Obudzilo mnie szturchanie w ramię. Orucilam sie na druga stronę i dalej spalam. Ktoś znowu mnie szturchnal i nagle uświadomiłam sobie gdzie jestem. Otworzylam oczy i spojrzałam na osobę ktora mnie zbudziła.
-Jesteśmy na miejscu.- oznajmila Lotte.- Niki juz wyszła odebrać nasze bagarze a ja próbuje cię obudzic juz od jakiś trzydziestu minut.- zasmiala sie a ja rozejrzalam sie po pokładzie samolotu. Nikogo juz nie było. Wstalam z miejsca i sie rozciagnelam.
-Dobra chodź. Będzie mi teraz dupe truć ze tyle czekała.- zaczęłam narzekać a Lotte śmiała sie na cały głos. Szukalysmy Nikoli ale nigdzie nie mogliśmy jej znaleźć. W końcu wyciagnelam telefon i do niej zadzwoniłam. Odebrała po dwóch sygnalach.
-Gdzie jesteś?- zapytalysmy w tym samym czasie.
-Słuchaj Niki. Wyjdz i czekaj na nas przed wejściem na lotnisko. My zaraz tam będziemy.- poinformowalam i się rozlaczylam.
-Nareszcie!- krzyknęła zniecierpliwiona Nikola kiedy wyszliśmy z lotniska i ją znalazłyśmy.- Ile można na was czekać?! Dobra mam taksówke. Bagarze tez juz w niej sa.- Poinformowała. Ja natomiast zastanawiam sie gdzie my zanocujemy. Na pewno znajdziemy jakiś hotel a ja sie martwię o nic.
-To gdzie was zawieźdź?- zapytał starszy pan z zza kierownicy. Dziewczyny spojrzały na mnie. Kazalam zawiezc mu nas koło parku i pojdziemy do mojej i chlopakow chatki. Mam nadzieje ze tam będą. Po pół godziny jazdy taksówkaż zatrzymał sie na miejscu. Dziewczyny poszły po walizki a ja zaplacilam odpowiednią sumę.
-Mam nadzieje ze macie wygodne buty?- zapytałam i nie czekając na odpowiedź kontynuowałam.- To dobrze. Idziemy do chatki w której zawsze nocowalam gdy szlam na impreze. W tedy najczęściej tam spalam żeby nie wracać do domu. Za mną!- krzyknelam i zaprowadziłam je w miejsce o którym mówiłam. Gdy doszlismy na miejsce opadła mi szczęka. Domek z zewnątrz był odnowiony. Miał nowe okna i drewno było wymienione. Był drewniany jak był tylko drewno było nowe i stabilne. Dach był z czarnych dachówkę. Podeszlam do drzwi które nie były zamknięte na klucz. Pewnie dlatego ze domek znajduje sie w środku lasu do którego nikt nie chodzi. W środku tez byla nowa kanapa i dwa fotele w czarnym kolorze. Po środku stal ten sam szklany stolik a na szafce stal telewizor. Był tez kominek. W kuchni były nowe szafki, kuchenka, zmywarka i stół z krzesłami. Nie chciałam zaglądać dalej bo widziałam ze są tam wybudowane tez nowe pomieszczenia. Uslyszalam kroki zmierzające w naszym kierunku i w progu pojawił sie Luck.
-Cze... O kurwa!- otworzył ze zdziwienia szeroko oczy. Co go tak zdziwiło?- Ktora to Ivy?- zapytal i patrzył sie to na mnie, to na Niki.
-To ja?- podniosłam rękę a on podbiegł do mnie i przytulil.
-Ale sie zmieniłaś! Z grzecznego aniołka w diablice! Dużo sie zmieniło od twojego wyjazdu. Ty sie zmieniłaś!- wykrzyczal wciąż niedowierzajac. Przecież ja sie tak nie zmieniłam!
-Ale ja sie nie zmieniłam! A teraz mi wyjasnij co to za remonty? Jest Edie?
-Edie'go nie ma ale będzie wieczorem. Remonty zrobił Alan.- gdy tylko powiedział jego imię spochmurnialam.- Przyszedł ktoregos dnia do domu z ekipą remontową i przez miesiąc tyle tu zrobili ile widzisz. Nie chciał powiedzieć skąd ma kasę. Po kilku dniach powiedział ze leci do ciebie do LA i od kilku dni nie ma z nim kontaktu. Wiesz co sie z nim dzieje?- zapytał a ja sie popłakałam. On nie wie o niczym. A ja mu muszę to mówić. To nie sprawiedliwe.- Ivy co sie dzieje?- zapytał a ja wytarlam mokre ślady na policzkach.
-Wszystko wam opowiem jak przyjedzie Edie. Nie chce opowiadać tego dwa razy. A teraz tak. Luck to jest moja siostra Nikola i moja przyjaciółka Lotte. Dziewczyny to Luck. Mam pytanie. Możemy tu przenocowac? To tylko parę dni. Max tydzień.- on jak tylko to usłyszał był tak uradowany ze zrobiło mi go sie żal. Nie będzie taki jak mu powiem ze Allan nie żyje.
-Oczywiście! Proszę za mną. Mamy teraz pięc pokoi wiec każda ma swój.-odpowiedział uradowany i zaprowadził do naszych tymczasowych pokoi. Korytarz był taki jaki był tylko dłuższy. Mój pokój był w kolorze beżowym. Miał tylko łóżko, biurko i szafa. Wszystkie meble były białe. Łazienka widocznie byla wspólna. Od razu po wejściu rzuciłam sie łóżko. Jak ja im to powiem? Allan! Jeżeli mnie słyszysz to przysięgam ze bym cię zabila.. Gdybyś żył. Ugh.... Usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili weszła do nich Niki i Lotte.
-Jak sie trzymasz?- zapytała mnie siostra. Westchnelam ale odpowiedziałam.
-Dobrze a jak mam sie czuć? W ogóle mamy przy sobie jakąś broń?- zapytałam i spojrzałam na nie a one pokrecily głowami ze nie. Kolejny raz westchnelam.- To musimy zrobić napad na broń a potem zakupy, ale to nocą. Teraz nie wiem co chcecie robić. Możemy iść obejrzeć film no nie wiem, co chcecie.- wzruszylam ramionami.
-Ej Ivy.. Widze ze coś jest nie tak.- Lotte usiadla obok mnie i objęła ramieniem.
-Po prostu nie wiem jak ja im to powiem. Co mam im powiedzieć? Hej chlopaki Allan, nasz najlepszy przyjaciel nie żyje? Przecież oni jeszcze kilka dni temu rozmawiali przez telefon?! Ja sama nie mogę w to uwierzyć ze on nie żyje... On mnie kochal rozumiesz to? Nie jako przyjaciółke a tak jak chłopak dziewczyne... A ja tego nie widziałam. Napisał mi to w liście... Mówił ze chciał mojego szczęścia dlatego mi nie powiedział. On Nikola wiedział ze jesteśmy siostrami i wiedział o tobie. A nasz ojciec jest bossem w wrogim nam gangu. Shark. Niestety on nie ma o nas pojęcia. Nie wie ze istniejemy. A atakują nas bo chcą być od nas lepsi... On to wiedział. Napisał ze on mnie będzie widział z góry... Ale i tak tęsknie.- nie zauważyłam nawet ze płacze. Zakonczylam swoja wypowiedź a one sie do mnie przytulaly.
-Ivy. Jeśli on ci nie powiedział wcześniej to miał powód. Widzisz oni zabijają naszych. Nie wiadomo czy gdyby cię dorwali to od razu by nie zabili. Nie masz pojęcia jak zareagują. A nie zauważyłaś tego bo on sie z tym krył. Ja sama nie widziałam nic podejrzanego. Nie widziałam nic w jego zachowaniu. Gdybym to zauważyła to bym ci powiedziała. A z twoim ojcem sprawę trzeba inaczej rozwiązać. Musisz to uzgodnić z Niki i Lucasem.- mówi mi a ja przynajmniej przez chwilę sie uspokoiłam. Dam radę a one mi w tym pomogą.
-Dziękuję. Zawsze mogę na was liczyć.- otarlam łzy i obie prprzytuliła. Uslyszalam otwieranie drzwi.
-Jestem!- to Edie.
![](https://img.wattpad.com/cover/138178053-288-k793016.jpg)
CZYTASZ
Very bad girl
ActionIvy- zwykła nastolatka jakich wielu. Ma problemy, w końcu nie wytrzymuje i ucieka do Los Angeles. Tam poznaje nowych przyjaciół i strasznie się zmienia. Pytanie tylko czy na dobre?