Rozdział 4

425 38 4
                                    

Liam

- Zacznę od jutra szukać czegoś na szybko, a potem zobaczę. Muszę pogodzić pracę, odwiedziny u dziadka, lekcje tańca z chwilą odpoczynku dla siebie – powiedziałem patrząc na Kellan'a. – Jednak, co będzie z tobą? Jesteś tu tak długo, więc powinni jakoś ci pomóc, abyś nie został na stare lata z niczym, prawda?

- Uważasz, że szefowie tego kasyna to przy okazji działalność charytatywna?

Odwróciłem się i zobaczyłem Zayn'a.

- Rozumiem, że ty i Seth jesteście szefami tego przytułku dla nędzników, a może ludźmi gorszego Boga, ale jednak jakiś szacunek dla wieloletniego oddania należy się Kellan'owi oraz pozostałym. Zdajesz sobie sprawę, że nikt ich już w tym wieku nie zatrudni...

- Przy każdym następnym spotkaniu dowiaduje się czegoś nowego o tobie – wtrącił podchodząc do mnie. Instyktownie odsunąłem się i zachoczyłem o fotel. Zayn uśmiechnął się do mnie, a potem spojrzał na pracownika. – Możemy porozmawiać, a ty przynieść nam coś do picia, dobrze? - Patrzył na mnie, a ja starałem się uciekać wzrokiem od jego magnetycznego spojrzenia. – Proszę.

Spojrzałem w jego piwne oczy i zobaczyłem. Cholera, porównałbym je do spojrzenia jelonka Bambi. Słodkie, niewinne i błyszczące jak milion gwiazd na niebie.

- Zaraz przyniosę – wydusiłem i pospiesznie wyszedłem z biura Kellan'a.


    Przygotowałem dwie kawy. Jeszcze tylko sięgnąłem po cukier i poczułem ten nie przyjemny dotyk dłoni na moich palcach. Lekkie muśnięcie ciepłej skóry o moją wywołało mdłości, żołądek mi się przewrócił do góry nogami, a całe ciało zareagowało jakby zostało właśnie oblane wrzątkiem.

- Witaj Liam.

Nie chętnie odpowiedziałem i spojrzałem na swojego towarzysza.

- Dzień dobry Seth.

- Zawsze tak oficjalnie, dlaczego?

- Bo jesteś moim szefem – odpowiedziałem kładąc filiżanki na tacę. – Muszę iść zanieść to do biura Kellan'a.

- A druga kawa dla kogo?

- Dla Zayn'a – wydusiłem.

- Zayn Malik jest tutaj?

- Tak. Wczoraj też tu był – odpowiedziałem zwracając uwagę na jego reakcję. Był wystraszony i bardzo przejęty.

 – I jak wrażenia? - spytał po chwili.

- Nie rozumiem - odpowiedziałem.

- Nie będę sobie psuł nastroju jego kolejną wizytą. Wolę spytać czy byłeś na koncercie, na który wysłałem ci bilety – rzekł i przysunął się do mnie. Stałem znieruchomiały podnosząc jak najwyżej tacę. Umieściłem ją na wysokości klatki piersiowej i próbowałem podnieść nieco wyżej, ale wtedy Seth położył ręce na moich ramionach. – Uwielbiam, kiedy jesteś speszony. Jesteś taki słodki i niewinny. – Przysunął twarz do mojej buzi, a ja lekko starałem się odchylać głowę do tyłu. Nie było mi zbyt wygodnie. - Kto by pomyślał, że istnieją jeszcze tacy chłopcy...

- Co się tutaj dzieje?

Seth odsunął się ode mnie.

- Witaj Zayn – rzekł odwracając się w stronę spólnika.

- Czekam na kawę zbyt długo – oznajmił Malik, a Seth się uśmiechnął. Wymienili spojrzenia i w końcu Bella odszedł. – Widzę, że znacie się bardzo...

- Nie – wtrąciłem pospiesznie odkładając tacę. – Seth nie rozumie słowa nie.

Popatrzył na mnie, a potem w stronę przyjaciela. O ile byli w takich relacjach.

- Rozumiem, że jesteś w jego typie? – spytał Zayn, a ja skinąłem głową nalewając sobie wody do szklanki. Dłonie mi drżały, więc mój towarzysz zbliżył się do mnie i pomógł mi umieść wodę w naczyniu. – Seth lubi wykorzystywać to, że ma przewagę nad innymi, ale on nigdy nie jest nad kimś. To typ, któremu się wydaje, że złapał pana Boga za nogi, a tak naprawdę powinien się bać tego, którego trzyma.

- Seth tutaj rządzi i trzeba się z tym pogodzić albo jesteś na przegranej pozycji – oznajmiłem, a Zayn uważnie mi się przysłuchiwał.

- Dużo o nim wiesz, prawda?

- Nie. Po prostu obserwuje i pracuje tutaj parę lat.

- Od dawna ci się narzuca? – spytał ponownie patrząc jak Seth bacznie się nam przygląda.

- Na początku miał inną ofiarę, ale dziewczyna odeszła po kolejnych nachalnych propozycjach, a kolejny chłopak został jego zabawką i kiedy się uzależnił od narkotyków, które dostawał od niego został porzucony.

- A ty? Czym ciebie chce do siebie przywiązać?

- Seth mnie nie interesuj. Na samą myśl o jego. – Zamilkłem. – Muszę wyjść zapalić. Poradzisz sobie z kawą, szefie? – spytałem z uśmiechem na twarzy, kiedy zobaczyłem zaskoczenie na jego buzi, gdy wypowiedziałem słowo „szefie".

- Poradzę – oznajmił i odwzajemnił gest.


Niemoralna Propozycja / Immoral Offer   #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz