Niki próbowała otworzyć drzwi kluczem ale za nic nie ustępowały.
-Co jest do jasnej cholery?!- wrzasnęła naprawdę wkurwiona. Nie dziwię sie bo sama byłabym wkurwiona. Zaczęła walic piesciami w drzwi aż ktoś otworzył. W drzwiach stanął wysoki chłopak na oko osiemnastolatkek. Miał czarne jak noc wlosy i szare oczy. Był bardzo umięśniony.
-Harry co tu sie do cholery dzieje?!- a więc ma na imię Harry. Juz wiem kogo będę torturowac jeżeli nie wpuści Niki do środka.
-O... Księżniczka nareszcie sie pojawiła w domu!- powiedział z sarkazmem.
-No nie kurwa. Kucykiem pony jestem! Wpusc mnie do środka...- powiedziała juz na maxa wkurwiona.
-Po co? Przecież ty znalazlas sobie juz inny dom.- spojrzał na mnie z niesmakiem.- Widzę tez ze przyprowadzilas ze sobą siostrę. Mam nadzieje ze nie jest taką dziwką jak ty.- prychnal a ja juz nie mogłam siedzieć tak cicho.
-Jedyną dziwką jesteś ty Harry a z tego co wiem to Niki ma większy stopień od ciebie. I to ona rządzi w tym domu NIE ty.- usmiechnelam sie hamsko a on nic sie nie odezwał tylko przepuścil nas w drzwiach. Przeszlysmy przez korytarz i weszliśmy do jej pokoju. Był cały czerwono szary a meble były białe. Niki zaczęła sie pakować. Ubrania wyrzuciła do walizek, kosmetyki do kosmetyczki a sprzęd elektroniczny do pudełek. Po godzinie czasu spakowaliśmy wszystkie rzeczy do bagażnika jej auta, audi r8 a Niki poszła sie pożegnać z Alexem. Weszlam za nią do ganku i czekałam aż wyjdzie. Nagle na korytarzu pojawił sie Harry.
-Szmata.- warknął a ja do niego doskoczylam i wykrzywilam mu rękę do tylu.
-Uważaj jak sie zwracasz do szefowej. Kurwo.- odpyskowałam mu i opuściłam dom wchodząc do auta. Szkoda ze mu tej ręki nie zlamalam. Miałby nauczke za pyskowanie szefowej.
-Co ty zrobilas Herremu?- z rozmyslania wyrwal mnie głos Niki.
-A nic. Tylko żałuje ze mu ręki nie zlamalam.- zasmialam sie a ona ze mną.- No cóż... Live is brutal baby.- zasmialam sie na własne słowa. Chwile potem byłyśmy juz pod moim... A tak właściwie to naszym domem, i chłopcy pomagali wnosić bagarze do nowego pokoju Niki. Do tej pracy w szczególności przykladal sie Oliver co swoja drogą mnie zdziwiło. Gdy ja prosilam o pomoc w wniesieniu moich toreb z zakupami żaden nie ruszył dupy aby mi pomoz. Muszę sie zapytać Niki co ona im zrobiła ze są jak pieski.
-Nikola?!- zakrzyczalam a w rogu korytarza pojawiła sie zaciekawiona Lotte. Z pokoju wyszła tez Niki.- Co ty im zrobilas ze są jak pieski?- zapytałam a ona wybuchła śmiechem.
-Zaczęłam gadać jacy z nich bogowie a w szczególności z Olivera i tak dalej i teraz żeby udowodnić który jest silniejszy i lepszy to wnoszą wszystko jak pieski.- Zaczęłam sie śmiać z Lotte jak głupie. Czemu my wcześniej na to nie wpadliśmy?! Spojrzałam na Lott ktora widocznie pomyślała to samo co ja i wybuchlismy śmiechem. Boże ale my jesteśmy głupie!
-Czemu my na to nie wpadlysmy Lott?- zapytałam bardzo poważna.
-No nie wiem pani porucznik...- zamyslila sie.- Bo jesteśmy głupie?- zapytała i znowu wszystkie wybuchlismy śmiechem.
-Dobra koniec tego dobrego!- przerwała Niki.- Widzicie, tylko ja jestem taka mądra!- wykrzyczala i uciekła do swojego pokoju. Zrezygnowałam z pogoni za nią i poszłam do gabinetu Allana. Zapukałam a po usłyszeniu cichego "proszę", weszlam do środka. Alan siedział przy biurku i wypełniał papiery. Gdy spojrzał na mnie zamarłam. Był prawie siny, tak jakby sie dusił. Po moich polikach zaczęły spływać łzy. Alan to zobaczył i poszedł do mnie przytulajac do siebie moje ciało.
-Ćssss.. Nie płacz Ivy...- prubowal mnie uspokoić ale mu to nie wychodzilo.- Ivy... Spojrz na mnie.- poprosił a ja tak zrobiłam. Spojrzałam w jego oczy w których widać było zmęczenie ból i smutek.- Pamiętaj ze zawsze masz sie uśmiechać i nie przejmowac niczym smutnym. Żyj tak jak zylas do tej pory.- uśmiechnął sie i pocalowal w czoło. Ja rozplakalam sie jeszcze bardziej.
-Dlaczego to spotyka ciebie?! Dlaczego tak dobry człowiek umiera?!- zapytałam z wyrzutem. On westchnal
-Widzisz księżniczko. Zbyt wiele osób chce mojej śmierci.- uśmiechnął sie słabo.- Spedzisz ten dzień ze mną?- zapytał z blaganiem w oczach.
-Tak.- usmiechnelam sie i wytarlam spływające łzy. Wlaczylam maraton szybkich i wściekłych a Alan poszedł po jakieś jedzenie. Polozylam sie na jego łóżku i czekałam aż przyjdzie. Nie było go może z dziesięć minut wiec postanowiłam iść sie załatwić do łazienki. Po drodze spotkałam Niki i Lotte ktore powsłały mi słaby uśmiech. Aha? Dziwne ale nie wnikam. Weszlam do łazienki i zalatwilam swoje potrzeby. Gdy weszlam do pokoju Allana on leżał juz na łóżku. Podeszlam do niego i sie wtuliłam jak w poduszke.Maraton skonczylismy o północy. Spojrzałam na Allana który akurat patrzył sie na mnie. Usmiechnelam sie do niego.
-Alan chodźmy spać.- zapytałam a na potwierdzenie moich słów zaziewalam.
-Dobrze.- wtuliłam sie w niego mocniej. Juz powoli zasypiałam.- Dobranoc ksiezniczko.- pocalowal mnie w czoło a ja zasnęłam.Rano obudzily mnie promienie słońca wpadajace przez okno. Czułam ze coś jest nie tak. Ze mam uczucie ze coś sie stanie. Spojrzałam na śpiącego obok Allana.
-Alan?- zapytałam i zaczęłam go szturchac.- Alan?!- szturchnelam go jeszcze raz ale nie reagował.- Alan do cholery nie żartuj sobie ze mnie!!- krzyknelam juz przestraszona do reszty. Sprawdziłam jego puls ale go nie było.- ALAN!- po moich policzkach zaczęły spływać łzy.- NIE!! Alan słyszysz ty nie możesz teraz odejść!! Kurwa Alan!- plakalam jak male dziecko. On nie może umrzec! On jest za młody. Siedziałam tam tak i nic nie mogłam zrobić.- NIE!!!- krzyczalam i miałam nadzieje ze on żyje. Zaczęłam go reanimowac i wołałam pomoc. Do pokoju weszła Niki i Lotte a za nimi Mike który jest lekarzem i Lucas.- Mike pomóż mu!!- krzyczalam ale nie przestawalam reanimacji. Nagle czyjeś silne ramiona odciagnely mnie od Allana i trzymały gdy próbowałam sie wyrwać. Przede mną stanął Mike.
-Ivy... Posluchaj... Alan nie żyje.- powiedział a ja nie mogłam w to uwierzyć. Przecież on żyje! Jeszcze dzisiaj w nocy z nim rozmawiałam!
-KŁAMIESZ!! ON ŻYJE!!- wykrzyczałam mu przed twarzą. Przecież to nie może być prawda.
-Ivy...- zaczela moja siostra.- On... Wczoraj przed waszym maratonem przyszedl do pokoju gdy my ogladalismy film ii.... Powiedział ze on wie i czuje ze dzisiaj umrze....- Niki zaczęła płakać i sie do mnie przytulać.- Kazał nam siebie pochować na cmentarzu naszego gangu... Najlepiej od razu po stwierdzeniu ze nie żyje...- zalała sie łzami. Bylam w tamtym momencie bezradna. Chciałam żeby Alan nadal tu był. Śmiał sie ze mną i mnie denerwował. Przecież ja z nim jeszcze dzisiaj rozmawiałam...- Kazał przekazać ci to.- podała mi trzy koperty. Jedna dla Edie'go druga dla Luka a trzecia bardzo gruba jak paczka do mnie. Kiwnęłam tylko głową na potwierdzenie ze rozumiem. Gdy pojade do Londynu od razu spotkam sie z chłopakami.
![](https://img.wattpad.com/cover/138178053-288-k793016.jpg)
CZYTASZ
Very bad girl
ActionIvy- zwykła nastolatka jakich wielu. Ma problemy, w końcu nie wytrzymuje i ucieka do Los Angeles. Tam poznaje nowych przyjaciół i strasznie się zmienia. Pytanie tylko czy na dobre?