14.

5.1K 200 7
                                    

To są jakieś jaja?!
-Alan?!- zapytałam wciąż nie dowierzając. To Alan jest tym bossem?
-Tak skarbie ja..- uśmiechnął sie a ja mu rzuciłam sie na szyję piszcząc jak mała dziewczynka. Po chwili oprzytomniałam i zeskoczylam z niego. Stanelam równo na nogach i uderzyłam go w policzek. Chlopaki i Lotte wciągnęli powietrze.- Zasłużyłem sobie.- powiedział skruszony.
-No raczej ze zasłużyłeś! Co ty sobie myślisz!? Jesteś bossem najpotęrzniejszego gangu a nie zaufales i nie powiedziales o tym przyjaciółce?! Osobie ktora jest dla ciebie niby ważna?!
-Ej uspokój sie tak? Wyjaśnimy sobie wszystko jak wejdziemy do mnie do gabinetu.- pokiwalam głowa a po chwili siedziałam na przeciwko niego. On za biurkiem jak na jakiejś rozmowie o prace.
-Masz piec minut inaczej wychodzę.- zażądziłam
-Spokojnie. Juz mówie. Nie powiedziałem ci bo byłabyś w większym niebezpieczeństwie niż jesteś. Chciałem cię chronić. Jeżeli by cię zlapali to miałabyś gorzej i możliwe ze zamiast szybkiej śmierci torturowaliby cię do ostatnich sił. Chciałem ci powiedzieć juz dawno ale sie bałem. Bałem sie ze cię stracę. Jestem najlepsza przyjaciółka ale jako przyjaciel tez sie martwię. Nie chcę by ci sie coś stało.- podeszlam do niego i go przytulilam.- A teraz posluchaj. Musisz nauczyć sie strzelać, bić i prowadzić auta czy motory. Jasne?
-Jak słońce
-To dobrze.
   
                *Miesiąc później*
Minął juz miesiąc od kąd mieszkam w LA. Zaprzyjaznilam sie z Lotte i reszta. Codziennie mam treningi i idzie mi na prawdę świetnie. Umiem juz jeździć na motorze i się bić. Pokonalam juz nawet mistrza. Na akcje nie jeżdżę jeszcze ale to sie zmieni. Mam nadzieję
-Ivy. Alan nas wzywa.- mówi Lucas i razem idziemy do niego. Jeżeli nas wzywa to musi być poważnie. Zapukałam a po usłyszeniu cichego "proszę" weszliśmy do środka. Alan siedzial bardziej blady i więcej schudl. Pytalam sie go czy wszystko okej, ale on zawsze się zatwierdzal ze jest zdrowy i mam się nie martwić.
-Kiedy ty w końcu pójdziesz do lekarza?! Znowu schudles! Wyglądasz gorzej niż tydzień temu!- Alan od połowy miesiąca nie wychodzil w ogóle.
-Byłem u lekarza pól roku temu.- Popatrzylam na niego z zdezorientowaniem. Byl u lekarza to czemu nie poszedł jeszcze raz, skoro źle sie czuje?
-No to dlaczego nie pójdziesz jeszcze raz? Źle sie czujesz to idziesz do lekarza tak?
-Ty nie rozumiesz. Byłem u lekarza i wiem co mi jest. Mam raka zostało mi jeszcze kilka dni życia. Nie powiedziałem ci tego wcześniej, bo wiedziałem ze zrobisz mi awanturę. Ja chciałem te ostatnie pół roku spędzić normalnie. Tak jakbym nie byl w ogóle chory. Gdybym ci powiedział to byś mi zabroniła pic, palić czy nawet wychodzic z domu. Ja tak nie chciałem.- podeszlam do niego, Usiadlam mu na kolanach i przytulilam do niego.
-Powiedz ze zartujesz sobie ze mnie. Ze to wszystko to jakiś głupi żart.
-Tez bym tak chciał, ale to jest juz stwierdzone. To ostatnie dni mojego życia, dlatego mój gang przekazuje w wasze w ręce. Potrzebuje tylko waszych podpisów.- Popatrzylam na Lucasa, który był tak zdziwiony ze nie komunikowal ze światem. W końcu sie ocknął
-Ciebie popierdoliło. Ty nie możesz być chory! Nie możesz!- krzyknął i opadł na krzesło. Był zdziwiony i smutny. Takiego go jeszcze nie widziałam. Zartujesz. Tak?- zapytał chociaż wiedział ze to prawda.
-Potrzebuje waszych podpisów.
-I ze niby ta wiedźma ma być bossem?- prychnął
-Ta wiedźma jest lepsza od ciebie.- powiedziałam razem z Alanem. Zastaliśmy sie z tego. Nie mogłam w to uwierzyć ze za chwile ma go nie być na tym świecie. Przecież on jest taki młody.
-Teraz podpiszcie tutaj. Ja was wybrałem. Wy jesteście moimi przyjaciółmi i ja wam ufam. Wiele razy dowiodłas ze jesteś godna mojego zaufania.- powiedział a ja przypomnialam sobie sytuacje sprzed roku.
                  *wspomnienie*
Wracam właśnie wkurwiona ze szkoły. Znowu Megan. Mam tej suki dość. Kiedyś sie zemszcze. Nagle ktoś popycha mnie na ścianę i celuje do mnie z broni.
-Ej o co chodzi?!- zapytałam zdenerwowana.
-O to co nie chodzi. Znasz Alana?!- zapytał i pokazał zdjęcie. To był Alan. Mój Alan.
-Tak ale co cię to kurwa obchodzi?!
-Może grzeczniej. Inaczej cię Zabije. Zadam ci pytanie a ty masz odpowiedzieć. Jasne?!- warknął.
-Jak słońce.- zasmialam sie
-Dobra gdzie teraz mieszka Alan?- wiedziałam ale mu nie powiem.
-Nie wiem.- chyba sie wkurwila
-Nie okłamuj mnie! Pytam ostatni raz!
-Nie wiem!- wkurwilam sie juz totalnie. Kopnelam go w krocze, wyrwalam mu pistolet i na koniec kilka razy uderzyłam go w brzuch po czym biegiem ruszylam do domu.
             *koniec wspomnienia*
-Jeżeli to twoje ostatnie życzenie... To zgadzam sie.- westchnelam i podpisalam dokument.

Very bad girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz