- To.. jest skomplikowane - chwycił mój nadgarstek, patrząc mi prosto w oczy. - Proszę, nie mów nic babuni..
- Nic nie powiem. Masz to jak w banku. - skinąłem lekko głową z uśmiechem i wyszedłem z kuchni, zaraz zjawiając się ponownie w pokoju staruszki.
--------------------------------------
- Stało się coś, skarbeńku? Słyszałam jakieś krzyki - spojrzała na mnie ze zmartwieniem.
- Nic poważnego. - westchnąłem, siadając na fotelu przy oknie. - Dobrze się pani czuje?
- Ah, tak. Jest mi troszkę słabo, ale to z powodu zmęczenia - odetchnęła z ulgą. - Powiedz mi lepiej co z Jiminem. Rozmawiałeś z nim?
- Rozmawiam z nim normalnie. - zdziwiłem się. - Pani Park, ja mu nie wyznam nagle miłości. Znam go od wczoraj.
- Wybacz. Jestem zbyt niecierpliwa - westchnęła z rozbawieniem. - Ale w sumie, czemu miałbyś tego nie zrobić? Jeśli to naprawdę miłość, to nie ma znaczenia jak długo się kogoś zna.
- Pani Park, ja naprawdę rozegram to po swojemu. Jak na razie wystarczy mi wywołanie śmiechu u pani wnuka. - oznajmiłem, siadając koło staruszki. - Chyba musimy zmierzyć jeszcze raz ciśnienie skoro zrobiło się pani słabo.
- Dobrze. Ufam ci w kwestii mojego zdrowia, więc mogę też zaufać ci w kwestii szczęścia mojego wnuka - posłała mi szczery uśmiech.
- Babciu, Jungkook - usłyszałem cichutkie pukanie do drzwi. - Przyniosłem wam herbatę.
- Dziękujemy, Jimin. - zwróciłem się do młodszego, wyciągając z torby sprzęt do mierzenia ciśnienia. - Nie boli pani brzuch?
- Nie, nic mnie nie boli - staruszka pokręciła delikatnie głową.
- Um.. to, ja już pójdę.. do szkoły - blondynek ukłonił się lekko w naszą stronę.
- Mówiłem, że nie pójdziesz do szkoły z oparzeniem. - zacząłem mierzyć ciśnienie jego babci. - Ręka pewnie będzie ciebie boleć. Dziś zrób sobie wolne.
- Oparzenie? Jiminnie co się stało? - kobieta ze zmartwieniem wpatrywała się w swojego wnuka.
- Kiedy robiłem herbatę, niechcący się opatrzyłem - wyznał zmieszany. - Ale to nic takiego, babciu - posłał jej delikatny uśmiech.
- Kochanie, zostań dziś w domu - zażądała starsza, a Jimin tylko kiwnął lekko głową.
- Ale zaproś do siebie przyjaciela. - posłałem mu uśmiech. - Inaczej wieloryb zacznie tańczyć macarenę.
- Dobrze - przytaknął rozbawiony i szybko wyszedł z pokoju, a staruszka spojrzała na mnie pytająco.
- Starałem się jakoś go rozśmieszyć. - oznajmiłem, śmiejąc się lekko. - Zaczął płakać, kiedy się oparzył, a musiałem odsunąć jego myśli od bólu. Inaczej nadal by płakał.
- Ah, rozumiem - kiwnęła głową. - Widzisz? On naprawdę potrzebuje opieki. Jest taki malutki i bezbronny..
- Widzę... - westchnąłem, stwierdzając, że ciśnienie jest za niskie. - Nie widziałem jeszcze chłopaka w jego wieku, który taki jest...
- Wychowywał się bez rodziców.. - wyznała cicho kobieta. - Stara się być dojrzały, jednak wewnętrznie nadal jest dzieckiem.
- To wszystko tłumaczy. - stwierdziłem, zagryzając delikatnie swoją wargę. - Jest uroczy, słodki i nad wyraz delikatny.
- Tak, dokładnie taki jest. Jednak czasem potrafi być bardzo uparty - zachichotała. - Robi się wtedy jeszcze słodszy.
- Polubiłby mojego młodszego brata. Słodka kulka, która ma pazurki. - wyznałem rozbawiony.
- Jiminnie bardzo lubi dzieci. Może kiedyś zaproponujesz mu wyjście razem? - spojrzała na mnie uśmiechając się. - To na pewno sprawiło by radość mojej kruszynce.
- Jak będzie miał dzień wolny od szkoły to z wielką chęcią zapoznam go z moim młodszym rodzeństwem. - obiecałem staruszce. - Ale musi pani się dobrze czuć.
- Dobrze - przytaknęła. - Ah.. muszę się położyć. Zostajesz u nas cały dzień?
- Tak. Cały dzień. - potwierdziłem. - Taka moja praca. Albo bardziej zaliczenie na studiach.
- Rozumiem - ułożyła się wygodnie na łóżku. - W kuchni są ciasteczka. Rozgość się i poczęstuj.
- Już się poczęstowałem. Przepyszne. - zacząłem chować sprzęt do swojej torby.
- Cieszę się, Jiminnie je przygotował - uśmiechnęła się w moją stronę. - Wybacz kochanie, chyba się prześpię.
- Jasne, w razie co proszę wołać. - oznajmiłem, ruszając w kierunku wyjścia z pokoju.
- Um.. Jak czuje się babcia? - spytał mój mały blondynek gdy wszedłem do kuchni. - A i napisałem do mojego przyjaciela, tak jak mi radziłeś, Jungkook.
- Poszła spać, bo czuła się nieco słabo i spadło jej ciśnienie, ale gdy się obudzi powinno wszystko być w normie. - oznajmiłem, posyłając chłopakowi uśmiech. - O której wpadnie?
- Powiedział, że zwolni się z dwóch ostatnich lekcji i do mnie przyjdzie - sięgnął po szklankę i nalał sobie wody. - Chcesz może coś zjeść? Albo coś do picia?
- Ouh, zrobiłeś herbatę, a ja jej nie wypiłem... - skrzywiłem się nieco. - Nie chce teraz przypadkiem obudzić twojej babci...
- Mogę zrobić nową. To nie problem - uśmiechnął się delikatnie. - Chyba że wolisz coś innego.
- Masz może kawę? - zapytałem, siadając spokojnie na krześle.
- Wydaje mi się, że tak - kiwnął głową i zaczął przeszukiwać półki. - Znalazłem! - krzyknął uradowany, stając na palcach i próbując sięgnąć do najwyższej półki po opakowanie kawy.
Widząc nieudolnie skaczącego do półki chłopaka, zaśmiałem się cicho pod nosem, a następnie podniosłem się z krzesła i ustałem za młodszym, kładąc dłoń na jego biodrze, żeby przestał skakać.
- Wystarczy poprosić. - wymruczałem rozbawiony, wyciągając nieco rękę by dosięgnąć opakowanie kawy.
- Dziękuję - wyszeptał, czerwieniąc się z powodu mojej bliskości i wziął ode mnie kawę. - Pijasz z mlekiem czy bez? - spytał, unosząc głowę i patrząc na mnie.
- Bez. - odpowiedziałem od razu. - Tylko proszę, nie oparz się kolejny raz.
- Postaram się - zachichotał cichutko, przesuwając się bliżej kuchenki i zajął się przygotowaniem mojego napoju. - Um.. Mogę zadać ci pytanie?
- Kto pyta nie błądzi, więc możesz. - zaśmiałem się cicho, opierając się o blat kuchenny.
- Dlaczego chcesz być lekarzem? - zerknął na mnie ukradkiem.
============================
Ostatni rozdział na dziś.. Chyba ~ ฅ^•ﻌ•^ฅ
CZYTASZ
Male Nurse ||Kookmin
FanfictionŻyjemy w XXI wieku, więc czy wchodzenie w internetowy związek jest czymś dziwnym? Szukanie szczęścia i tej jedynej osoby właśnie tam może okazać się strzałem w dziesiątkę dla kogoś, kto ma problemy ze znalezieniem miłości w prawdziwym świecie. Jedna...