54.

1.8K 98 12
                                    

Pov. Zayn

Strasznie martwię się o Ivy. Wszyscy mnie pocieszają ze może gdzieś u koleżanki się zatrzymała bo juz nie raz robiła różne głupoty ale jej już nie było dwa dni! Czy dwa dni by przebywała u kogoś bez znaku życia?! Jeszcze rozumiem jakby się pokłóciła z kimś ale każdy zgodnie twierdzi że rozmawiali ze sobą normalnie. Postanowiłem pojechać do siebie do bazy i poszukać poszlak. Musze ją znaleźć. Nie wiem co zrobię jak jej się coś stanie to nigdy sobie tego nie wybacze. Z resztą co ja mówię!? Jej się nic nie stanie! Biegiem wyszłem z domu i udałem się do auta po czym skierowałem się do bazy. Mam nadzieje że jednak znajdę jakiś trop i Ivy wróci cała i zdrowa do domu. Zbyt bardzo mi na niej zależy żeby ją starcić.
-Siema stary!- na wejściu przywitał mnie Noa. Przynajmniej raz był wesoły bo nikt mu nie każe ćwiczyć. Jeszcze takiego go nie widziałem.
-Coś ty taki wesoły?- zaśmiałem się.
-A no wiesz. Wczoraj miałem wolne i dzisiaj też bo Carlos pojechał na jakąś akcje odbicia kogoś czy coś.- wzruszył ramionami. Nie dziwię mu się że się cieszy. Sam bym się cieszył jakby Carlos pojechał gdzieś na akcje i nie musiała ćwiczyć. Mimo że kocha się ścigać to teraz ma dość.
-To idź baluj puki masz czas.- poklepałem go po plecach i skierowałem się do swojego gabinetu. Musiałem uzupełnić papierki żeby nie było później jakiś nie jasności. Przynajmniej tyle mogę zrobić żeby zająć czymś myśli. Jeżeli nie pojawi się do jutra to zacznę jej szukać. Może faktycznie zatrzymała się u koleżanki albo zabalowała wczoraj i dzisiaj leczy kaca. Nie wiem już. Nie mogę myśleć bo w końcu zwarjuje.
Uzupełniam te papierki juz trzecią godzinę i w końcu do pomieszczenia wchodzi Carlos. Zabiera jakieś papiery i rzuca tekstem:
-Za godzinę przyjdź do piwnicy. Mam dla ciebie niespodziankę.- i opuścił pokój z szerokim uśmiechem. Byłem bardzo zdziwiony ale również zaciekawiony co to za niespodzianka. Tą ostatnią godzinę czekałem jak na szpilkach a gdy przyszedł odpowiedni moment ruszyłem w kierunku piwnic. Gdy weszłem do środka i zobaczyłem kto wisi na sznurach barwy odpłynęły mi z twarzy.

Pov. Ivy

Płakałam. Tak bardzo płakałam i cierpiałam. To wszystko przeze mnie. Oni zginęli przeze mnie. Nie mogę patrzeć juz nawet na ciało Lotte. Za bardzo się od niej odsunęłam. Nie dziwię się że mnie znienawidziła.
Drzwi się otworzyły. Pierwszy raz od w sumie nie wiem jakiego czasu. Stanął w nich ten sam koleś co ostatnio.
-Chcesz może wody? W końcu jesteś już tu dwa dni.- zaśmiał się i oblał moja twarz szklanką wody. Zajebiście.
-Czego kurwa ode mnie chcesz? Zabiłeś ich wszystkich. Każdego! Byli moją jedyną rodziną a ty mnie jej pozbawiłeś!- wyrzuciłam swoją złość na niego.
-Zamknij się szmato!- uderzył mnie z całej siły w twarz. Poczułam metaliczny smak krwi w ustach. Wyplułam ją razem z śliną na ziemię.- My chcemy tylko jednego. Ty żyjesz czyli twój gang istnieje a dopóki twój ojciec nie dowie się ze jesteś jego córką to nie możemy zająć ani twojego ani jego miejsca. Tylko ty możesz pozbyć się gangu Zayna i twojego ojca. A później podpiszemy dokument że twój gang kończy swoje istnienie i my będziemy najlepszym gangiem.- zaśmiał się ze swojej wypowiedzi. W sumie nie wpadła bym na to lepiej. Ja wyeliminuje gang mojego ojca bo sam raczej nie zaatakuje swojej córki a gdy już się go pozbędę wystarczy podpisanie przez Bossa gangu dokumentu ze jego "drużyna" przestaje istnieć.
-Jesteś chory. Nie pomogę ci nigdy! Chyba śnisz!
-Zrobisz to! Inaczej zabije go sam. A w tedy nie będzie już tak fajnie i ty sama zginiesz.
-Myślisz ze zależy mi na nim! Ja go nawet nie znam! Już nawet nie mam nikogo żeby go chronić! Zniszczyłeś wszystko. Nie mam już nic.- szepnęłam sama do siebie a po moim policzku spłynęła samotna łza. Chciałam coś jeszcze powiedzieć ale przemowy przerwał mi głośny huk. Ściana obok zawaliła się a pomieszczenie pokrył kurz. Nie umiałam złapać oddechu. Dusiłam się bo nie miałam dostępu do świeżego dopływu powietrza. Gdybym była przywiązana sznurem to bym go spaliła bo mam zapalniczke w tylnej kieszeni Jeansów. Gdyby drewniane krzesło to rzuciła bym się z nim do tylu i je rozjebała a tak to metalowego łańcucha nie podpale a metalowego krzesła Nie rozwale.
Do pomieszczenia przez rozwaloną ścianę wpadło kilkunastu uzbrojonych kolesi i przez drzwi tak samo. Rozpoczęła się krwawa jadka. Wilki i Snakes. Zapowiada się ciekawy seans i gdybym nie była związana to z chęcią bym poogladała to przedstawienie. I chyba mi się to uda. Bo moje łańcuchy którymi byłam przypięta padły na ziemię. Chwyciłam karabin od zdechlaka i ruszyłam do przodu. Zabijałam każdego kto stanął mi na drodze. Nie ważne było dla mnie czy był to Snakes czy Wilk. Miałam to w dupie. Liczyło się tylko to żeby wyjść z tego cało. Chociaż już nie miałam do czego wracać to żądze przejęła zemsta. Marzyłam żeby zemścić się za to co zrobił mi Zayn. Jak mnie oszukał.
-PADNIJ!- usłyszałam obok krzyk więc padłam na ziemię. Obok wybuchł granat. Z pomieszczenia wyleciały cząstki ludzkich ciał. Nawet głowa z pustymi oczami. Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Zasłużył sobie chuj na to.
Szybko wstałam i wtargnęłam do kolejnego pomieszczenia gdzie znalazłam dwóch szokujących się do zaatakowania kolesi. Dostali kulki w łeb. Wyglądali jak sito do odcedzania makaronu. Mniam mniam.
-Szmata.- burknął jakiś zamaskowany koleś więc dostał kulkę w łeb. Wali mnie to już. Szłam i szukałam wyjścia Zabijając po drodze ludzi zagradzających mi wyjście. W końcu je znalazłam. Ale gdy chciałam wyjść ktoś powalił mnie na ziemię. Leżałam na plecach a ktoś siedział na mnie okrakiem. Dostał pięścią w brzuch ale zablokował w porę cios i oddał mi z podwójną siłą. Dostałam kilka razy w brzuch i twarz. Po pewnym czasie nie potrafiłam juz nawet blokować czy oddawać ciosów. Widziałam już mroczki przed oczami aż w końcu zemdlałam. Straciłam przytomność. Byłam po prostu słaba. Właśnie ZA słaba.

#############
I jak? Podoba wam się rozdział? Do następnego misie!❤💓

Very bad girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz