"Memento mori", so live. {42}

3.5K 198 71
                                    

Szliśmy w ciszy polaną, zdążając do żelaznej furty, ogradzającej teren cmentarza.

-Nie byłam tu od śmierci mojego ojca. - Powiedziała cicho Penelope.

-Dlaczego?

-Bałam się wspomnień. Łatwiej mi było siedzieć w fotelu w salonie i oglądać to miejsce przez okno, niż być tak blisko tych wszystkich osób, które kochałam, a które umarły... Ale teraz chcę stanąć twarzą w twarz z lękami. Twarzą w twarz ze sobą. Po tylu latach.

Jughead otworzył żeliwną furtę i zaczęliśmy iść wśród zmruszałych, porośniętych chwastami nagrobków. Na niektórych czas zatarł nawet imiona. Potem jednak doszliśmy do stosunkowo nowszej części cmentarza.

Nad grobem Clifforda Jasona Blossoma znajdował się duży anioł.

-To ja go zamówiłam. - Powiedziała Penelope, patrząc na nagrobek. - Chciałam, żeby Cliff chociaż po śmierci miał kogoś, kto by go strzegł.

Jug zainteresował się napisem na jednym ze starszych pomników.

-Memento mori. To po łacinie.

-Pamiętaj, że umrzesz. - Pokiwałam głową. - Typowe dla starych nagrobków.

Jughead podszedł do mnie i owinął ręce wokół mnie.

-Pamiętajcie, że umrzecie, moi drodzy, więc żyjcie. - Odezwała się pani Blossom, patrząc na nas z roztkliwieniem. - Nasze istnienie skończy się prędzej, niż byśmy się spodziewali. Korzystajcie z niego i nie żałujcie ani chwili. Kochajcie się. - Uśmiechnęła się lekko, a ja w tamtej chwili wiedziałam jedno. Że na pewno skorzystam z jednej z dzisiejszych rad.

•••

~Perspektywa Jugheada~

Kiedy podjechaliśmy pod dom Betty, cały czas nie byłem do końca pewny, co o tym wszystkim myśleć. Właśnie rozwiązaliśmy jedną z zagadek, która dręczyła mnie przez tyle lat. Stała się częścią mojego życia.
A teraz.. Wszystko się wyjaśniło. Poczułem się taki... Pusty. Jakby uszło ze mnie powietrze, trzymane dotąd w płucach przez tak długi czas.

-Wszystko okej, Juggie? - Usłyszałem zmartwiony głos dziewczyny i otrząsnąłem się z zamyślenia.

-Ta... Tak, kochanie. Muszę sobie to tylko trochę przesortować w głowie. No wiesz... Za dużo informacji naraz. Error.

Betty krótko się zaśmiała.

-Wiesz, czasem chciałabym mieć coś takiego, co posiadał Dumbledore w Harrym Potterze. Myślowiednię. Mogłabym wziąć każdą niepożądaną myśl i ot tak... Się jej pozbyć. - Machnęła ręką, udając, że trzyma różdżkę, a ja mimowolnie zachichotałem.

-Chodź tu do mnie, moja mała czarownico. - Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. W tej chwili mało mnie obchodziło to, że jest zimno, my stoimy na dworze już dziesięć minut, a mama Betty czeka z obiadem. Liczyły się tylko usta mojej dziewczyny.

•••

-Powiedz mi, Jughead, jak minął wam ten tydzień? Szczerze mówiąc, nie widziałam zbyt często i jednego, i drugiego. - Mama Betty zadała to pytanie akurat wtedy, kiedy kończyłem jeść stek. Rozkoszowałem się każdym kęsem, bo Alice Cooper wspaniale gotuje.

-Umm... - Przełknąłem to, co miałem w buzi i wytarłem usta chusteczką, żeby zyskać na czasie. - Minął bardzo... Owocnie. W szkole obyło się bez żadnych większych problemów...

Dark souls // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz