43.

2.3K 97 0
                                    

    Odstawiłam Simona pod bazą i pojechałam do domu. Tam kazałam zanieść i powiesić na łańcuchach w piwnicy Abby. Nie zamierzam tracić dzisiaj czasu na nią. Pobawimy się jutro... Udałam się do pokoju Lucasa żeby dowiedzieć się co z nim. Zapukałam i weszłam do środka. Lucas leżał podpięty do kilkunastu kabli i maszyn. Był blady. Przed oczami stanął mi obraz Allana. Nie mogę stracić jeszcze Lucasa. Podeszłam do łóżka i zlapałam go za rękę. Odwróciłam się w stronę lekarza.

-I co z nim?- facet po 50- tce podszedł do mnie i położył ręce na moich barkach.

-Spokojnie. Wyjdzie z tego. Stracił bardzo dużo krwi dodatkowo ma złamaną rękę i lekko wstrząs mózgu ale będzie dobrze.- poklepał i podszedł żeby zmienić kroplówkę.- A teraz panienka wybaczy ale pacjent potrzebuje dużej dawki snu co i panience by się przydało.  Niech się panienka porządnie  wyśpi bo widzę jak jest zmęczona. - W sumie to miał rację. Nic nie wskuram siedząc tutaj przy Lucasie a jedynie moje dodatkowe zmęczenie. 

-Ma Pan rację. - pokiwałam głową i wstałam. - Pójdę się położyć ale jutro tudaje przyjdę. - wskazałam na niego palcem na co staruszek się zaśmiał 

-Trzymam panienkę za słowo.  Dobranoc.- posłał mi uśmiech wiec odowiedziałam mu tym samym.

-Dobranoc.- i skierowałam się do drzwi. Od razu po przekroczeniu progu zostałam wzięta w czyjeś ramiona.

-Jak dobrze ze nic ci nie jest.- szepnął mi do ucha Mike.

-A co mogło mi się stać? Proszę cie. Miałam najmniej ryzykowne zadanie z was wszystkich. Chciałam być pomocna a zrobiłam najmniej narażając was wszystkich.

-Nawet tak nie mów! - przerwał mojąwypowiedź.- Wszyscy byliśmy narażeni. Wiedzieliśmy na co się piszemy wstepujac do gangu. Zobacz. To ty ułożyłaś cały plan odbicia Lucasa a nie my. Gdyby nie ty to on albo cały czas byłby w rękach Abby albo byłby już martwy. Na tym polega życie w gangu. To nie tylko adrenalina i wieczna zabawa. To też ryzyko śmierć i cierpienie bliskich ci osób ale też siebie samej.- tłumaczył mi wciąż tuląc do siebie. W końcu oderwałam się od niego

-Dziękuję. - popatrzył na mnie nie zrozumiale. - Dziękuję ze jesteś i dajesz mi wsparcie wtedykiedy go najbardziej potrzebuje.- ostatni raz się do niego przytuliłam.- Śpisz dzisiaj ze mną?- bardziej stwierdziłam niż zapytałam a oczy Mika rozbłysły się w tajemniczy sposób.- Ale nie tak jak o tym myślisz zboczeńcu.- zasmiałam się a on ze mną. 

-Najpierw robisz nadzieje a po chwili ją odbierasz.- zrobił smutną minie ale w jego oczach widziałam rozbawienie. 

-Tak wiem. Jestem okrutna zła i podła.- wystawiłam mu język. 

-Okrutna zła i podła. Jak zrobic mi to mogłaś? - zaczął śpiewać kalecząc piosenkę jak nikt jeszcze nigdy. Zaczął w podskokach biec do mojego pokoju. A ja? A ja stałam tam i się śmiałam z tego wariata. Po chwili jednak dołączyłam do niego. Szybko wzięłam prysznic i położyłam się obok przyjaciela.

-Dobranoc truskawko. - pocałował mnie w czoło. 

-Dobranoc wariacie.- wtuliłam się w jego klatkę piersiową i oddałam w objęcia morfeusza. 

          Następnego ranka obudziłam się a Mika nie było już obok mnie. Weszłam do łazienki i wykonałam poranną rutynę czyli prysznic,makijaż,  i siusiu. Potem weszłam do garderoby. Ubrałam białą sukienkę w kwiaty do połowy uda. Postanowiłam nie wiązać dzisiaj włosów i zostawić je rospuszczone. Zeszłam na dół do kuchni gdzie siedzieli juz prawie wszyscy. Niki bez słowa podała mi kanapki a Oliver pyszną kawę. 

-Musze iść do Abby. Ktos idzie ze mną?- zapytałam się

-Mogę iść. 

-Ja też. - zgodziły sie i zaśmiały psychicznie Niki i Lott. Jak tu nie mieć dobrego chumoru przy takich wariatkach?

-Kto robił kanapki?- zapytałam w pewnętrz chwili zmieniając temat rozmów. 

-Ja.- zasmiał się nad moją głową Ivan.- A co?

-Bo nie wiem czy mogę je jeść. Kto wie czy nie są zatrute.- zasmiałam się i zmierżwiłam mu włosy. 

-Robiłem je pół godziny.- mruknął wkurzony a za razem rozbawiony. 

-Ups...- uśmiechnęłam się niewinnie

-A tak w og..- zaczęła Niki ale przerwał jej strzał z pistoletu ciągłe dzwonienie dzwonka do drzwi i płacz dziecka? Od razu do ręki wzięłam moją broń. 

-Co jest kurna?!- warkną Oliver

-Brać!  Ruchy!- Mike podał każdemu po broni i magazynku. Z myślą że atakują nasz dom pobiegłam do drzwi. Wciąż było słychać płacz dziecka i dzwonek do drzwi.

-Nikogo tam nie ma!- warknął zdezorientowany Mike.

-Dobra na trzy wychodzimy!- powiedziałam do siostry i przyjaciółki 

-Raz- zaczęła Lott

-Dwa- Niki ścisnęła mocniej swój karabin.

-Trzy!- krzyknęłam i kopnęłam dzwi tak ze wyleciały z zawiasów.  Rzeczywiście nikogo nie było... Nikogo poza małym dzieckiem w nosidełku.


######################################

Tim tym tym. .! Niespodziewany zwrot akcji! Co o tym myślicie?  Czyje to dziecko? Co będzie dalej? Do następnego! ♤♤♡♡

Very bad girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz