73

430 25 16
                                    

*kilka miesięcy później*
Jest sobota, Agata jest od wczoraj u Oliwki, wraca w niedzielę, mamy z Kubą weeken tylko dla siebie...
Jestem już w 9 miesiącu ciąży, termin mam za tydzień, ale tak naprawdę mogę urodzić w każdej chwili... Walczak ma wolne od tygidnia, siedzi ze mną w domu i się mną opiekuje...
Wstałam około 10, od kiedy się obudziłam, nie czułam się najlepiej, ale nie zamierzałam niepokoić Kuby. Spostrzegłam, że nie ma go w mieszkaniu, na blacie w kuchni znalazłam kartkę i kanapki ,,Smacznego! Wyszedłem na chwilę do sklepu, zaraz wracam"
Zjadłam śniadanie i usiadwszy na kanapie włączyłam telewizję. Oglądałam powtórkę jakiegoś teleturniej, kiedy nagle poczułam, że odeszły mi wody, wystraszyłam się trochę... Zadzwoniłam do Walczaka, ale okazało się, że telefon zostawił w domu, postanowiłam wezwać pogotowie... Na moje nieszczęście wszystkie karetki były zajęte, był jakiś pożar w kamienicy i mieli tam dużo pracy...
Dostawałam coraz częstszych i regularnych skurczów, bałam się, naprawdę się bałam, że karatka nie dojedzie na czas, że będę musiała urodzić w domu... sama... bo Kuby jak nie było, tak nie ma... Jedynym moim wsparciem była dyspozytorka ze 112... Do moich oczy zaczynały napływać łzy, nie tylko z bólu, ale również ze strachu... W duszy modliłam się, aby Walczak wrócił jak najszybciej...
Kiedy skurcze były już tak silne, że zwijałam się z bólu, usłyszałam że ktoś otwira drzwi, miałam nadzieję, że to ratownicy albo Kuba... ale ku mojemu zdziwieniu moim oczom...

Hie hie hie... Przerwę tu bo nie chcę zdradzać płci osoby, którą ujrzała Paulina...
Czy ratownicy dotrą na czas?
Kto zjawił się w mieszkaniu?
Na te pytania odpowiedź już niebawem...
Jeśli chcecie paszcie swoje przypuszczenia w komentarzach <3

SWK - trochę inna, moja historia | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz