~Part 54~

1.3K 125 61
                                    

~Jeon Jeongguk~

Czas mijał nieubłaganie szybko i nikt nic nie mógł na to poradzić. Z każdym kolejnym dniem, babcia Jimina umierała na moich oczach, a mój ukochany aniołek już nawet nie miał siły na opłakiwanie tego, iż traci najważniejszą osobę w swoim życiu. Babcię, która wychowała go, obdarzyła opieką i kochała, mimo bólu po stracie córki i jej męża. Babcię, która zawsze go wspierała i mu pomagała. Byłem jej za to dozgonnie wdzięczny, bo gdyby nie ona, to mój skarb, możliwe, że by nie był tak cudowny i dobrze wychowany. Mimo krótkiej znajomości i tego, iż od początku wiedziałem, że mam się opiekować umierającą staruszką, to i tak cierpiałem. Mniej niż Jimin, co jest raczej oczywiste, lecz jednak cierpiałem.

Jeżeli chodzi o mojego maluszka, trudno mi ubrać w słowa, jak bardzo się zmienił, od kiedy dowiedział się, że jego ukochana babunia umiera. Był smutny, ciągle zamyślony i zamknął się na ludzi. Nawet nie dawał sobie rady z nauką i łapał jedynkę za jedynką. Bałem się, że mój uroczy, niewinny chłopczyk, zniknął już na zawsze i do tego może nie zdać szkoły. Jimin umierał razem ze swoją babcią, a ten fakt nie pozwalał mi spokojnie spać w nocy. Nie jadł, pił mało, płakał i nie spał po nocach. Wyglądał, jak wrak człowieka. Wiedziałem, że mu nie pomogę, gdy będę siedział u niego cały dzień, poprawię mu jakoś humor, a potem w nocy już nie będę mógł uchronić mojego aniołka przed łzami, którym towarzyszył gorzki płacz. Codziennie było to samo. Przychodziłem rano, a moja kruszynka nie miała chęci do życia. Wychodziłem wieczorem, a pod noskiem mojego słodziaka błąkał się lekki uśmiech wraz z delikatnie świecącymi iskierkami szczęścia w oczkach. Znów przychodziłem i ponownie brak zapału do czegokolwiek. Błędne koło, które zataczaliśmy do czasu, aż nie zdecydowałem się wprowadzić na jakiś czas do tej małej rodzinki, która lada dzień miała zostać rozbita. Dzięki temu, mogłem 24/7 monitorować stan pani Park i pilnować Jimina, żeby nie płakał po nocach, tylko spokojnie spał, żeby nazajutrz mieć choć troszkę dobry humor. I mój plan działał... Do tego deszczowego, flegmatycznego dnia...

Dnia 29.11 br, jak zawsze wstałem równo ze słońcem. Pierwsze co zrobiłem to upewniłem się, że mój skarb spokojnie śpi, a jego policzki nie są mokre. Gdy stwierdziłem, że wszystko jest tak jak być powinno, ucałowałem lekko jego czoło, po czym podniosłem się z łóżka, zaraz sięgając po dużego misia, którego dawałem mu do tulenia, gdy tylko musiałem go opuścić i mocno okryłem go kołderką, żeby nie było mu zimno. Założyłem na siebie odpowiednie ubrania i ruszyłem do łazienki, żeby załatwić poranną toaletę. Po tym od razu poszedłem zobaczyć w jakim jest stanie babcia Jiminniego.

Wchodząc do pokoju, zauważyłem, że babcia mojego maleństwa już nie śpi. Poprosiła mnie, żebym szybko poszedł obudzić blondyna i już w tamtym momencie wiedziałem co się dzieje, dlatego automatycznie posmutniałem. Czuła, że odchodzi i nie chciała tego zrobić bez pożegnania się z jej ukochanym wnuczkiem. Bez zbędnych pytań, pobiegłem do pokoju młodszego i zacząłem go wybudzać ze snu. Gdy tylko na mnie spojrzał, wyszeptałem, że babcia go prosi do siebie. Początkowo nie wiedział o co chodzi, ale w końcu sam zrozumiał. Jego oddech przyspieszył, a oczy zaszły łzami, po czym pobiegł do pokoju swojej babuni...

Staruszka odeszła o godzinie 7:57. Zdążyła się pożegnać z zapłakanym wnukiem, który błagał, żeby go nie zostawiała, lecz wszyscy rozumieliśmy, że nie możemy nic zrobić. Także mi zdążyła posłać lekki uśmiech i poprosić jeszcze jeden raz, żebym opiekował się Jiminem i trwał przy nim bez względu na wszystko, gdyż miłość zawsze trzeba stawiać na pierwszym miejscu. Potem, poprosiła wnuka o ostatni uścisk... I wtedy odeszła... W jego ramionach...

Pogrzeb odbył się trzy dni później. Przyjechała na niego daleka rodzina Jiminniego, jak i Taehyung ze swoją dziewczyną, a także Yoongi ze swoją żoną. Mój ukochany cały czas płakał, mocno się do mnie tuląc. Nawet nie miał jak wygłosić przemówienie o swojej babci, dlatego zastąpiła go ciocia, która była przybraną siostrą jego babci. Opowiedziała parę krótkich historyjek o swojej bliskiej, a także powiedziała o niej parę ciepłych słów, które wzruszyły jeszcze bardziej, wszystkich przybyłych na pogrzeb. Parę minut później,ksiądz zakończył pogrzeb, a Taehyung wraz z Yoongim zaprosili gości na stypę. Polubili się przez to, że ich ukochane załapały ze sobą świetny język, gdy się spotkali pewnego razu w domu Jimina, dlatego ich współpraca nie była problemem. Ja i mój ukochany, za to zostaliśmy przy grobie pani Park. Wiedziałem, że mój malutki chce tu zostać, zamiast rozmawiać i jeść na stypie, dlatego postanowiłem przy nim trwać, obejmując go jednym ramieniem, ponieważ w drugiej ręce trzymałem parasol nad naszymi głowami, gdyż tego dnia była straszna ulewa. Starałem się mówić do mojego słodkiego blondyna, żeby tylko już tak nie płakał. Jego płacz rozrywał moje serce i dopiero kiedy ustąpił, ono lekko się posklejało. Uspokoił się w moich ramionach po dwóch godzinach stania w jednym miejscu, ale nadal był zrozpaczony, zmęczony i przytłoczony tym wszystkim.

W końcu kiedy zaczęło się ściemniać, wróciliśmy cali mokrzy i zziębnięci do jego mieszkania. Od razu położyliśmy się do łóżka i okryliśmy kołdrą, żeby się ogrzać. Wtuliłem mojego aniołka w swój tors i szeptałem mu spokojnie do ucha, żeby już więcej nie płakał i zasnął. Udało się to dopiero po paręnastu długich minutach, lecz nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Ja sam byłem zmęczony, ale musiałem jeszcze napisać do Yoongiego czy wszystko się udało i goście nie byli źli, że Jimina zabrakło na stypie. Na szczęście rodzina mojego ukochanego, uniosła się wielkim zrozumieniem, dlatego choć trochę odetchnąłem z ulgą, tym bardziej, że stypa przebiegła pomyślnie i zakończyła się, zanim ja i mój skarb wróciliśmy do domu. Potem już tylko odłożyłem telefon na bok i mocno przytuliłem do torsu mój skarb. Zacząłem mu się chwilę przyglądać ze smutnym uśmiechem, ponieważ nawet w takim stanie był najpiękniejszy na świecie. Kochałem go całym sercem i postanowiłem sobie, że moim życiowym celem, będzie uszczęśliwianie tego radosnego słoneczka, które tak nagle straciło swój blask.

- Nie pozwolę ci upaść, skarbku... - pogładziłem dłonią jego delikatną skórę policzka. - Zawsze będę po to, żeby użyczyć ci swojego ramienia... - obiecałem, całując delikatnie czubek jego głowy, po czym zamknąłem swoje, choć czułem, że mimo zmęczenia i tak nie uda mi się zasnąć...

Mój aniołek zaczął nagle kręcić się niespokojnie, mrucząc coś niewyraźnie pod nosem. Wiedziałem, że spał, więc prawdopodobnie coś właśnie mu się śniło. Z każdą kolejną chwilą na jego słodkiej buźce pojawiał się coraz większy grymas, a ciche pomruki stawały się coraz głośniejsze.

- Minnie... - zmartwiony, zacząłem nim lekko potrząsać, żeby się obudził. - Kochanie..

Dopiero po paru długich minutach, wystraszony otworzył swoje oczka i oddychając ciężko skupił w końcu wzrok na mnie, całemu się trzęsąc.

- Gwiazdeczko, co ci się śniło? - zapytałem zmartwiony, poprawiając jego spocone włoski i ukryłem go w swoich ramionach.

Młodszy mocno się we mnie wtulił, kręcąc lekko głową. Nadal oddychał ciężko, jednak widziałem, że stara się chociaż trochę uspokoić. Zaciskał swoje drobne rączki na mojej koszulce tak, jakby już nigdy nie miał zamiaru jej puścić..

========================

A więc.. Nadszedł czas żalu i smutku spowodowanego utratą tak cudownej kobiety.. Postawmy znicz dla kochanej babci Jiminniego.. [*] 

Male Nurse ||KookminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz