - nie dała mi dokończyć.
- Nie tłumacz się synku. - powiedziała. Prawie się wzruszyłem jak nazwała mnie synem. Dawno tego nie słyszałem.
- Słyszałam waszą rozmowę. Chciałabym pomóc, ale to nie moje królestwo tylko króla Artura. - powiedziała Elsa.
- Ja mogę tam wrócić. Pomogę Wam. To był mój dom. - oznajmiłem. Zdaje się że obje się uśmiechnęły.
- Zgoda. - powiedziała królowa. - Ale dziś oboje przenocujcie w zamku. Jest już dość późno. - nie mogłem się nie zgodzić.
Dostaliśmy swoje kwatery, ja tam gdzie ostatnio, a Hunith koło mnie. Chciałem mieć ją blisko.
Zjedliśmy wspólną kolacje, razem z Anną i Kristoffem. Rozmawialiśmy i śmieliśmy się.
Za nim się położyłem poszłem do niej.
- Wybacz, że nie odzywałem się do Ciebie tak długo...mamo. - powiedziałem, a ona przytuli się do mnie. Porozmawialiśmy trochę i poszłem do pokoju, położyłem się i zasnąłem.

Historia prawdziwej miłości✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz