Daily nightmare. {7}

6.7K 333 289
                                    

Odwiozłem Betty do domu i wróciłem do mieszkania. Cały czas zastanawiałem się nad zdarzeniami dnia dzisiejszego. Nagle zachciało mi się płakać. Tak po prostu, usiąść na ziemi i rozryczeć się, tak jak wtedy, kiedy zrozumiałem, że już więcej nie zobaczę mojej matki. Która opuściła jedyne dziecko i zostawiła je z ojcem alkoholikiem. Zacząłem się zastanawiać, kiedy ostatni raz tata się ze mną kontaktował. Chyba jakiś tydzień temu. Odkąd skończył z piciem dwa lata wcześniej, wszystko zaczęło iść w lepszym kierunku niż dotychczas. Zbudowaliśmy coś na kształt rodziny. Trochę upośledzonej i z wyłomami, ale jednak. Od roku ojciec cały czas gdzieś wyjeżdża. Na jakieś wyjazdy służbowe z firmy. Jest budowlańcem i założył spółkę z Fredem Andrewsem. A miał finanse, bo dostaliśmy dość pokaźny spadek po babci. W sumie bardziej ja dostałem. Uznałem jednak, że pomogę tacie odbić się od dna. I teraz moje działania przynoszą profity.

Wróciłem myślami do Betty. Skretyniałem już zupełnie. Przecież jak wkręcę się w tą relację, to zostanę zraniony. Prędzej czy później. Nie mogę jej ufać. Nikomu nie mogę ufać. Nawet ojcu.

•••

Kląłem niemiłosiernie pod nosem, bo jutro mam test z matmy, o którym oczywiście zapomniałem.

-Jak można kurwa zapominać o tak ważnych sprawach? Ty debilu, przecież musisz napisać go przynajmniej na tróję. Kurwa, kurwa, kurwa. I po co to komu? Nie, serio. Kiedy przydadzą mi się w życiu jakieś skurwiałe ciągi czy całki? Za jakie grzechy, za jakie... - Usłyszałem otwierane drzwi i zobaczyłem w drzwiach ojca. Zerwałem się z kanapy i podbiegłem go uściskać.

-Tato! Przecież miałeś przyjechać za tydzień!

-Cześć, synu. - Potargał mi włosy. - Kontrakt na budowę mostu w Seattle nam się wydłużył i wróciłem do domu po odpowiednie papiery. Zostanę przez parę dni, bo potem nie będzie mnie prawie przez miesiąc, a chcę spędzić z tobą trochę czasu. - Uśmiechnąłem się. Wprawdzie dobrze radziłem sobie sam, ale przebywanie z ojcem niosło w sobie jakąś beztroskę i bezpieczeństwo. - Wyskoczymy dzisiaj do Pop's?

-Tak! Bardzo... - Nagle uśmiech spełzł mi z twarzy, kiedy przypomniałem sobie o teście. - Kurna. Nie mogę. Mam jutro sprawdzian z matmy, a jeszcze nic nie umiem.

-No dobra. Pozwól swojemu staruszkowi coś zjeść i zaraz ci z tym pomogę. Do Pop's pójdziemy jutro.

-Ay ay kapitanie. - Kamień spadł mi z serca, bo tata jest naprawdę świetny, jeśli chodzi o przedmioty ścisłe. Może jednak ta trója nie jest taka nierealna, jak myślałem.

•••

Rano trochę rozmemłany i zmęczony piłem właśnie kawę, kiedy przypomniało mi się, że znów zapomniałem o artykułach Betty. Znalazłem je między podręcznikami od matematyki i szybko przerzuciłem pierwsze strony, żeby znaleźć coś interesującego.

Działanie podświadomości na zachowania społeczne w naszych czasach.

Hmm. To brzmi interesująco. Miałem jeszcze trochę czasu, więc przeczytałem cały artykuł. Był świetny. Naprawdę Betty miała talent. I nie pomagało mi to w wybiciu sobie jej z głowy.

Kiedy jechałem do szkoły, w myślach przelatywały mi co ciekawsze fragmenty pracy dziewczyny. Z racji, że dzisiaj wyszedłem z domu później niż zwykle, zastałem ją już wchodzącą na teren szkoły.

-Betts! - Pomachałem do niej, a ona zrobiła to samo i przystanęła przed drzwiami wejściowymi do budynku, żeby na mnie poczekać. Zostawiłem motocykl i szybko do niej podszedłem.

-Czemu dziś tak późno? Liczyłam na podwózkę.

-Czytałem twoje artykuły, słoneczko.

Wydęła wargi.

-I jak one wypadły, kocie? - Aha, czyli zemsta. Ja mogę się tak bawić. Proszę bardzo.

-No wiesz, cukiereczku, nawet mi się podobały. Być może nawet cię przyjmę na próbę, skarbie.

-Ojejku, jesteś zbyt łaskawy, króliczku. - Skrzywiłem się. Jeszcze nikt nie nazwał mnie króliczkiem. Miałem nadzieję, że nigdy nie kopnie mnie ten zaszczyt.

-Oj, wcale nie, kochanie. Dla ciebie wszystko. - Betty udała, że wymiotuje.

-Dobra, wygrałeś. Mój barometr tolerancji na słodkość właśnie wyjebał poza skalę.

Uśmiechnąłem się zwycięsko.

-Dobra, a teraz na serio. Przyjdź na chwilę na lunchu do biura B&G to odgadamy, jaki temat do następnego numeru możesz dostać.

-Czyli serio mnie przyjmujesz? - Pokiwałem głową. - Dzięki! - Niespodziewanie rzuciła mi się na szyję i krótko przytuliła, a potem uciekła szybko korytarzem, zostawiając mnie samego z głupią miną.

-Nie zaliczyłeś jej jeszcze, Jones? Po wczorajszym wstawieniu się za nią pewnie miała kisiel w majtkach na twój widok. - Usłyszałem za sobą Reggiego.

-Ja bym na twoim miejscu nie zaczynała, jeśli nie chcesz mieć nosa złamanego w dwóch miejscach, Mantle. - Zanim zdążyłem zareagować, temu złamasowi odpowiedziała Cheryl.  - Jughead ma dość dobry lewy sierpowy. Jeśli bardzo go poprosisz, może pokaże ci jeszcze raz, jak powinno się wymierzać ciosy.

Mantle pomruczał coś i odszedł, trzymając się za opatrunek na nosie. Dobrze mu tak.

-Dzięki, Cher. - Wymamrotałem do rudowłosej piękności.

-Nie ma za co, Jug. Temu chujowi się należało. - Prawie czułem te ostrza w jej wzroku.

-Gdzie zgubiłaś swoją dziewczynę? - Zacząłem rozglądać się za różowymi włosami, ale nigdzie nie mogłem jej zlokalizować.

-TT została dzisiaj w domu. - Cheryl wygięła usta w podkówkę. - Coś gorzej się czuje i tylko mam nadzieję, że nie rozchoruje się bardziej.

-Skoro jej nie ma, to ja i V możemy ci dotrzymać towarzystwa na lunchu. Co ty na to? - Zaproponowałem.

-Super. Nie będę musiała siedzieć sama obok Archa i słuchać jego podrywu na gitarę. - Archie Andrews to brat bliźniak Cheryl. Słodki, chociaż trochę zafiksowany na swoim punkcie. I ma sześciopak. W sumie dziwię się, że Veronica jeszcze go nie zaliczyła.

-A kogo on tak znów podrywa na tą swoją gitarę? - Spytałem od niechcenia. Nie obchodziło mnie do końca życie uczuciowe i erotyczne wszystkich osób w szkole. Marzę o tym, żeby inni mieli do tego taki sam stosunek, jak ja.

-No jak to kogo? - Spojrzała na mnie dziwnie. - Tą małą słodką blondynkę. Betty Cooper.

•••

Przez cały dzień nie myślałem o niczym innym, tylko o widoku Betty i Archiego. Razem. Wmawiałem sobie, że nic mnie to nie obchodzi i mam to w dupie. Nie udawało się. Zżerała mnie jakaś niezdrowa zazdrość. Nie poszedłem w końcu na lunch, wymawiając się bólem brzucha, a rozmowę z Betty o jej nowym artykule przeprowadziłem szybko i oschle. Zwolniłem się też z ostatnich piętnastu minut zajęć, żeby po szkole nie wpaść na dziewczynę.

Znam ją trzy dni. Trzy pierdolone dni i już boli. Co było, gdybyśmy rzeczywiście byli razem i by ze mną zerwała? Przecież nie pozbierałbym kawałeczków mojego serca do końca świata. I bardzo dobrze, że tak się stało. Dzięki temu będę ostrożniejszy. Nie będę tak pochopnie obdarzał kogoś sympatią.

Wszedłem do domu i zastałem ojca śpiącego na kanapie. Kiedyś zwiastowało to powrót do picia. Teraz, że usnął podczas oglądania programów kulinarnych.

Wyłączyłem telewizor i upuściłem przez przypadek pilot, na co tata się obudził.

-Juuug? Już wróciłeś ze szkoły? - Ziewnął.

-Jak widać. - Wzruszyłem ramionami.

-Nie wiem jak ty, ale ja jestem piekielnie głodny. - Spojrzał na mnie z uśmiechem. - Jedziemy do Pop's na ucztę.

Dark souls // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz