22. Kuba, co jest?!

761 36 13
                                    

*KUBA*
- Pani Paulina odzyskała przytomność
- Wspaniale! Co z nią?! W jakim jest stanie?!
- Już lepiej... Przyczyną omdlenia prawdopodobnie było przemęczenie, proszę ją pilnować żeby o siebie dbała...
- Oczywiście, mogę do niej iść?
- Tak, proszę, sala 57
- Dziękuję!
W tym momencie przybiegł Kubis:
- Kuba, co jest?!
- Już lepiej
- Ale co się stało? Czemu zemdlała?
- Uzależnienie...
- Nie rozumiem...
- Uzależnienie od pracy
- Mhm... Cała Paulina! Urlopu chyba kd 3 lat nie miała...
- Tsa... To co idziemy do niej?
- No jasne!
**pod salą Pauli**
Zapukałem, pielęgniarka dała mi i Kubisowi fartuch i mogliśmy wejść:
- Witam, umarlaku!
- Jaki tam zaraz umarlaku! A ty po szefa od razu dzwonisz?!
- Sam przyjechał...
- Kuba zadzwonił, żeby powiedzieć że chce wolne, to od razu się domyśliłem że coś się stało... No a wiesz że wy dla mnie jak rodzina...
- Nastroszyłaś nas, wiesz?
- Naprawdę? Może troszkę...
- Tsa... Troszkę... Ja tu na zawał prawie zszedłem!
- Oj nie przesadzaj!
- Dobra ja was zostawiam! Trzymaj się Paulina!
- Dziękuję!
- A i jeszcze jedno jak wyjdziesz ze szpitala macie urlop! Tydzień przymusowego urlopu! Sami nie weźmiecie to przymusowy dostaniecie!
- Ale...
- Nie ma ale, Paulia! Koniec i kropka! Przez najbliższe dni nie chce was na komendzie widzieć! Zrozumiano?
- Tak...
- No! To do widzenia!
Kubis wyszedł a ja zostałem sam na sam z Paulinka, leżała sama na sali, pielęgniarka wyszła...
- Wiesz jak się bałem?! Nie strasz mnie tak więcej!
- Dobra, dobra... Czemu właściwie odleciałam?
- Bo jesteś uzależniona!
- Co jestem?! Od czego niby?!
- Od pracy! Ty moja pracocholiczko kochana!
- Naprawdę to był powód? Praca?
- Mhm... A dokładniej to przemęczenie...
- Hm... A za ile będę mogła wyjść?
- Za 2-3 dni - odezwał się lekarz, który nawet nie wiem kiedy wszedł do sali
- Oh... No dobrze...
- Ale ma pani się trochę oszczędzać!
- Tak tak...
- Ja już ją przypilnuje!
- No to dobrze! Dozobaczenia!
Wyszedł z sali. Posiedziałem jeszcze trochę ok17 Paulina mnie wygnała, kazała zająć się młodą. Wróciłem do domu, a na stole kolacja była gotowa:
- Cześć! O co tak ładnie pachnie...?
- Hej, kolacja! Gdzie mama?
- Mama... W szpitalu
- Co?! Czemu?!
- Uspokój się, to tylko zasłabnięcie, za 2-3 dni będzie z nami w domu
- Chcę do niej jechać!
- Nie teraz, jutro pojedziemy, hm? Odbiore cię ze szkoły i pojedziemy do szpitala...
- Mhm... Ale... Będzie dobrze?!
- Tak, już jest lepiej! Głowa do góry!
- Dziękuję!
- Za co?
- Że... Że jesteś, że kochasz mamę, że dbasz o nią, że w końcu kogoś ma... I że mnie zaakceptowałeś...
- Chodź tu do mnie! - wyciągnąłem ręce na znak że ma się do mnie przytulić, tak też zrobiła, zjedliśmy kolację i Agata poszła spać...

SWK - trochę inna, moja historia | ZAKOŃCZONE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz