~Perspektywa Jugheada~
Obudziłem się, czując ostry ból w boku. Wczoraj tak tego nie odczuwałem, bo byłem nafaszerowany prochami. Jednak dzisiaj moje ciało wołało o pomstę do nieba. Jęknąłem cicho przez zęby i poczułem, że Betty, śpiąca u mojego boku, się porusza.
-Co się dzieje, Juggie? - Wymamrotała sennie.
-Nic, nic. Po prostu trochę... Trochę mnie boli. - Rozbudziła się od razu.
-Już idę po pielęgniarkę! - I zanim zdążyłem coś powiedzieć, wyleciała z pokoju. Wczoraj, kiedy tata i nasi przyjaciele wrócili z Pop's, urządziliśmy sobie małą posiadówę, bo nikt nie przejmował się już, że maksymalna liczba gości została przekroczona parokrotnie. Potem, już po ciszy nocnej, wszyscy rozjechali się do domów, ale łaskawie pozwolili, żeby Betty ze mną została.
Teraz przyszła z pielęgniarką, patrząc na mnie z niepokojem.
-Co pana boli, panie Jones?
-Mmm... Czy prawidłowa odpowiedź w tym teleturnieju może się ukrywać pod hasłem: wszystko? - Pielęgniarka lekko się uśmiechnęła.
-To dlatego, że przestały działać środki przeciwbólowe. Zaraz panu coś dam. - Kiwnąłem głową i patrzyłem, jak dodaje do kroplówki jakiś preparat. - Za parę minut poczuje się pan dużo lepiej.
-Bardzo dziękuję. - Pielęgniarka wyszła, ale Betty cały czas patrzyła na mnie lekko przerażonym wzrokiem.
-Hej, kochanie, nic się nie dzieje. - Uśmiechnąłem się mimo bólu i wyciągnąłem do niej rękę. - Chodź tu do mnie.
-Ale... Jesteś pewien? Bo mogę spać na fotelu. - Zawahała się.
-Czemu miałabyś spać na fotelu? - Zmarszczyłem brwi.
-No bo powiedziałeś, że wszystko cię boli, a ja, leżąc tak ci przeszkadzam i... - Przerwałem jej.
-Przestań. Bez ciebie nie usnę. - Uśmiechnęła się lekko i wróciła na miejsce u mojego boku.
-Martwię się o ciebie. - Wyszeptała, sięgając po moją dłoń.
-Wiem, że się martwisz, Betts, ale nic mi nie jest. Spokojnie, kochanie. Chodźmy już spać.
-Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - Westchnęła, głaszcząc mnie po twarzy.
-Poradziłabyś sobie. Tak jak z twoim ojcem. Ja ci w tym nie pomogłem. - Poczułem, jak się spina.
-Nie. Nie, Jug. Gdybyś ty zginął... Nie miałabym po co żyć.
-Betts. O czym ty w ogóle gadasz? - Zacisnąłem szczęki. Za każdym razem, kiedy wyobrażam sobie, że coś złego się jej dzieje, czuję, jakbym stał na dywanie, który ktoś akurat wyciąga mi spod stóp.
-Jughead. Już nic oprócz ciebie mi nie zostało. Jesteś moim wszystkim. Jesteś wszystkim.
•••
-Jak długo jeszcze muszę tu być? - Spytałem się nazajutrz lekarza.
-A gdzie panu tak śpieszno, panie Jones? - Wymamrotał mężczyzna, sprawdzając coś na monitorze pracy serca.
-Chciałbym być na pogrzebie matki mojej dziewczyny. - Powiedziałem, lekko wzruszając ramionami. Lekarz spojrzał na mnie przenikliwie.
-No tak. No tak. Hmmm... Wyjść stąd będzie pan mógł po około tygodniu, ale nie obiecuję, że w tym czasie odzyska pan pełną sprawność. Pańskie obrażenia były dość poważne i nie wydaje mi się, że te burgery, które pan wczoraj zjadł, były dobre dla pana wątroby. - Spojrzał na mnie wymownie znad okularów.
CZYTASZ
Dark souls // Bughead
FanfictionJughead to marzenie każdej z dziewczyn z Riverdale High. Żadna jednak dotychczas nie zawróciła mu w głowie. Czy zrobi to mimowolnie Betty Cooper, nieśmiała i zamknięta w sobie nowa uczennica? ~opowiadanie zawiera wulgaryzmy i sceny 18+, więc jeśli k...