46.

2.3K 89 2
                                    

Pov. Ivy
 
      Próbowałam obudzić Mika ale nie działało. Zaczęłam się bać. W końcu po pięciu minutach Mike zaczął mrugać oczami i próbował wstać. Chłopaki mu w tym pomogli. Usiadł zdezorientowany na łóżku i patrzył się to na swoją córeczkę to na nas.
-Jak... Jak to jestem tatą? Bella to moja córka.? Co kurwa tu się odpierdala?!- wrzasnął na pół domu aż mała Bell zaczęła płakać.- Nie.. Nie płacz... Już..- jąkał się i próbował ją jakoś uspokoić co niestety mu nie wychodziło.- Jak ja mogę być ojcem skoro nie wiem jak się zajmować dzieckiem!- westchnął i rozłożył ręce w geście poddania się. Pewnie podobnie bym zareagowała gdybym dowiedziała się że jestem ojcem dziecka kobiety która nie żyje a dziecko było owocem gwałtu. Czy jakoś tak. Moja logika jest pojebana więc ja siebie rozumiem. Gorzej z resztą.
-Spokojnie Mike. Nauczymy cię.- uśmiechnęłam się do niego łagodnie i poklepałam po ramieniu dając mu znać że jestem z nim. Usłyszałam dzwonek do drzwi i spojrzałam zdziwiona na przyjaciół.
-Spokojnie. Naprawiłem.- wzruszył ramionami Edie. Skierowałam się do holu i Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się zielonowłosy. Jak mu to było...
-Zayn.- zaśmiał się.- Za nim się zapytasz... Mówiłaś to na głos.- odpowiedział a ja pokręciłam rozbawiona głową. Obiecałam mu dołączenie do gangu i w końcu się zjawił.
-Czemu wcześniej się nie odezwałeś?- zapytałam i wypuściłam go do środka.
-Nie miałem czasu. Wiesz... Kupa roboty w sklepie.- wzruszył ramionami.- A co tu taki hałas?- rozejrzał się.
-Długa historia. Dobra jutro zlecę przejrzenie cię. Od góry do dołu..- przerwał mi
-Uuu a to sama to zrobisz?.- poruszał brwiami.
-Spierdalaj...
-Gdzie?
-Gdzieś.- znowu poruszał brwiami.- Pierdol się.!
-Samemu nie wypada.- zaśmiał się a ja starałam się już nie walnąć jakiegoś głupiego zdania.
-I dopiero w tedy będziesz mógł wstąpić tu.- wzruszyłam ramionami.- A właściwie mam jedną sprawę.- przypomniałam sobie.- Czemu ciebie wcześniej wypuścili a mnie nie?- przyjrzałam mu się uważnie.
-Nie wiem. Jak mnie wypuścili to ty jeszcze spałaś. Potem jak zobaczyłem na zegarze było jakoś kilka minut po siódmej. A ciebie o której wypuścili?- spojrzał na mnie. A ja prychnęłam
-Mnie nie wypuścili. Ja sama wyszłam.- wzruszyłam ramionami a Zayn patrzył się na mnie jak na idiotkę.- Po prostu przyszedł idiota zaczął mnie obrażać to skopałam mu lekko dupe po czym zamknęłam go i wyszłam.- odpowiedziałam na jednym wdechu. On natomiast patrzył się na mnie jeszcze chwilkę po czym wybuchnął śmiechem.-  A tak szczerze to... Przejrzałam cię i jesteś czysty. Tylko będziesz musiał spać u mnie w pokoju bo na razie mamy tylko jeden ostatni wolny ale zaśmiecony. To co? Kiedy ci pasuje?- zapytałam go.
-Mogę już dzisiaj jak ci pasuje.- poruszał znacząco brwiami a ja uderzyłam go pięścią w ramie. Po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
-Choć. Przedstawię cię reszcie.- pociągnęłam go za rękę na piętro. Gdy weszłam do pokoju to widok mnie rozczulił. Mike trzymał małą w rękach a ona machała swoimi malutkimi rączkami bawiąc się jego grzywką. Od razu zrobiłam im zdjęcie.
-Uwaga!- zwróciłam na siebie uwagę.- Chciałam wam przedstawić naszego nowego członka rodziny! I nowego mieszkańca w tym domu.- uśmiechnęłam się do nich a ci od razu zaczęli witać się z nim i przedstawiać. Na Mik'u przystanął i poklepał go po plecach a małą pstryknął w nos czym ją rozbawił. Zaczęła się śmiać i machać rękami w jego kierunku. Mike odetchnął z ulgą że dziewczynka odczepiła się od jego włosów i zajęła Malikiem.
-Choć na chwilkę.- pociągnął mnie za ramię Luke. Wyciągnął mnie na korytarz i zamknął drzwi.- Jesteś pewna że on nie jest z innego gangu?- zapytał a ja pokiwałam głową.
-Tak. Sprawdzałam go kilka razy. Spokojnie.- uśmiechnęłam się i poklepałam po ramieniu.- A teraz wracamy.- i weszłam z powrotem do pokoju.- Ymmm... Zayn? Choć pokażę ci pokój.- wyciągnęłam go na zewnątrz. Zaczęłam pokazywać gdzie co jest. On tylko pokiwał głową i poinformował że wraca za godzinę bo jedzie po walizki. Walizki? Aż tyle rzeczy to chyba nie ma. No cóż. Mike bawił się z małą a Niki pokazywała mu co i jak. Resztę chłopców gdzieś wywiało a z Lott nie widziałam się od wczoraj. Pukałam do jej pokoju tyle razy i przynosiłam jedzenie czy picie niestety wszystko stało nienaruszone w tym samym miejscu co zostawiłam. Zaczynałam się martwić nie tylko o Lucasa ale też o dziewczynę. Przecież może się doprowadzić do makabrycznego stanu!

Zeszłam do kuchni i zaczęłam robić sobie kanapki byle nie myśleć o problemach. Naszykowałam ich więcej a do szklanek nalałam soku pomarańczowego. Zostawiłam porcję dla dziewczyny pod drzwiami i gdy chciałam odejść ktoś wciągnął mnie siłą i posadził na łóżku. Lotte stała przede mną z nożem w ręce.
-Lotte? Co ty chcesz zrobić.?- chciałam zachować spokój i z zewnątrz mi się to udawało ale w środku trzęsłam się jak galareta.
-Moje życie bez niej nie ma sensu. Straciłam juz rodziców, przyjaciela i najwspanialszą przyjaciółkę na ziemi. Więcej cierpienia nie zniose.- zamachnęła się i wbiła sobie nóż w brzuch. Przerażona podbiegłam do niej. Jej twarz była uśmiechnięta a z oczu lały się łzy. Zaczęłam płakać i wołać o pomoc. Lotte natomiast uśmiechnęła się na ten gest jeszcze szerzej. Do pokoju wbiegł nasz lekarz i odepchnął mnie od niej. Krzyczałam do dziewczyny żeby nie zamykała oczu, żeby cały czas coś mówiła. Widziałam ze sprawia jej to ból ale to dobry znak. Przynajmniej wiedziałam że jeszcze dobrze z nią. Zaskoczeniem dla mnie było kiedy zaczęła odpychać od siebie lekarza który cały czas próbował ją ratować. W końcu wstrzyknął jej coś przez co przestała się szamotać i odpychać pomoc. Nie mogłam na to wszystko patrzeć więc wybiegłam z pokoju i nawet próbowałam z domu ale czyjeś silne ręce mi to uniemożliwiły.
-Ej ej. Spokojnie tak?- zaczął mi szeptać we włosy.- Opowiesz mi co się stało? - pokiwałam mu głową więc udaliśmy się w stronę ławki przed domem.- To co? Powiesz?- cały czas mnie obejmował a ja próbowałam się uspokoić. Kiedy miałam już wystarczająco dużo sił zaczęłam mu powoli wszystko wyjaśniać. Słuchał mnie uważnie a gdy powiedziałam co zrobiła Lott objął mnie jeszcze mocniej dodając wsparcia. Byłam mu za to tak cholernie wdzięczna. Nie zauważyłam nawet kiedy przede mną stanął Olivier.
-Cco z nią? - wyjąkałam.
-Jest dobrze. Chce z tobą rozmawiać.- uśmiechnął się blado. Otworzyłam szerzej oczy.
-Ona żyje?- zapytałam mając nadzieję że to nie jest żaden żart.
-Gdyby nie żyła to nie prosiłaby o rozmowę z tobą.

##############
Siemanko ludziki! Wybaczcie za tak długą nieobecność ale nie miałam weny a po drugie pracuje nad drugą książką na którą was z resztą serdecznie zapraszam! Buziole i do następnego! ❤


Very bad girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz