Perfect idea. {49}

3.3K 203 20
                                    

-Dzisiaj żadnego seksu, Jug. - Betty stanowczo pokręciła głową, kiedy zacząłem miziać ją po brzuchu.

-Ale, Betts... - Wyjęczałem, chowając twarz w zagłębienie jej szyi i składając tam głośne całusy.

-Nie. Będę się z tym dziwnie czuła, kiedy wiem, że twój tata jest tuż za ścianą.

-A ty myślisz, że ja się nie czułem dziwnie, kiedy robiliśmy to u ciebie? Ale czasem trzeba ponieść stratę dla większego dobra.

-To dzisiaj poniesiesz ją ty. A zresztą, właśnie zaczął mi się okres, więc seks jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę. - Powiedziała, trochę zdenerwowana, a ja wobec takich argumentów musiałem ponieść porażkę i zamilkłem, obracając się na plecy.

-Jug? Obraziłeś się na mnie? - Powiedziała cicho, a ja uniosłem się na łokciu.

-Betts, gadasz od rzeczy. To, że nie chcesz uprawiać seksu z tak wspaniałym i podniecającym kochankiem to już twoja strata. - Zarzuciłem nogę na jej biodra i umieściłem głowę wprost na jej piersiach.

-Nie za wygodnie ci?

-Nie. Już ci kiedyś mówiłem, że masz zajebiste cycki. Sprawdzające się również jako poduszki. - Poprawiłem się lekko i uśmiechnąłem się zwycięsko, kiedy poczułem palce dziewczyny, przesuwające się po moich włosach.

-Wiesz, Jug... - Powiedziała po chwili, kiedy już prawie usypiałem. - Mam pewien pomysł, dotyczący naszych rodziców.

-Już się boję. - Wymamrotałem.

-I powinieneś, bo nie wiem, czy jest do końca dobry. - Westchnąłem ciężko, ale powiedziałem:

-Zamieniam się w słuch.

•••

-To się nie uda. - Wyszeptałem następnego dnia, siedząc z Betty w Pop's. - Przecież oni zjedzą siebie, zamiast burgerów! To będzie totalna katastrofa.

-Uwiebiam ten twój entuzjazm, Juggie. A poza tym, nie chcemy przecież, żeby się pogodzili czy coś w tym stylu. Może po prostu obecność kogoś z przeszłości mamy skłoni ją do mówienia.

-Ale czemu to musi być akurat mój ojciec?! - Jęknąłem.

-Świetnie wiesz czemu.

-Mmmmm... - Położyłem głowę na ramionach, myśląc, jak bardzo będzie to nieudana akcja. Nie sądziłem jednak, że moje przewidywania spełnią się w stu procentach.

•••

-Hej, dzieciaki, przepraszam za spóźnienie, ale... - Ojciec zamilkł na widok Alice siedzącej obok Betty. - Co to za cyrk?!

-Fp?! - Pani Cooper zerwała się z miejsca, wpatrując się w nowo przybyłego.

-Alice. - Wycedził ojciec, odwzajemniając spojrzenie. Nie wiem, czy chciał ją udusić, czy pocałować. W końcu nie zrobił nic, tylko powoli usiadł obok mnie.

-Betty, Jughead, czy możecie mi wyjaśnić, co tu się dzieje? - Powiedziała Alice drżącym głosem.

-No wiesz, mamo... Razem  z moim chłopakiem chcieliśmy, żeby nasi rodzice się spotkali. Na towarzyską rozmowę. - Betty uśmiechnęła się do mnie blado. - Poza tym, skoro ja i Juggie jesteśmy razem, to będziecie musieli znosić swoje towarzystwo od czasu do czasu... Więc czemu nie zacząć od teraz? Od miłego rodzinnego obiadu?

-Skoro tak, to czemu nie chciałaś, żebym wzięła ojca?

-Bo ja nie mam ojca, mamo. - Betty bezwiednie zacisnęła pięści, a ja dotknąłem pod stołem jej kolana. Powoli się uspokoiła. - Jednakże, skoro zaczęłaś już ten jakże wspaniały temat, to może porozmawiamy o wybitnym fun fakcie, jakim jest to, że przyjęłaś z powrotem pod dach stworzenie, które według twoich własnych słów zgwałciło cię kiedyś, zepsuło twój związek, a potem przez kilkanaście lat prało cię po powrocie do domu. Do kurwy nędzy, ty przez niego poroniłaś dziecko! - Alice wzdrygnęła się silnie, ale nic nie powiedziała.

-No to może porozmawiamy o czymś innym. - Powiedziałem cicho, patrząc na ojca. - O błędach dawnych lat. O związkach... O nałogach... - Zakręciłem resztką kawy w filiżance.

-O co wam chodzi, dzieciaki? Co to, jakieś kółko zwierzeń? Zamierzacie nas rozliczyć ze wszystkich naszych błędów? - Wychuczał ojciec, zakładając ręce na piersi.

-Nie, tato. Po prostu chcemy odpowiedzi. - Wyartykułowałem spokojnie.

-Proszę bardzo. - Szeroko rozłożył ręce. - Odpowiem na wszystko, bo im szybciej skończy się ta parodia rodzinnego obiadu, tym lepiej.

-Aż tak mocno nie możesz znieść mojej obecności? - Powiedziała cicho Alice.

-No cóż, Ali, przez ciebie wracają złe wspomnienia. Jedne z tych gorszych.

-Według mnie jednak do niektórych wraca się dość miło. - Pochyliła się trochę nad stołem.

-Nawet jeśli to były jedne z najlepszych chwil w moim życiu, ty to wszystko zniszczyłaś. Zniekształciły się przez twoją zdradę.

-Do jasnej cholery, Fp! Czemu miałabym cię zdradzić?! - W oczach Alice błyszczały łzy. - Czemu miałabym z własnej woli to wszystko marnować?! I to z kim?! Z taką wywłoką?!... - W tej chwili zrozumiała, że powiedziała za dużo, a Betty to bezwzględnie wykorzystała.

-Powiedz mi więc, mamo - zaczęła jadowicie - czemu przyjęłaś tą, jak to powiedziałaś... "wywłokę" z powrotem pod swój dach? Bo na pewno nie z mojego powodu.

-Kochanie, ja... Posłuchaj, zrobiłam straszną rzecz. - Zdawało mi się, że zerknęła na tatę, ale potem znów przeniosła wzrok na Betty. - Teraz mogę to naprawić. Nie całkowicie, bo tego nigdy mu nie wynagrodzę... - Zacisnęła wargi.

-Nie rozumiem. Komu nie wynagrodzisz? Ojcu? - Betty spojrzała z niedowierzaniem.

-Nie... Nieważne. Ja... Aktualnie, muszę już iść. Powinnam zrobić obiad...

-Mamo! - Wrzasnęła Betty na cały bar. - Powiedz mi, o co chodzi. A jeśli nie, to bardzo mi przykro, ale musisz wybrać. Ja, twoja własna córka, czy ten obrzydliwy typ.

-Betty... - Szepnęła Alice. - Ty... Ty nie rozumiesz...

-No właśnie! Więc wyjaśnij mi to w końcu, do jasnej cholery! Wtedy może sytuacja trochę się zmieni.

-Zrobię to. Zrobię, obiecuję, ale po prostu nie teraz... Betty... - Kobieta rzuciła wokół błagalne spojrzenie, a ja uznałem, że czas interweniować i przeszedłem nad stołem na miejsce obok blondynki.

-Kochanie, raczej tu już nic nie osiągniemy. Może po prostu chodźmy do domu? - Betty wygięła usta w podkówkę, pokiwała głową i schowała twarz w mojej piersi. Poczułem, że cała trzęsie się od tłumionego płaczu. - Tato, zapłacisz za kawę? - Ojciec pokiwał w milczeniu głową, a ja przepchnąłem się obok pani Cooper i skierowałem do wyjścia, prowadząc dziewczynę.

-Miałeś rację. Miałeś... Raaację. To był najgorszy pomysł, na jaki mogłam wpaść. - Wyszlochała, kiedy czekaliśmy na zewnątrz na mojego ojca.

-Wcale nie, Betts... Po prostu nam nie wyszło. Czasami zdarzają się pomyłki, prawda? Chodź tu. - Przytuliłem ją mocno do siebie, opierając podbródek na jej głowie. Pierwszy raz wolałbym nie mieć racji.

•••

-Hej Jug, rozmawiałam dzisiaj z moimi rodzicami, ale żadne z nich nie miało pojęcia, o jaką sprawę może chodzić. Oboje po prostu opowiedzieli mi kolejny raz historię wielkiej miłości i wielkiej zdrady. - Westchnąłem głęboko. Po tym, co się dzisiaj wydarzyło, nie spodziewałem się jakiś większych efektów. Archie, który dzwonił wcześniej, też nic nie wyciągnął ze swojego ojca.

-No dobra, Ronnie, musimy poszukać gdzie indziej. No i zostaje nam jeszcze rozmowa z Penelope Blossom.

-Właśnie! Mama powiedziała, że Alice i Penelope były w szkole nierozłączne. Wydaje mi się, że jedyna osoba, mająca jakieś wiadomości, to właśnie ona.

-Zobaczymy, V. Niedługo się przekonamy.

Dark souls // BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz