Stałam i nie wiedziałam co mam zrobić podobnie jak reszta. Przez moją głowę przebiegało tysiące myśli ale ani jedna nie miała sensu. Strzał. Dzwonek. Dziecko. Po co ktoś do chuja rozpierdala nam dzwonek i podrzuca dziecko!? Przecież to nie ma sensu. Gdyby ktoś chciał nam podrzucić dziecko to mógł po prostu przynieść a nie. Z resztą ja juz nic nie wiem.
-Co do chuja pana?- odezwał sie skołowany Oliver.
-A skąd mamy to wiedzieć.- zadrwiła Nikola i pochyliła sie biorąc dziecko na ręce. Zauważyłam karteczke wiec ja zabrałam.
-Ymmm... Słuchajcie tu jest liścik.-Poinformowałam. Otwarłam kartkę i zaczęłam czytać.- Drodzy Ivy Niki Lotte i chłopaki. Proszę zaopiekujcie sie Bellą. Ja juz nie daje rady. Znam was juz tyle czasu i wiem ze Bella trafiła w dobre ręce. Nie próbujcie mnie ratować. Na mnie juz za późno. Gdy Bella skończy 18 lat dajcie jej tą koperte i Opowiedzcie jej o wszystkim. Dziękuję. Elle.
-Pokaż koperte ruchy!- Edie wyrwał mi druga koperte z ręki i znalazł w niej zdjęcia.- O cholera jasna! To Elle! Ona sie zabiła! Szybko!- i juz ich nie było. Wsiedli do aut i pojechali zostawiając nas w szoku.
-Jak to Elle?! Przecież po niej nie było widać ze jest w ciąży!- krzyknęła zrospaczona Lotte. Elle to wysoka brunetka o zielonych oczach. Od dawien dawna była naszą znajomą z salonu fryzjerskiego i często na nielegalu robiła tatuaże. To było jej drugie mroczne życie. Zawsze chodziła uśmiechnięta i radosna. Nie wiem co sie z nia stało ze postanowiła sie zabić.
-Nie wiem. Ale coś musiało być na rzeczy ze sie zabiła. Jak ona mogła..?- ostatnie zdanie wyszeptałam. Byłam załamana tym ze ona odebrała sobie życie.
-To co robimy?- zapytała Niki.
-Nie wiem. Wiem tylko ze nie mamy nic dla dziecka. Nawet pokoju.- rozesmiała sie zalana łzami Lotte. No tak. Ona była jej najlepszą przyjaciółką. Przytuliłam się do niej a ona oddała uścisk.
-Musimy jechać na zakupy.- stwierdziła Niki.
-Idę po auto zaczekajcie.- poinformowałam
-Ja nie jadę. Nie dam rady. Będę czekać aż dowiem sie czy ona na prawdę nie żyje.- powiedziała Lott i weszła do domu.
-To ja idę.- i weszłam do garażu zabierając kluczyki do Audi A4. Szybko podjechałam po Nikole a ona wsadziła dziecko do nosidełka na tyły.
-To gdzie najpierw?- spytałam.
-Dopóki jest spokojna i śpi jedziemy po farbę do jej pokoju i ozdoby. Jak sie obudzi albo i dalej będzie spać do sklepu dla niemowląt.- rozkazała a ja ruszyłam po woli. Bałam sie ze obudzę Belle i ciężko będzie ja uśpić z powrotem. Po kilkunastu minutach byłyśmy juz pod sklepem budowlanym. Szybko zabralam koszyk i ruszylysmy na dział z farbami. Zastanawialysmy sie nad kolorami ale ostatecznie wygrał mietowy.
-Jak coś to sie zmieni.- taki argument podała Nikola. Więc po kolejnych kilkunastu minutach byłyśmy w sklepie dla dzieci.
-Ja będę mówić a ty szukać.- powiedziała Nikola trzymając Belle w rękach.- Wózek.- podeszłam i myślałam nad nimi. Ostatecznie padło na niebieski.
-Smoczek.- od razu spakowałam dwa.
-Butelkę. Mleko. Wanna. Przewijak. Zabawki. Pampersy.- mówiła a ja pakowałam wszystko do wózka na zakupy. Później były ubranka które razem wybierałyśmy. No i na końcu meble. Wyszło ze będą w kolorze białym. Zostały zamowione i jeszcze dzisiaj po południu będą u nas. Na tych zakupach ubyło nam więcej czasu niż jakbym ja na nich była. Do domu trafiliśmy ok. 13. Myślałam ze jebne gdy mała zaczęła płakać. Wstałam i poszłam do siostry do pokoju. Bella leżała na łóżku i płakała niemiłosiernie. Nikola nie wiedziała co ma zrobić i ja tez.
-Co sie dzieje?- zapytałam i Usiadłam obok tej bestyjki.
-Nie wiem. Kołysałam ja i robiłam wszystko. Pieluszkę ma czystą. Nie wiem czemu płacze.
-A jeść jej dawałas?- ona spojrzała sie na mnie jak na boga i wybiegła z pokoju. Zasmiałam sie i zaczęłam głaskać Bell po brzuchu. Gdy przyszła Niki z butelką mleka dziewczynka zaczęła płakać jeszcze mocniej. Wzięła ja na ręce i włożyła do ust smoczek od butelki.
-Pije!- westchneła z ulgą siostra. Byłam rozczulona tym widokiem. Nie wiedziałam natomiast co sie dzieje z chłopakami bo ich jeszcze do tej pory nie było. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zeszłam na dół a moim ocza ukazała sie ekipa dostawcza.
-Dzień dobry. My przywieźliśmy meble..
-Tak proszę tutaj je dać.- przerwałam mu. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić obiad. Zrobiłam pizze. Akurat gdy wstawiłam ja do piekarnika facet poinformował mnie ze wszystko zostało wniesione i jadą. Podziękowałam mu i zamknełam drzwi. Kilka minut później ktoś je znowu otworzył i tym kimś byli chłopaki.
-I co z nią?- zapytałam a wszyscy opuścili głowy.- Do cholery mówcie!- krzyknełam zniecierpliwiona
-Ona... Ona.. Ona nie żyje.- powiedział Mike a mi zakręciło sie w głowie. Na szczęście złapał mnie Oliver.
-Jak... Jak to nie żyje.?- zapytałam. Nie płakałam ale byłam zrospaczona.
-Gdy ja znaleźliśmy wisiała na sznurze. Gdybyśmy byli kilka minut wcześniej ona by żyła.- Mike sie rozpłakał a ja nie miałam sił. Do końca miałam nadzieje ze ona jednak żartuje sobie z nas i tak na prawdę żyje. Miałam nadzieje ze pojawi sie tutaj i powie "ale was nabrałam!" ale nic takiego sie nie wydarzy. Mała Bella została bez matki a my bez przyjaciółki. Życie jest okrutną suką.
-Ale co sie stało? Czemu sie...- ten wyraz nie potrafił mi przejść przez gardło.
-Tu jest płyta i list.- powiedział Mike i odszedł zostawiając mnie i chłopaków. Wiedziałam ze nie tylko on jest w takim stanie. Lotte także była. Szok smutek to jedyne emocje jakie towarzyszyły nam przez ten cały dzień. No może pół dnia. Pizza juz dawno sie spaliła a ja cały czas nie mogłam dojść do siebie. Przecież Elle to najsilniejsza osoba jaką znałam. Nie mogła nigdy przyjąć do świadomości ze ktoś kiedyś umrze a życie było dla niej jak bajka. Czasami ze złymi scenami ale bajka. Zawsze kochała pomagać innym i nie martwiła sie co będzie jutro. Lubiłam ja za jej pozytywne nastawienie do świata.
Pod wieczór udałam sie do Lucasa. Chciałam żeby sie juz Obudził. Żeby dał mi kilka wskazówek jak mam żyć i co zrobić. Chłopaki zajęli sie pokojem dla małej i składaniem mebli. Nikola opiekowała sie Bell a Lotte i Mike nie wychodzili ze swoich pokoi. Ja byłam nieobecna przez cały dzień. Próbowałam wiele razy wejść do pokoju Mika i Lott ale ani jeden ani drugi nie otworzyli mi drzwi. Dodatkowo zamknęli je na klucz. Było gorzej niż po śmierci Allana. Może dlatego ze o jego śmierci wiedzieliśmy wcześniej i jakoś sie z tym oswoiliśmy? A może to ona była bardziej bliższa nam wszystkim?
-Lucas.. Tyle rzeczy sie tutaj dzieje a ty nic nie wiesz. Powiedz. Fajnie jest nic nie myśleć? Mieć oczyszczony umysł?- wiedziałam ze pierdole głupoty ale nie myślałam o tym. Wiem ze mnie nie słyszy ani mi nie odpowie ale jakoś potrzebowałam komuś sie wyrzalic.
-Gdybyś tylko wiedział...- usmiechnełam sie smutno i pocałowałam go w czoło. Wstałam i wyszłam z jego pokoju kierując sie do nowo zrobionego pokoju Bell. Chłopaki juz go kończyli
-To co? Juz koniec? Ostatnie detale i może tu spać?- usmiechnełam sie widząc chłopaków ubrudzonych farbą.
-Tak. Idź ją wykąp i do łóżeczka.- uśmiechnął sie Luke. Wyszłam i poszłam do Niki która właśnie próbowała rozebrać Bell
-Daj pomoge ci.- podeszłam i szybko rozebrałam Bell po czym wziełam ja na ręce i zaniosłam do łazienki. Woda była juz nalała do wanienki dla dzieci. Włożyłam tam dziecko trzymając ja żeby sie wpadła i sie nie zachłysła woda. Po szybkiej kąpieli wytarłam ja ręcznikiem i ubrałam w piżame. Ubrana była w strój misia i moim zdaniem wyglądała słodko.
-A teraz idziemy spać.- i zaniosłam ja do jej pokoju gdzie świeciła sie juz mała lampka. Położyłam ją w łóżeczku a ona po kilku minutach poszła spać. Zmęczona poszłam do pokoju i padłam na łóżko. Jeszcze przed snem usłyszałam znajomy głos.
-Będziesz dobrą mamą.- i zasnęłam.
###################
I co wy na to? Do następnego!💘💕
CZYTASZ
Very bad girl
ActionIvy- zwykła nastolatka jakich wielu. Ma problemy, w końcu nie wytrzymuje i ucieka do Los Angeles. Tam poznaje nowych przyjaciół i strasznie się zmienia. Pytanie tylko czy na dobre?