Rozdział 5

418 38 7
                                    

Zayn


- Siostra jestem pod twoją szkołą – rzekłem do słuchawki telefonu szybko dodając: – Kiedy ty wyjdziesz?

- Taniec wymaga cierpliwości i precyzji. Nie przeszkadzaj. Tylko czekaj – odpowiedziała i rozłączyła się bezczelnie.

Usiadłem na ławce i sięgnąłem po paczkę papierosów. Kiedy podpaliłem fajkę zobaczyłem znajomą twarz. Chłopak żegnał się z zastępcą dyrektora. Mężczyzna podał mu rękę i odszedł, wtedy Liam zaczął patrzeć na budynek. Odwrócił wzrok od ostatniego okna i jeszcze na chwilę wpatrywał się w dąb, przy którym młodzież ćwiczyła jakiś układ. Uśmiechnął się, a kiedy w końcu ściągnąłem go spojrzeniem zobaczyłem w jego oczach nostalgię, smutek. Zgasiłem papierosa. Zamierzałem podejść do niego, ale pojawiła się moja siostra. Rzuciła mu się na szyję z inną dziewczyną, a potem kilku chłopaków zbliżyło się do nich i zaczęło go klepać po plecach. Uśmiechał się i czasem skinął głową, ale kiedy jeszcze raz popatrzył na budynek kulturalnie się z nimi pożegnał.

Odszedł. Nie zwrócił już na mnie uwagi.

Moja siostra Lara podbiegła do mnie ze swoją koleżanką.

- Znasz go? – spytałem.

- Tak. Jest najlepszym uczniem, ale musi zrezygnować z nauki w szkole tańca. Problemy finansowe – powiedziała ze smutkiem siostra i odprowadził wzrokiem Liama, który po chwili zniknął za starym budynkiem.

- Czyli dziś się pożegnał z marzeniami? – ponownie spytałem, a ona skinęła głową. – Masz tutaj – zacząłem wyciągać portfel z kieszeni spodni. – Masz tutaj czterysta złoty. – Wcisnąłem jej do ręki pieniądze. – Zabaw się z koleżanką. Zakupy, restauracje i...

- Dołóż dwieście i już mnie nie ma – wtrąciła.

Pokręciłem głową, ale nie zamierzałem jak zawsze wdawać się z nią w długie bezowocowe dyskusje.

- Masz. Tylko uważaj na siebie. Tom'a idzie z wami – oznajmiłem.

Siostra przystała na wszystko, a ja pospiesznie wsiadłem do samochodu i odjechałem z piskiem opon spod szkoły.


       - Wsiadaj – powiedziałem hamując tuż za autobusem, do którego zamierzał wsadzić swoje cztery litery. – Liam, wchodź! – podniosłem głos, a on w końcu podszedł do auta. Otworzył niechętnie drzwi i kiedy wszedł do środka spojrzał na mnie rozżalonym wzrokiem. – Odwiozę cię i porozmawiamy po drodze. Mam dla ciebie propozycję.

- Dla mnie? – spytał zaskoczony, a ja lekko uśmiechnąłem się do niego.

- Dokąd jedziemy, Liam?

- Ja chciałem jechać do domu – odpowiedział.

- Zmierzam do hotelu, więc może pojedziemy...

- Wolałbym jednak abyś podwiózł mnie w pobliże mojego miejsca zamieszkania – wtrącił grzecznie i spojrzał na mnie. Bacznie obserwowałem drogę i wymijające mnie samochody. – Nie jestem w nastroju.

- Musiałeś zrezygnować z tańca – rzekłem.

- Tak.

- Rozumiem, że sam opłacasz szkołę?

- Tak – odpowiedział.

- Kiedy stracisz pracę w kasynie na ile ci starczy, aby przeżyć w tych czasach, a raczej w tej uliczce biedaków?

- Może dwa miesiące – oznajmił.

- Nie potrafisz oszczędzać?

- Mam naprawdę dużo wydatków.

- Rozumiem. Mieszkasz sam?

- Tak. Rodzice nie żyją, a. Z resztą, dlaczego mnie tak wypytujesz, Zayn?

- Bo muszę wiedzieć ile zaproponować ci pieniędzy za wykonywanie usług...

- Nie rozumiem – wtrącił. – Chcesz mnie gdzieś zatrudnić?

- Myślę, że tak – odpowiedziałem.

- W kasynie? – spytał nie pewnie.

- Nie. Raczej nie – wydusiłem.

- To gdzie? Potrafię robić wszystko, szybko się uczę, ale nie wiem...

- To byłoby dotrzymywanie mi towarzystwa – wtrąciłem.

Spojrzałem na jego ładniutką buzię i mrugnąłem do niego.

- Jak szukasz przyjaciela to...

- Nie rozumiesz mnie – przerwałem mu wypowiedź. – Chciałbym zapłacić ci za wykonywanie usług seksualnych oczywiście tylko mnie – oznajmiłem odwracając wzrok od jego zaskoczonego wyrazu twarzy. – Nie wiem ile, bo nigdy nie korzystałem z takich usług. I nie wiem na ile chciałbym cię zatrzymać. Wszystkie moje zabawki, a raczej towarzyszki i towarzysze, że tak powiem mojego życia szybko mi się nudzili.

- Żartujesz? – spytał, gdy zapanowała cisza.

- A jak myślisz? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Obawiam się, że nie żartujesz – rzekł i kiedy spojrzałem na niego odwrócił ode mnie spojrzenie. Patrzył na drogę. – Mówisz poważnie. Bardzo poważnie.

- Musiałeś pewnie ze względu na pieniądze zrezygnować ze szkoły, pracę stracić możesz w każdej chwili i masz wydatki, które nie pozwolą ci zapewne przeżyć dwa miesiące. Liam to interes. Prosty układ. Wprowadziłbyś się do mnie do pokoju hotelowego, a kiedy wychodziłbym do pracy ty załatwiałbyś swoje sprawy. Po moim powrocie robisz wszystko, o co cię poproszę, rozumiesz? – spytał.

- Tak, ale...

- Nie ma żadnego, ale, kochanie – rzekłem i zerknąłem na niego. – Może żebyśmy przełamali pierwsze lody powiedz mi tak szczerze ile byś chciał zarabiać?

- Nie wiem. Nie chce. – Zamilkł. – Nie chce takiej pracy. Tego nie można nazwać pracą.

- Powiedzmy, że chciałbym cię na dwadzieścia dni i zaoferuję trzydzieści tysięcy dolarów – oznajmiłem.

- Ile?

- Trzydzieści tysięcy dolarów. Oczywiście wszystko jest na mój koszt, a jeśli coś ode mnie dostaniesz po wygaśnięciu umowy zabierasz każdy ciuch, biżuterię...

- Przestań – wtrącił. – Chce wysiąść.

- Rozumiem, że jesteś w szoku, ale nie wieżę, że nikt ci nie zaproponował takiego układu.

- Nigdy! – podniósł głos. – Zayn chce abyś się zatrzymał.

- Jeszcze nie jesteśmy pod twoim domem.

- Nie podałem ci jeszcze adresu, więc skąd możesz wiedzieć. – Ponownie zamilkł. – Skręć w prawo i jedź prosto. Później powiem ci, kiedy masz skręcić w lewo, ale do tego czasu proszę abyś nie poruszał tematu swojej propozycji.

- Dobrze. Obiecuję, że nie będę mówił już nic o mojej niemoralnej propozycji.

Całą drogę do domu Liam'a milczałem.

- Zatrzymaj się tutaj – rzekł wskazując na starą kamienicę.

- Mieszkasz w takim miejscu? – spytałem, co chyba było nie na miejscu, bo Payne zdenerwował się i odpowiedział:

- To dobra dzielnica. Dobry dom. Nie każdego stać na luksusy, a z resztą nie masz prawa oceniać miejsca, w którym przyszło mi zamiekszkać – powiedział, a po chwili dodał: - Mam tutaj wszystko, czego mi potrzeba do życia.

- Nie chciałem cię urazić – rzekłem, a on postanowił wyjść z samochodu, ale złapałem go za nadgarstek. – Pomyśl o mojej propozycji.

Spojrzał na mnie.

- Dziękuję za podwózkę – oznajmił i delikatnie wysmykując się z mojego uścisku wysiadł.


Niemoralna Propozycja / Immoral Offer   #ziamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz